Łukasz Warzecha: Komisja Bodnarowsko-Siemoniakowa

2 tygodni temu

Będzie nowa komisja od rozliczeń! Cieszą się państwo? Na konferencji prasowej wystąpili ministrowie Adam Bodnar i Tomasz Siemoniak, zapowiadając powstanie komisji ds. wyjaśnienia „mechanizmów represji wobec społeczeństwa obywatelskiego w latach 2015-2023”.

Gdy tylko pojawiły się pierwsze informacje na temat komisji, już kilka tygodni temu, napisałem do MSWiA z pytaniami jej dotyczącymi. Niestety, odpowiedzi, jakie otrzymałem (dwukrotnie) były zdawkowe i nie na temat. Po konferencji ministrów te pytania są przez cały czas ważne.

Po pierwsze – jeżeli komisja powstaje, to musi do jej działania istnieć podstawa prawna. Jako iż nie ma to być komisja śledcza – ta musiałaby zostać powołana ustawą, co oczywiście wywołałoby awanturę w Sejmie, i słusznie zresztą – ale komisja „pracująca na dokumentach”, przeto mechanizm jej powołania będzie identyczny jak w przypadku groteskowej komisji do spraw wpływów rosyjskich i białoruskich, powstałej na podstawie zarządzenia premiera, do której zresztą podczas konferencji odwoływał się wprost pan Bodnar. Podstawą powołania komisji, jak stwierdził minister sprawiedliwości, będzie zarządzenie prezesa Rady Ministrów, którego jednak na razie nie ma. Wygląda więc na to, iż komisja dopiero powstanie, a nie powstała lub powstaje. W związku z tym nie mamy przed sobą aktu prawnego, ujmującego wszystko to, o czym była mowa na konferencji.

Po drugie – możemy w tej sytuacji bazować jedynie na wypowiedziach ministrów. Wynika z nich, iż komisja ma się zajmować „represjami” wobec „aktywistów demokratycznych” czy też „przedstawicieli społeczeństwa obywatelskiego”. Tu narzuca się pytanie: jaki akt prawny definiuje w tym kontekście pojęcie represji, a przede wszystkim – jaka jest podstawa prawna dla odróżnienia „aktywistów demokratycznych” od tych pozostałych, czyli – rozumując a contrario – niedemokratycznych, względnie bezprzymiotnikowych? Tego nie wiadomo. W każdym razie tymi drugimi komisja ma się nie zajmować. Nie ma też aktu, który definiowałby używane w czasie całej konferencji przez ministra sprawiedliwości pojęcie „społeczeństwa obywatelskiego”.

Pan Bodnar stwierdził zarazem, iż komisja ma zapobiegać nadużywaniu władzy – na przykład ograniczaniu wolności zgromadzeń czy słowa, cokolwiek miałoby to oznaczać, wobec „społeczeństwa obywatelskiego” – w przyszłości. Problem w tym, iż gdyby faktycznie wymiar działania komisji miał być uniwersalny i skierowany w przyszłość (także najbliższą), to uniwersalny powinien być także jej skład i powinien uwzględniać osoby o różnych światopoglądach oraz zapatrywaniach politycznych. Tak jednak w żadnym wypadku nie jest.

I to po trzecie – w komisji mieli zasiąść „przedstawiciele społeczeństwa obywatelskiego”. Patrząc na nazwiska, widzimy tam w zasadzie wyłącznie zdeklarowanych wrogów byłej władzy, co zresztą nie zaskakuje, skoro bardzo wyraźnie zakreślono ramy czasowe zainteresowania komisji. Mająca kierować komisją pani mecenas Sylwia Gregorczyk-Abram jest związana z inicjatywą Wolne Sądy, czyli środowiskiem politycznym, które zajadle walczyło z PiS w sferze wymiaru sprawiedliwości. Inne osoby to lewacka aktywistka, pani Klementyna Suchanow, jedna z animatorek Strajku Kobiet; Andrzej Krajewski – dziennikarz, członek antypisowskiego Towarzystwa Dziennikarskiego, który za PiS zajmował się lustrowaniem przede wszystkim „Wiadomości” TVP (zresztą celnie wskazując propagandowy charakter programu; niestety swoją pożyteczną działalność zawiesił wraz z nadejściem „czystej wody”); jest wreszcie dr Mikołaj Małecki z Uniwersytetu Jagiellońskiego, jeden z najczytelniej definiujących się po stronie obecnej władzy prawników.

