Listy od czytelników nr 8/2024

2 miesięcy temu

Co zrobić z Trybunałem Konstytucyjnym
Z niepokojem dostrzegam malejącą determinację Koalicji 15 Października w rozwiązywaniu problemu Trybunału Konstytucyjnego. Zapowiadane półśrodki w rodzaju zakwestionowania schematy wyboru kilkorga jego członków niczego nie załatwią. Obecny Trybunał Konstytucyjny z konstytucji kpił sobie i kpi jak żaden inny organ państwowy w Polsce. Po pierwsze, notorycznie powstrzymywał się od orzekania w sprawach, w których orzekać jest zobowiązany z mocy art. 188 konstytucji. Tak było choćby w wypadku tzw. ustawy dezubekizacyjnej, czym naraził tysiące obywateli na wymierne szkody moralne i materialne, uniemożliwiając im dalsze dochodzenie ich praw w instytucjach międzynarodowych. Po drugie, notorycznie uzurpował sobie i przez cały czas bezczelnie uzurpuje prawo orzekania i wypowiadania się w sprawach, które do jego kompetencji (znowu na mocy art. 188) ewidentnie nie należą – przykładów jest aż nadto.

Zareagować na ciągłe łamanie konstytucji mogły i powinny dwa organy: albo prezydent (który zgodnie z art. 126 ma obowiązek czuwać nad przestrzeganiem konstytucji), albo Sejm (który na mocy art. 194 sędziów TK wybiera). Wobec braku reakcji ze strony prezydenta Sejm bez zwłoki powinien uchwałami (bo wybierał ich też uchwałami) cofnąć mandat każdemu z w tej chwili działających sędziów, bo każdy z nich czynnie uczestniczył w łamaniu ustawy zasadniczej. I koniec. Sejm powinien także wybrać 15 nowych sędziów; o ile prezydent odmówi odebrania od nich przysięgi, Trybunał przez pewien czas z jego winy nie będzie działał – i trudno.
Grzegorz Wiśniewski

Likwidacja IPN
Tekst Pawła Dybicza o IPN świadczy o tym, iż instytucja ta przez 25 lat działalności wywołała duży zamęt. Poprzez głoszenie, iż nie było wyzwolenia Polski, iż w Polsce panował komunizm, iż Ziemie Zachodnie w 1945 r. zostały nam przydzielone niesłusznie itp. Polacy stopniowo nasiąkali kłamstwami, zwłaszcza ci, którzy nie przeżyli wojny. W świetle istniejącej literatury taka aktywność kojarzy się z zadaniami międzynarodowych organizacji tworzonych do walki ideologicznej. Jednak do tej pory nikt nie zbadał, na jakie grupy społeczne miała wpływ działalność IPN. Kto wierzył i w co z repertuaru propagandy urzędników tej instytucji? Na imprezy organizowane przez IPN mało kto uczęszczał, zmianą nazw ulic nikt się nie interesował, obrażaniem przeciwników PiS gorszyli się sąsiedzi i znajomi. Trzeba znaleźć sposoby na powrót do prawdy o Polsce powojennej. Będzie to bardzo trudne, ale możliwe do zrealizowania. Świadków tamtych czasów nie wyniszczono, pozostali i pewnie się odnajdą.
Feliks Walichnowski

Likwidacja IPN byłaby wylaniem dziecka z kąpielą. Są tam instytucje naprawdę solidne naukowo. Trzeba tylko uporządkować i przetworzyć IPN organizacyjnie, zlikwidować pion śledczy i uaktualnić nazwę.
Marek Rezler

Likwidacja IPN
Przedstawię na przykładzie, czym różni się historia od zmanipulowanej pamięci, która jest domeną Instytutu Pamięci Narodowej. Wedle powszechnej „pamięci” „komuna spowodowała zacofanie Polski wobec Zachodu”. A oto, co mówi historia oparta na twardych faktach:

W 1939 r. liczba samochodów na mieszkańca była w Polsce 20-50 razy mniejsza niż w Europie Zachodniej. W 1989 r. – 3-4 razy mniejsza. Co oznacza, iż motoryzacja za PRL rozwijała się z grubsza 5-10 razy SZYBCIEJ (!) niż w Europie Zachodniej. To ma być zacofanie?

A jeszcze konkretniej: w Wielkiej Brytanii w 1939 r. jeździło ok. 2 mln aut, w Polsce – niecałe 40 tys. Rok 1989: Wielka Brytania – ok. 20 mln samochodów (wzrost 10-krotny), Polska: ok. 4,5 mln (wzrost przeszło 100-krotny!). W dodatku Wielka Brytania nie tylko zachowała, ale jeszcze rozbudowała swój potencjał przemysłowy podczas wojny, natomiast polski przemysł uległ zniszczeniu w ponad 60% (samochodowy niemal zupełnie). Do zniszczeń materialnych trzeba dodać utratę około jednej trzeciej polskiej inteligencji i sześć lat niemal całkowitego zamknięcia polskiego szkolnictwa. I zaczynając w tak katastrofalnych warunkach, PRL uzyskała 10-krotnie SZYBSZY rozwój niż Wielka Brytania – kraj, który w 1945 r. był jeszcze światową potęgą!

