Po trzech latach ochrony przed drakońskimi cenami ciepła Polacy zostali rzuceni na głęboką wodę. Od lipca mieszkańcy spółdzielni płacą choćby dwukrotnie więcej za ogrzewanie, a rząd milczy jak zaklęty. Rozpaczliwe pisma do premiera Tuska pozostają bez odpowiedzi od miesięcy.

Fot. Warszawa w Pigułce
Desperacki list do Donalda Tuska. Cztery miesiące milczenia
Związek Rewizyjny Spółdzielni Mieszkaniowych w Warszawie zwrócił się bezpośrednio do premiera Donalda Tuska z dramatycznym apelem o pilne działania osłonowe. Jak informuje portal Money.pl, pismo trafiło również do ministra energii Miłosza Motyki, ale od kwietnia brak jakiejkolwiek odpowiedzi.
„Od dnia 1 lipca 2025 roku mieszkańcy spółdzielni mieszkaniowych i wspólnot zostali pozbawieni jakiejkolwiek ochrony przed wysokimi cenami ciepła” – alarmuje związek w liście, do którego dotarła Rzeczpospolita. Ograniczenia wzrostu cen wynikające z ustawy z września 2022 roku wygasły 30 czerwca, a rząd nie wprowadził żadnego zastępczego systemu wsparcia.
Spółdzielnie nie ukrywają rozgoryczenia – mimo wielokrotnych prób kontaktu z najwyższymi szczeblami władzy, ich apele o pomoc pozostają bez echa. To szczególnie bolesne w sytuacji, gdy mieszkańcy już otrzymują pierwsze podwyższone rachunki.
Średnio 600 złotych miesięcznie więcej
Skala podwyżek przyprawia o zawrót głowy. Portal Parkiet.com podaje, iż średni wzrost opłat za centralne ogrzewanie dla gospodarstwa domowego wynosi 600 złotych miesięcznie. W niektórych spółdzielniach mieszkaniowych podwyżki energii cieplnej sięgają ponad 100 procent.
Wiceministra klimatu Urszula Zielińska przyznaje, iż około jednej czwartej odbiorców korzystających z lokalnych ciepłowni może doświadczyć „umiarkowanych podwyżek” do 20 procent. Ale to nie wszystko – około 10 procent odbiorców może wymagać szczególnej interwencji, szczególnie ci korzystający z ciepłowni, które w 2022 roku zawarły długoterminowe umowy na gaz czy węgiel po ekstremalnie wysokich cenach.
W skrajnych przypadkach podwyżka może wynieść choćby 88 procent. Te dramatyczne wzrosty dotyczą głównie odbiorców na Śląsku, gdzie ciepłownie wciąż rozliczają się według kontraktów z okresu kryzysu energetycznego.
Opłaty za ciepło to większość czynszu
Tragizm sytuacji potęguje fakt, iż opłaty za energię cieplną stanowią około 70-80 procent całych opłat za mieszkanie. To oznacza, iż podwyżka rachunków za ciepło o kilkaset złotych miesięcznie może praktycznie podwoić całkowity koszt utrzymania mieszkania.
Jak informuje portal ZawszePomorze.pl, minister energii Miłosz Motyka szacuje, iż około 8 milionów gospodarstw domowych odczuje wzrost kosztów ogrzewania. Skala problemu jest więc ogromna i dotknie znacznej części polskiego społeczeństwa.
Związek spółdzielni alarmuje, iż podwyżki cen ciepła spowodują znaczny wzrost liczby gospodarstw domowych dotkniętych ubóstwem energetycznym, która w 2024 roku wynosiła około 1,5 miliona. Ten problem może teraz eksplodować.
Rząd obiecuje bon, ale na razie tylko analizy
Minister Motyka zapowiedział wprowadzenie bonu ciepłowniczego jako formy wsparcia dla najbardziej dotkniętych gospodarstw. Portal Bankier.pl cytuje jego słowa o tym, iż koszt takiej pomocy szacowany jest na 300-500 milionów złotych w tym roku, a w przyszłym – na około miliard złotych.
„Byłby dedykowany osobom, które mogłyby być objęte ewentualnymi podwyżkami. Dzisiaj jesteśmy na etapie analizy” – mówił minister pod koniec lipca. Problem w tym, iż mieszkańcy spółdzielni już płacą podwyższone rachunki, a rząd wciąż tylko „analizuje”.
