Maciej Bando zawieszony między dwoma resortami. Jego los jest niepewny

1 dzień temu
Zdjęcie: Pożar garażu w Luton


Mimo, iż rozporządzenie przewidujące przeniesienie urzędu pełnomocnika rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej z Ministerstwa Klimatu do Ministerstwa Przemysłu obowiązuje już ponad 20 dni, to sam pełnomocnik Maciej Bando nie został jeszcze powołany na wiceministra przemysłu i dalej jest wiceministrem klimatu.

W ostatnich dniach pojawiło się szereg pogłosek na temat dalszych losów Macieja Bando w roli pełnomocnika. Polityka Insight napisała, iż misja Bando się zakończyła.

Sam Maciej Bando zaprzeczył i poinformował, iż formalnie ma objąć urząd w ministerstwie przemysłu 1 listopada i czeka na decyzję premiera. Rozporządzenie weszło już w życie, a zgodnie z nim od 1 listopada ministerstwo przemysłu przejmuje obsługę merytoryczną, organizacyjno-prawną, techniczną i kancelaryjno-biurową pełnomocnika.

Według naszych informacji kontrowersje w sprawie nominacji dla Bando dotyczą jego współpracy z Orlenem w czasach gdy w spółce prezesem był Daniel Obajtek.

Maciej Bando po odejściu z funkcji prezesa URE prowadził własną firmę doradczą, co żadną tajemnicą nie było. Ale niedawno otoczenie premiera zostało poinformowane, iż w czasach Obajtka Orlen zamówił u Macieja Bando analizę. Z tego co udało nam się dowiedzieć, wynika iż dotyczyła ona unbundlingu czyli kwestii dotyczących oddzielenia dystrybucji od handlu energią po przejęciu Energi przez Orlen.

Kwota jaką Bando miał otrzymać od Orlenu pozostaje nieznana, po tzw. mieście krążą plotki, iż przekroczyła 1 mln zł, ale z tego co słyszeliśmy, była wielokrotnie mniejsza.

Prawdopodobnie w KPRM zastanawiają się na ile ewentualne ujawnienie tej sprawy może postawić rząd w niezręcznej sytuacji i stąd wstrzymanie nominacji.

Dyrektorzy też niepewni posady

Roszady kadrowe w energetyce realizowane są - stanowisko stracił Wojciech Krawczyk dyrektor Departamentu Strategii i Analiz w resorcie klimatu. Podobno prezentował zbyt konserwatywne jak na ambicje resortu stanowisko w kwestii możliwości dekarbonizacji w Krajowym Planie dla Energii Klimatu. Na jego miejsce przyszedł Wojciech Racięcki z NCBR.

Setki miliardów na transformację ciepłownictwa

Od 300 do ponad 450 miliardów złotych ma kosztować transformacja polskiego ciepłownictwa systemowego, by dostosować je do wymagań pakietu Fit for 55 - wynika z wyliczeń Polskiego Towarzystwa Energetyki Cieplnej. Niezbędne inwestycje w źródła x prowadzące do dekarbonizacji sektora do 2050 roku PTEC oszacowało na 102 do 211 miliardów. Nakłady na sieci szacuje się na 82 do 106 miliardów, a na modernizację instalacji u odbiorców to 115 do 149 miliardów złotych.

Według PTEC transformacji sektora nie da się przeprowadzić bez gazu jako paliwa przejściowego i bez znaczącego wzrostu zużycia biomasy, jeżeli do 2031 roku ma zrezygnować z węgla. jeżeli sektor zdecyduje się na gaz, to jego zużycie wzroście z 3,5 mld m sześc. rocznie dziś do 12 mld m sześc.

Polskie ciepłownictwo jest niesłychanie zróżnicowane, istnieją setki małych i dziesiątki dużych systemów. Ale i dla jednych i dla drugich PTEC wskazuje na kogenerację na gazie jako podstawowy kierunek inwestycji i podstawowe źródło ciepła.

Biomasa, kotły elektrodowe, inne magazyny, pompy ciepła mają na razie być uzupełnieniem. A dekarbonizacja ma głównie polegać na przejściu z gazu ziemnego na biometan i wodór, pod warunkiem, iż za 15 lat będą dostępne we właściwym stopniu.

Zauważalny wkład, według PTEC ma mieć ciepło odpadowe, z oczyszczalni ścieków oraz wielkich centrów obliczeniowych, które będą pożerać coraz więcej prądu, zamieniając go na końcu w ciepło, wydzielane przez rozgrzane „do czerwoności” procesory.

