„Ożywić szare komórki, póki czas!”
Gratuluję
Zachwycił mnie list i cudowne rysunki pana Jana zamieszczone w ANGORZE nr 11 („Ożywić szare komórki, póki czas…”). Chciałabym Mu pogratulować na łamach tejże rubryki.
Szanowny Panie Janie, Urzekły mnie Pana rysunki. Nie są one wcale prymitywne. jeżeli już, to dla mnie jest Pan Nikiforem kalamburu. Ja oprawiłabym je sobie w ramkę i powiesiła na ścianie, a Redakcję ANGORY namawiałabym do wystawienia ich z Pana autografem na aukcji Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Muszę też przyznać, iż kilku z nich nie dałam rady odgadnąć! Według podanego przez Pana roku urodzenia jest Pan już 100-latkiem!
Gratuluję i życzę Panu dalszych wielu szczęśliwych lat, pełnych kreatywności i zadowolenia z życia. Ja na emeryturze nadrabiam zaległości literackie. Czytam wszystko: od pozycji naukowych i popularnonaukowych po kryminały, romanse, fantasy i science fiction. Od kilku lat wypisuję też warte zapamiętania cytaty w grubym zeszycie. Czasem jest to tylko jedno zdanie z całego tomu, czasem większy fragment lub kilka fragmentów. To bardzo interesujące doświadczenie. choćby w kryminałach można znaleźć zaskakujące spostrzeżenia, do których warto wracać, a zwykle się je po kilku miesiącach zapomina. Z wyrazami szacunku MAŁGORZATA
To musiało się wydarzyć
Chciałbym za pośrednictwem rubryki listów od czytelników podzielić się swoimi uwagami dotyczącymi wojny w Ukrainie. Przywódcy NATO wykazali skrajną naiwność, nie dostrzegając – wobec powtarzającego się przez wiele lat (!) ignorowania próśb, propozycji i ostrzeżeń Rosji dotyczących wpływów NATO w Europie Wschodniej – iż prędzej czy później musiał zareagować blisko siedemdziesięcioletni były agent KGB w osobie Władimira Putina.
Kiedy w roku 2014 byłem studentem politologii na Wydziale Nauk Społecznych Uniwersytetu Śląskiego, zareagowaliśmy śmiechem na wypowiedź Zbigniewa Brzezińskiego, który twierdził, iż nikt nie spodziewał się pojawienia tzw. zielonych ludzików na Krymie i aneksji półwyspu przez Rosję. Zarówno wśród studentów, jak i przynajmniej niektórych wykładowców zajmujących się polityką zagraniczną Rosji panowało przekonanie, iż w pewnym momencie Rosja zareaguje zbrojnie na nieustanne rozszerzanie NATO i ignorowanie jej żądań w tym zakresie. Nie wiedzieliśmy tylko, kiedy to nastąpi (…).
Cała faktografia dotycząca stosunków między NATO a Rosją od czasów rozpadania się ZSRR wskazywała jasno, iż Rosja musiała w końcu zbrojnie zareagować na powtarzające się ignorowanie jej próśb i ostrzeżeń. o ile nie po to, by odpowiedzieć na rzeczywiste zagrożenie, to po to, aby zachować prestiż i lojalność wśród swoich sojuszników. Rosja nie zachowała się również inaczej, niż zachowałoby się inne imperium na początku XX wieku.
Na takich wzorcach właśnie wychował się i kształcił Władimir Putin. Biorąc pod uwagę, iż choćby pod przywództwem laureata Pokojowej Nagrody Nobla, prezydenta Baracka Obamy, USA otwarcie i jawnie złamały rezolucję ONZ nr 1973 zakazującą lotów nad Libią i przystąpiły do bombardowania wojsk tego państwa, czym walnie przyczyniły się do brutalnego zamordowania jego przywódcy Muammara Kaddafiego, można domniemywać, iż pod żadną prezydenturą Stany Zjednoczone nie zostałyby obojętne, gdyby zostały postawione w sytuacji Rosji w stosunku do Ukrainy – np. gdyby Meksyk zawiązał sojusz wojskowy z Chinami.