Motoryzacja to bardzo dobry wskaźnik ogólnego poziomu państwa – jej rozwój wymaga udziału wielu branż przemysłu, budowy sieci dróg, warsztatów serwisowych, wykształcenia społeczeństwa.

Liczby mówią więc za siebie – PRL w tempie rozwoju biła na głowę tzw. Zachód (o III RP nie wspominając). Analogiczne statystyki można podać dla postępu urbanizacji, dostępu do opieki zdrowotnej, edukacji i innych, fundamentalnych w ocenie rozwoju państwa i narodu wskaźników. W najgorszym wypadku – tempo to było podobne. Ale w pamięci Polaków „komuna” to było zło wcielone, bo za pensję rzędu 20-30 dol. (po kursie czarnorynkowym) można było kupić ledwie parę dżinsów. Nikt jakoś nie zauważa, iż to „straszne państwo” każdemu Polakowi umożliwiło bezpłatne uzyskanie wykształcenia wartego wówczas na Zachodzie 20-100 tys. dol. (obecnie ze trzy razy tyle). Płócienne portki dla pastucha krów w hierarchii wartości Polaków stoją widać wyżej niż świetne wykształcenie zapewniane przez szkolnictwo Polski Ludowej…

Taką wersję „historii” zaszczepił Polakom IPN.
Radosław Mazurczyk

Dawno powinno się zlikwidować tę szczujnię. Pieniądze przeznaczyć na inne cele. Ale obawiam się, iż skończy się na zapowiedziach, kolejnych procesach i wydawaniu publicznych pieniędzy na zadośćuczynienia.
Awa Gryguć

Redaktor Paweł Dybicz prawdopodobnie doskonale wie, iż bez zmiany ustawy, co nie jest możliwe za prezydentury Andrzeja Dudy, wszelkie dywagacje na temat likwidacji IPN to populizm w czystej postaci, hasła bez pokrycia w faktach, narracja odklejona od rzeczywistości, w dodatku mało konstruktywna.

Nawiasem mówiąc, nie sami nacjonaliści o prorosyjskich sympatiach, skażeni judeosceptycyzmem i ukrainofobią, pracują w IPN! Na szeregowych stanowiskach jest tam jeszcze całkiem spore grono uczciwych osób, w tym wielu rzetelnych historyków, którzy od czasów Szarka i Nawrockiego są szykanowani. Wrzucanie ich do jednego worka z upartyjnionymi karierowiczami ignorantami na stołkach funkcyjnych, z apologetami ONR, RNR Falanga, OP, NSZ ZJ, NZW, bezkrytycznymi wyznawcami Bolesława Piaseckiego czy jedynie heroiczno-martyrologicznego „wyklętyzmu” rozmaitych „Szarych”, „Burych”, „Wołyniaków”, „Ogni” oraz ich mierną, ale wierną klientelą jest nadużyciem. Bardzo mnie razi generalizacja, niezależnie od jej politycznego zabarwienia.

Dodatkowe nie 47, ale 46 mln w budżecie IPN w stosunku do budżetu sprzed roku (ok. 70 mln obcięto, gdyż Nawrocki chciał od PiS na 2024 r. aż 650 mln) jest tylko po to, aby największy szkodnik na stołku prezesa w dziejach IPN oraz jego posłuszni klakierzy nie mogli wyrzucić z pracy tych ostatnich uczciwych pod pretekstem braku pieniędzy na ustawowe podwyżki w budżetówce, za którymi głosowała także lewica. Jak również, by mogło funkcjonować np. archiwum IPN, które nie jest do likwidacji i co do tego nie ma żadnej dyskusji.
Dariusz Zajączkowski

Odnoszę wrażenie, iż nie zna Pan mojego tekstu z PRZEGLĄDU, a jedynie jego skrót. Oczywiście doskonale wiem, iż dzisiaj, przy tym prezydencie, likwidacja IPN nie jest możliwa. To jest w artykule i jeszcze mocniej napisane w moim komentarzu sprzed dwóch tygodni. Mój ostatni tekst odnosi się głównie do zasadności istnienia IPN, a adekwatnie do jej braku. Stąd teza, iż instytut powinien zostać zlikwidowany, choćby z racji tego, iż nie ma w narodzie jednej pamięci i żadna grupa nie może swoich poglądów uznawać za obowiązujące wszystkich, nie mogą one być wykładnią państwowej polityki historycznej. Pana opinia utwierdza mnie w przekonaniu, iż tę instytucję trzeba zlikwidować: bo gdyby nie dostała większych pieniędzy (rzeczywiście jest to 46, a nie 47 mln zł, ale czy to zmienia postać rzeczy?), zwolnieni zostaliby ostatni uczciwi pracownicy. Po co utrzymywać nieuczciwych?
Paweł Dybicz

Idź do oryginalnego materiału