Portal Energia.rp.pl informuje, iż alternatywą dla bonu byłoby przedłużenie zamrożenia cen ciepła do końca 2025 roku, ale kosztowałoby to budżet państwa do 1,5 miliarda złotych. To kwota, której rząd najwyraźniej nie jest skłonny wydać.
Część ciepłowni w ogóle nie potrzebuje pomocy
Paradoksem całej sytuacji jest fakt, iż ponad połowa przedsiębiorstw ciepłowniczych w ogóle nie korzysta już z mechanizmu rekompensat. Jak wyjaśnia wiceministra Zielińska, „znakomita większość gospodarstw domowych korzystających z ciepła sieciowego, mniej więcej sześć na dziesięć rodzin, nie odczuje żadnych wzrostów cen, a niektórzy mogą wręcz spodziewać się lekkich obniżek taryfy”.
To oznacza, iż problem dotyczy głównie tych ciepłowni, które nie zdążyły renegocjować umów na paliwa lub zainwestować w efektywność energetyczną. Portal Finanse.wp.pl podaje, iż branża potrzebuje aż 300 miliardów złotych na modernizację do 2050 roku.
W Warszawie sytuacja wygląda stosunkowo dobrze – koncern Orlen w kwietniu wprowadził choćby spadek ceny ciepła o około 7 procent z poziomu 114 złotych do 105,9 złotych za gigadżul.
Co to oznacza dla Ciebie – sprawdź swój rachunek już dziś
Jeśli mieszkasz w spółdzielni lub wspólnocie mieszkaniowej, natychmiast sprawdź komunikaty od administracji dotyczące zmian w opłatach za ciepło. Nie wszystkie podwyżki wejdą w życie od razu – część może zostać wprowadzona dopiero przed sezonem grzewczym.
Skontaktuj się z administracją budynku, aby dowiedzieć się, z jakiej ciepłowni korzystacie i czy planowane są podwyżki. Im szybciej się dowiesz, tym lepiej będziesz mógł zaplanować domowy budżet na najbliższe miesiące.
Jeśli podwyżka sięga kilkudziesięciu procent, sprawdź czy kwalifikujesz się do już istniejących form pomocy społecznej. Gdy rząd wprowadzi bon ciepłowniczy, będzie on prawdopodobnie uzależniony od dochodów gospodarstwa domowego.
Zimna kalkulacja czy społeczna tragedia
Związek spółdzielni mieszkaniowych nie ukrywa, iż rozumie ekonomiczne uzasadnienie końca dotacji. Dotychczasowy system mrożenia cen rzeczywiście stracił sens, gdy ceny surowców spadły, a spółki miały czas na zawarcie nowych umów.
Problem w tym, iż „poza aspektem ekonomicznym powinien być wzięty pod uwagę przede wszystkim aspekt społeczny” – jak czytamy w liście do premiera. Dla mieszkańców spółdzielni nie ma znaczenia, iż system stracił uzasadnienie ekonomiczne, gdy muszą nagle płacić o 600 złotych więcej miesięcznie.
Zapowiadany bon ciepłowniczy związek uważa „za zdecydowanie spóźniony”. Wsparcie potrzebne jest już teraz, gdy pierwsze podwyższone rachunki trafiają do mieszkańców, a nie za kilka miesięcy, gdy skończy się „etap analizy”.
Polska energetyka w szponach starych kontraktów
Źródłem największych problemów są umowy zawarte w 2022 roku na szczycie kryzysu energetycznego. Portal Parkiet.com wyjaśnia, iż klienci ciepłowni, które wtedy zawarły długoterminowe umowy na dostawy gazu czy węgla po ekstremalnie wysokich cenach, teraz ponoszą konsekwencje tych decyzji.
Niektóre z tych umów przez cały czas obowiązują i powodują „nieadekwatnie wysokie taryfy” u co dziesiątego odbiorcy ciepła. To pokazuje, jak decyzje z okresu paniki energetycznej wciąż rzutują na codzienne życie milionów Polaków.
Ministerstwo zapowiada nowy mechanizm wsparcia skierowany bezpośrednio do gospodarstw domowych dotkniętych podwyżkami, a nie do przedsiębiorstw. To ma być „rozwiązanie celowane, efektywne i sprawiedliwe” oparte na kryterium dochodowym i faktycznie ponoszonych kosztach. Pytanie tylko, czy mieszkańcy spółdzielni doczekają się tego wsparcia, zanim ich budżety domowe definitywnie się rozsypią.