Kiedy w grudniu 2021 roku Stany Zjednoczone odrzuciły rosyjskie propozycje gwarancji bezpieczeństwa, w których Rosja domagała się zapewnienia, iż Ukraina nie będzie członkiem NATO, każdy znający fakty poprzednich 30 lat, w szczególności reakcję Rosji na wpływ USA na tzw. rewolucję na Majdanie, musiał pomyśleć: „No, to teraz się zacznie!”. Fakt, iż ani nasi, ani zachodni przywódcy choćby nie rozważyli poważnie tej możliwości i nie podjęli prób rozładowania konfliktu ani przygotowania Ukrainy na nadchodzącą wojnę, świadczy albo o skrajnej naiwności i niezdolności do przewidywania oczywistych i niemal otwarcie zapowiadanych ruchów Rosji, albo o ukrytej i świadomej chęci do wywołania konfliktu zbrojnego, przy zachowaniu wrażenia, iż go nie chcieli. Jest to skrajnie naiwne lub skrajnie cyniczne działanie, a w każdym przypadku bardzo dla nas wszystkich niebezpieczne. POIRYTOWANY ABSOLWENT POLITOLOGII Uniwersytetu Śląskiego
Religia w szkole
Nie powinno mnie to interesować, starego dziada, ale pewne nieścisłości wśród argumentów dotyczących nauki religii w szkole są nie do przyjęcia. Przede wszystkim nie mówmy o nauce religii. Religia nie jest nauką, jest wiarą, przyjęciem pewnych dogmatów; przekazywać można pewne kanony religii. Może być nauka o religii czy religiach, ale to inny temat. Ja pobierałem nauki, gdy religia była w szkole i później, gdy spotykaliśmy się w salce parafialnej. W szkole lekcje prowadził „straszny” i śmieszny proboszcz; o wiele ciekawiej było w salce – młody wikary miał kontakt ze słuchaczami.
Tyle wspomnień… Jak wiadomo, kanony kościelne powstały kilkanaście wieków temu, gdy Ziemia była płaska, a na pewno wszystko, wraz ze Słońcem, kręciło się wokół niej. Potem nastał Darwin, wcześniej był Kopernik. Podziwiam dzieci, choć one mają chłonny umysł i im łatwiej przełknąć naukę i mity. Dopiero z czasem przychodzi otrzeźwienie: Zaraz, zaraz, ulepieni z gliny czy była jakaś ewolucja? Bóg to ideał, samo dobro czy też niegrzeczne dzieci karze plagami? I najgorsze – dzieci słyszą o narodach wybranych. Mojżesz wmawiał swoim, iż są narodem wybranym, a inni? Jezus to prostował, ale za to zawisł na krzyżu, choć dzieci dowiadują się, iż Jezus zawisł na krzyżu, by nas zbawić. Puszczają to mimo uszu i dopiero później przychodzi refleksja: o co tu chodzi? O narodzie wybranym przypomniała nam druga wojna światowa. By uniknąć całego zamieszania, to jednak nauka niech zostanie w szkole, a propagowanie zasad wiary zostawmy w kościołach. Spotkania religijne mogą się odbywać w budynkach szkolnych, zwłaszcza jeżeli parafie nie posiadają odpowiednich pomieszczeń. Inną sprawą są koszty, i czy to nie jest czasami temat główny? Pozdrawiam MARIAN HOLEWIŃSKI
Pisodór
Czy ma coś wspólnego armata z jajkiem, choćby wielkanocnym? Ano ma, ale w określonych warunkach. Jajko zbyt długo leżące (nawet to rzekomo świeże, ale rozbite) i armata po wystrzale wydzielają ten sam nieprzyjemny zapach. To zapach lub – jak kto woli – smród, jaki wydziela siarkowodór. W jajku następuje rozkład białka i innych składników. Natomiast każda łuska wypełniona prochem, bez względu na to, czy to proch w pręcikach czy pocięty, jest pokryta wewnątrz paseczkami (ok. 1 cm szerokości) flegmatyzatora. Jest tam po to, aby ciśnienie spalonego prochu nie rozsadziło łuski, zakleszczając armatę. Prościej: też się spala, ale „powoli” i flegmatycznie, stąd ta nazwa. Na lufach armat czołgów i haubic samobieżnych jest takie zgrubienie. To przedmuchiwacz, który wysysa z lufy przykry odór siarkowodoru, również z wnętrza wieży, gdzie jest obsługa.
Ktoś pomyśli, iż to dziwne porównanie, a może choćby przesada. Piszę o tym porównaniu, bo nie uważam, iż pisowcy nie przesadzili w bajdurzeniu po naturalnej śmierci Pani Barbary Skrzypek w obecności jej męża. Przesada jest wtedy, gdy ktoś zje bez popijania trzy pizze. Nie ma jej, gdy ktoś bezczelnie oskarża prokuratora o zabójstwo świadka. A iż potocznie mówi się „odór” o tym przykrym zapachu wydzielanym z zepsutego jajka czy armaty, to nie będzie chyba przesadne określenie tego, co wydzielają ze swoich ust o tej śmierci pisowcy, jako pisodór. To już u nich, pisowców, znany mechanizm: przerzucić odpowiedzialność z agresora na ofiarę, dodając do plugawej narracji „ale”.