Tu zatem powstaje pytanie, kto i na jakiej zasadzie powoływał – czy raczej: powoła – te osoby. Tego oczywiście również na razie nie wiemy. Można tylko przypuszczać, iż zasada będzie podobna jak w przypadku wspomnianej komisji ds. wpływów, do której swoich przedstawicieli, na podstawie zarządzenia pana premiera, mogli całkowicie dowolnie powoływać wymienieni w akcie prawnym członkowie rzędu. Czyli – po uważaniu.

Po czwarte – ogromnie interesującym punktem zapowiedzi ministrów jest informacja, iż „komisja zajmie się też kwestią wprowadzenia mechanizmów kompensacyjnych dla przedstawicieli organizacji, którzy podlegali represjom”. Czym mają być te „mechanizmy kompensacyjne”? Kto i jak ma ową „kompensację” wyliczać i z jakich funduszy ma być ona wypłacana? Na ten temat nic oczywiście nie wiadomo. Dziennikarze nie zapytali. A to akurat jest najciekawsze. Bo o ile reszta działalności komisji, działającej jedynie na podstawie zarządzenia – a zatem aktu prawnego nieobowiązującego powszechnie – będzie zaledwie swego rodzaju ciekawostką (choć nie wyklucza to, iż jakieś działania władzy mogą używać raportów komisji jako uzasadnienia), to już w przypadku „mechanizmu kompensacyjnego” wchodzą w grę konkretne pieniądze.

Po piąte – ze słów pana Siemoniaka można wywnioskować, iż komisja ma się zajmować działaniami polityków poprzedniego obozu władzy, którzy na przykład ograniczali komuś wolność zgromadzeń. Ale jeżeli ta wolność była ograniczania bezprawnie, to przecież jest od tego prokuratura i sądy. Gdzie tu zatem rola dla komisji? Nie wiadomo.

Pani mecenas Sylwia Gregorczyk-Abram, opowiadając o działaniach komisji, przedstawiła obraz państwa PiS jako dręczącego i prześladującego „aktywistów demokratycznych”. Tak się jednak składa, iż w zasadzie wszystko, co mówiła, można by odnieść również do obecnej władzy, tyle iż z odwróconym znakiem.

Interesująca była też wypowiedź redaktora Andrzeja Krajewskiego, którego jednostronna ślepota przybrała wyjątkowo irytujący obraz lizusowskiej tromtadracji. Komisja – jego zdaniem – ma wynagrodzić prawdziwych patriotów, którzy protestowali na ulicach przeciwko poprzedniej władzy i w ramach swojego „patriotyzmu” mieli choćby prawo okazywać tej władzy nieposłuszeństwo. Oczywiście redaktor Krajewski – który w ramach swojego lizusostwa raczył powołać się choćby na exposé pana premiera – nie uwzględnia, iż cokolwiek złego może się wydarzyć „społeczeństwu obywatelskiemu” za obecnej władzy, jako iż w swoim wystąpieniu stwierdził, iż komisja ma zapobiegać temu, by cokolwiek podobnego wydarzyło się w przyszłości, „gdyby przyszła podobna władz a”. Ta zatem – wynika z jego słów – jest cnotliwa i nieskazitelna.

Pod koniec konferencji był czas na pytania. Pierwsze i jedyne w imieniu mediów opozycji zadał Samuel Pereira z wPolsce24. Zamiast jednak precyzyjnie wycelować w któryś ze wskazanych tematów, pan Pereira wygłosił bełkotliwy antybodnarowski manifest polityczny. Brawo! To symbolicznie przypomina, dlaczego obóz polityczny PiS władzę utracił.

Łukasz Warzecha

Tusk chce „przywrócenia rządów prawa”. Mentzen wyśmiewa jego słowa i pisze o „kpinie”

Idź do oryginalnego materiału