Ziemniaczany problem w Białorusi
W sobotę 14 czerwca Alaksandr Łukaszenka odwiedził krajowego producenta mleka w proszku i żywności dla niemowląt w Wołkowysku w północno-zachodniej części Białorusi. - Myślałem, iż w rejonie sytuacja będzie znaczenie lepsza - stwierdził na miejscu, odnosząc się do tego, co widział z helikoptera. W odpowiedzi gubernator zapewnił go, iż sytuacja się poprawi. Podczas spotkania nie obyło się także bez odniesień do kwestii ziemniaków. Białoruś, która słynie z uprawy tych warzyw, w tym roku walczy z kryzysem związanym z brakami i wysokimi cenami. Jak pisaliśmy, problemy wynikają z przymrozków i przedłużającej się suszy. "Ponieważ fundusze stabilizacyjne były zaopatrzone, wraz z nadejściem wiosny w regionie nie zabrakło ziemniaków. Ziemniaki z funduszy stabilizacyjnych były dostarczane do sieci handlowych, gdy [te] miały problemy" - przekonuje natomiast prezydencka strona.
REKLAMA
Łukaszenka radzi obywatelom ograniczać ziemniaki
Łukaszenka wyraził nadzieję, iż w przyszłym roku obejdzie się od problemów z ziemniakami. - Właśnie rozmawiałem z producentami rolnymi. Omówiliśmy ilości, które należy zgromadzić poza sezonem. Rezerwy muszą wystarczyć na okres poza sezonem. Oczywiście ziemniaki były w Rosji dwa do trzech razy droższe. Niektórzy chcieli zarobić pieniądze i eksportowali tam warzywa. To z jednej strony. Z drugiej strony były przypadki sabotażu - mówił. Białoruski przywódca udzielił także obywatelom zaskakującej rady dietetycznej. Zdaniem Łukaszenki zbyt częste spożywanie ziemniaków może odbić się na sylwetce. - Proponuję [je jeść] raz w tygodniu, najwyżej dwa, i tylko pieczone lub tłuczone - tłumaczył.
Zobacz wideo Pokolenie nierobów. Co to będzie z pracą [CTB odc. 59]
Ostateczna zgoda na zaporowe cła na produkty z Rosji i Białorusi
Kilka dni temu wydana została ostateczna zgoda w Unii Europejskiej na zaporowe cła na produkty rolne i nawozy z Rosji i Białorusi. Decyzję zatwierdzili ministrowie sprawiedliwości na spotkaniu w Luksemburgu. Kilka tygodni temu zielone światło dał Parlament Europejski. Cła wejdą w życie od pierwszego lipca. Mają one ograniczyć dochody z rosyjskiego eksportu i utrudnić prowadzenie wojny w Ukrainie. - To istotny krok na drodze do zaprzestania napędzania rosyjskiej machiny wojennej - komentowała w rozmowie z Polskim Radiem Inese Vaidere, europosłanka z Łotwy, autorka raportu w tej sprawie. - To jest sukces polskiej prezydencji. Od 1 lipca już będziemy w pełni odcięci od tych niepotrzebnych nam nawozów rosyjskich i białoruskich - tak z kolei mówił niedawno wiceminister odpowiedzialny za handel Michał Baranowski. Cła redukują bowiem uzależnienie Unii od dostaw z Rosji i Białorusi, co do tej pory czyniło ją podatną na szantaże obu reżimów. Taryfy będą podnoszone stopniowo, w ciągu trzech lat, by europejski rynek przyzwyczaił się do nowej sytuacji. Mają one również dodatkowe znaczenie - weprzeć przemysł nawozowy w unijnych krajach, który ucierpiał w czasie kryzysu energetycznego, a Polska jest jednym z największych producentów nawozów.
Przeczytaj także: "Tomasz Szmydt uciekł na Białoruś. Wiadomo, czym się tam zajmuje. Ujawniono też jego zarobki".
Źródła: president.gov.by, Gazeta.pl, IAR