Otwierając dalej furtkę do usprawiedliwienia, sugestii tylko po to, aby zaistniała jakaś „współodpowiedzialność” drugiej strony. Przykłady? „Oczywiście gwałt to przestępstwo, ale po co tak się ubierała?”; „Oczywiście pobicie geja to haniebny czyn, ale po co się tak afiszował?”. Nawet gdyby Pani Wrzosek nie prowadziła tego przesłuchania, to pisowcy i tak znaleźliby inny punkt zaczepki. A to sala była nie taka. A to pytania były zbyt dociekliwe. A tak w ogóle, według nich, to p. Barbara nie powinna być przesłuchiwana. A może pisowcy, po przegranych wyborach, potrzebują mitu politycznych prześladowań? Po tym, co do tej pory zrobili i będą robić, z pewnością tak. A tak po ludzku, to wszyscy – choć głośno tego nie mówią – w tym i ja z rodziną, współczują głęboko rodzinie Pani Barbary Skrzypek z powodu jej śmierci. Jest to typowy, pisowski mechanizm testowania granic. Jak ze starymi jajami, które nie psują się jednakowo. Wrzucają kłamstwo – bo nie ma „ale” w walce z nim, i patrzą, co się stanie. jeżeli zniknie (jajo nie jest zepsutym zbukiem), można spróbować innego (kolejne jajo). jeżeli zadziała (śmierdzi) pchać dalej (rzucać kolejne).
No, może nie tak od razu. Najpierw tylko pytania. Potem aluzje. Potem zarzuty. Nie trzeba fałszować rzeczywistości, wystarczy pozwolić, by ktoś to zrobił. To nie pani Wrzosek ułatwiła oskarżenia. To politycy, którzy raz po raz rzucają oskarżenia bez dowodów, testując, jak daleko mogą się posunąć. To media, choćby te uważane za niezależne, zamiast powiedzieć o śmierci na skutek przesłuchania, iż to kłamstwo – mówią i piszą „kontrowersje wokół śmierci”. To dziennikarze przesuwają uwagę z oskarżenia prokuratora o morderstwo na wadliwość przepisów o przesłuchaniu świadka. To my, społeczeństwo (nie ja), już się przyzwyczajamy do tego poziomu debaty – a może już się przyzwyczailiśmy? A jeżeli tak, to nie zdziwię się, gdy Jarosław Kaczyński kiedyś umrze spokojnie w swoim łóżku – czego mu życzę! – jakiś dziennikarz, urządzony już wygodnie tam, gdzie sugerował już dawno Kisielewski, napisze: „Położył się do łóżka i umarł – łóżka powodują śmierć”. Ilu takich będzie, którzy w to uwierzą? Nie wiem i wątpię, czy ktokolwiek wie. ZBIGNIEW M.
Dwa oblicza posłanki
Przy każdej nadarzającej się okazji zabiera głos, zaczynając od: „Moim zdaniem…”. Niedawno wypowiadała się w związku ze śmiercią Pani Barbary Skrzypek. I teraz argumenty – wydawałoby się logiczne i uzasadnione. Bądź co bądź reprezentuje partię o pięknej nazwie Prawo i Sprawiedliwość. Dlaczego jest to dla mnie zaskakująca metamorfoza? Ano dlatego, iż pamiętam doskonale tę Panią, gdy podczas rządów PiS-u pełniła zaszczytną i odpowiedzialną funkcję marszałka Sejmu. Panią Elżbietę Witek, bo o niej tu mowa – poznałem wówczas, niestety, z jak najgorszej strony. Żadnej własnej inicjatywy. Bezmyślne wykonywanie poleceń partyjnego szefa.
Takim marszałkiem Sejmu mógłby być każdy poseł lub posłanka po kilkunastominutowym przeszkoleniu. Przypominam sobie, jak Pani Witek odpowiadała na pytania jednej z sejmowych komisji śledczych, chyba do spraw wyborów kopertowych: „Nie pamiętam”, „Nie wiem”, „Nie wiem”, „Nie pamiętam”. I tak w koło Macieju. Specjalnie nie byłem tym zaskoczony. A dzisiaj – pełna metamorfoza! „Uważam, że…”, „Moim zdaniem…”, itp., itd. Bieżąca polityka i jaka odmiana pani posłanki. Śmiać się czy płakać? Raczej to drugie. JAN STANISŁAW W.