Informatyczni giganci inwestują w atomowe start-upy i stare elektrownie

Problem zasilania wielkich centrów obliczeniowych zaczyna być coraz bardziej palący, a ich właściciele coraz śmielej zaczynają zerkać w kierunku energii jądrowej. Google właśnie zamówiło do 7 miniaturowych reaktorów, projektowanych przez firmę Kairos Power. Mają pracować na potrzeby zasilania centrów obliczeniowych, choć Google nie wyklucza, iż oprócz tego będą normalnymi elementami systemu elektroenergetycznego. Google zakłada, iż pierwsza taka jednostka ruszy już w 2030 roku.

Technologia Kairos jest innowacyjna, to niewielki, 75 MW reaktor budowany parami, chłodzony stopionymi solami - fluorkami metali alkalicznych. Ma to tę zaletę, iż ciśnienie w obiegu chłodzenia jest praktycznie równe atmosferycznemu. Sam reaktor wykorzystuje paliwo TRISO - w kształcie kul, które w uproszczeniu dorzuca się z góry, a wypalone wypadają z dołu.

Wcześniej Microsoft ogłosił, iż chce zawrzeć 20-letni kontrakt PPA na prąd z reaktora w elektrowni Three Mile Island, w której doszło w 1979 roku do głośnej awarii. Jeden reaktor TMI jest trwale uszkodzony, ale drugi działał jeszcze wiele lat, do wyłączenia w 2006 roku w wyniku usterki czujnika, który podniósł fałszywy alarm. I w ocenie specjalistów może jeszcze zostać włączony i popracować wiele lat.

Obie umowy – o ile pójdą za nimi realne pieniądze - były w polskich mediach pokazywane jako przykład atrakcyjności energetyki jądrowej. Nikt jednak nie zadał pytania dlaczego Google inwestuje w Kairos Power, a Microsoft chce energii z Three Mile Island, skoro do dyspozycji jest reaktor Westinghouse AP 1000, który chce kupić polski rząd, ale którego nikt nie chce budować w USA. Po wybudowaniu ostatniej jednostki w Vogtle brak bowiem nowych projektów.

Niemcy mocniej wesprą wiatraki na lądzie

Niemiecki rząd ogłosił wejście w życie w trybie natychmiastowym pakietu wsparcia dla rodzimego przemysłu, pracującego na rzecz lądowej energetyki wiatrowej. Jasno zadeklarowanym celem jest zmniejszenie zależności od Chin i sprostanie chińskiej konkurencji.

W ramach planu bank KfW (niemiecki odpowiednik BGK) zaoferuje gwarancje kredytowe dla branży wiatrowej. Ministerstwo gospodarki szacuje, iż potrzeba gwarancji na co najmniej 16 miliardów euro na zwiększenie produkcji do 2030 roku. Rząd Niemiec zapowiedział też użycie w stosunku co chińskiej konkurencji przewidzianych unijnym prawem narzędzi antydumpingowych i wymierzonych w subsydiowanie zagranicznych przedsiębiorstw przez ich rządy.

Władze w Berlinie liczą, iż pierwsze efekty będą odczuwalne już na początku 2025 roku.

Równolegle przemysł ma opracować ścieżkę zmniejszenia zależności od chińskich komponentów, jak na przykład magnesy stałe.

Niemiecka branża ocenia, iż na dziś chińskie turbiny są niezbędne, żeby osiągnąć unijne cele OZE na 2030 rok. Komisja Europejska ocenia, iż aby do nich dojść co roku musi przybywać 37 GW mocy wiatrowych, a w 2023 roku przybyło jedynie 17 GW.

Rosja chce prądu z Gruzji i Azerbejdżanu

Rosyjski operator przesyłowy Inter RAO miał zwrócić się do Azerbejdżanu i Gruzji z prośbą o import energii elektrycznej w okresach braku prądu w samej Rosji. O kroku takim poinformowała w kuluarach jednej z rosyjskich konferencji energetycznych wiceprezes Inter RAO Aleksandra Panina. I według tego źródła ani Gruzja, ani Azerbejdżan jeszcze nie odpowiedziały.

Latem tego roku w czasie fali upałów na południu Rosji wprowadzono reglamentację prądu. Wyłączenia dotknęły przede wszystkim obwody rostowski i krasnodarski. Władze Rosji usprawiedliwiały się olbrzymim zużyciem energii w okresach, gdy temperatura sięgała plus 39 stopni Celsjusza. Nieoficjalnie mówi się jednak, iż możliwości systemu elektroenergetycznego są w tym rejonach mocno ograniczone, m.in. ze względu na starzenie się infrastruktury i brak remontów.

Idź do oryginalnego materiału