Problemów kilka…
Z żoną czytamy ANGORĘ od zawsze, mamy teczkę w tej chwili w Żabce. „Angora” i „Polityka” – dwa pisma w miarę wiarygodne. Mam 83 lata i ponad 30 lat jeździłem po świecie. Coś tu w Polsce przeżyłem i porównałem ze stroną światową. No i, niestety, bliżej nam do Afryki; całe szczęście, iż nie ze wszystkim. Przeczytałem felieton Pana Jana Śpiewaka, dość śmiały wreszcie. Co prawda już Pan Szpak od dość dawna naszą elitę (???) rządzącą nazywa nierobami. No tak, ale Pan Jan dodał, iż to „kamienicznicy”, niestety, o mentalności „kamienicznika”. To dlatego polityka mieszkaniowa jest taka, bo jak można robić ustawy niesprzyjające własnym interesom? Dla nich nieważne są cudze potrzeby, a jeszcze tym bardziej te przeszkadzające w dochodach.
W tym środowisku pazerność to już tradycja. A społeczeństwo? Na pierwszych posiedzeniach Sejmu dano do zrozumienia – doradca Carosa podpowiedział, iż zmiana ustroju i zmiana rządu dają możliwość zerwania umów pożyczkowych, ale musi być uchwała sejmowa. I co? Nasi „patrioci” nie skorzystali, a natychmiast finansjera – pożyczkodawcy – doliczyła odsetki i tak około 300 mld dolarów urosło do ponad 400 mld. Wracając do mieszkań dla młodych. Za „wrednej komuny” w 1964 r. (co prawda dzięki dobrze płatnej dodatkowej pracy) miałem wpłatę na mieszkanie trzypokojowe w wysokości 10 500 zł, w sytuacji gdy „czy się stoi, czy się leży, dwa tysiące się należy”, i otrzymałem je po dwu latach. Do tego kredyt był obciążany na 5 proc. (powyżej 8 proc. to była lichwa, i to karalna).
I kolejne kłamstwo mediów, iż budownictwo wielkiej płyty było byle jakie. To moje stoi do tej pory i wymaga jedynie okresowych remontów. Obecne, mało iż jest drogie, to jest fatalnie wykonane i już w krótkim czasie muszą być poprawki, a czasami kupujący nie otrzymują notarialnego prawa własności lub są obciążani kredytem dewelopera. Mam tego liczne przykłady wśród znajomych. Problem samotności starszych ludzi i brak mieszkań dla młodych można by częściowo rozwiązać tak: budujemy kompleksowy (20 do 40 mieszkań średnio o pow. ok. 30 m2), z placem w środku nakrytym szklanym dachem, z możliwością spaceru i propozycją dla ludzi starszych, aby swoje mieszkanie wynajęli młodym za wpłatę wstępną i spłacanie czynszem ich mieszkania.
Wynik? Seniorzy są w grupie, nawzajem się wspierają, mogą zamówić okresowo przychodzącego lekarza, pielęgniarkę i zorganizować wspólną kuchnię (obiady). Wstępnie opracowywałem taki plan budynku i organizację mieszkańców – na jednego mieszkańca wyszło około 1800 zł. To wszystko mogłoby działać jako stowarzyszenie lub fundacja z prowadzącym za 6 – 8 tys zł. Podobno w Szczecinie jest coś podobnego, ale tam wywindowano opłatę do ponad 3500 zł. I kto ma to załatwić? Ludzie, którzy by uderzali we własne interesy? I tu jest tragedia. Transformacja! Wolny handel, który okazuje się wspaniałą okazją dla oszustów i złodziei.
Przecież to oni popierali transformację jako zwycięstwo nad „komuną”. To oni wykorzystali robotniczy protest i stworzyli komedię walki robotników o kapitalizm i w tej chwili bez przerwy atakują, kłamiąc, jak to było źle. Co było złe, to było. Ja, będąc z bardzo biednej rodziny, skończyłem studia. Było niebogato, ale trzeba było odbudować kraj, budować szkoły, mieszkania i tworzyć przemysł. Jeździłem po świecie i tam czytałem: byliśmy w końcówce lat 60. XX w. uważani za 10. albo 11. przemysł na świecie, a teraz nie chcą nas choćby w dwudziestce. Poza tym przecież zostaliśmy wtedy oddani do strefy wpływów ZSSR i jako członkowie tego paktu spłacaliś my pomoc wojenną (podobno 50 lat).
No cóż, szkoda się rozczulać, bo: „to se nie wrati”. Ale trudno przepuścić tak wielkie poświęcenie „wybrańców narodu”, gdy 6 ministrów rezygnuje z intratnych stanowisk i udaje się do europarlamentu, aby na szerokim polu walczyć o dobrobyt polskiego społeczeństwa, nie mówiąc o swoich niemal trzykrotnie wyższych poborach. Życzę dalszych artykułów bliskich prawdy i pozdrawiam Pana Szpaka. SENIOR
Sędziowie przy urnach
Zwracam uwagę na głosy do wzięcia lub… stracenia przez p. R. Trzaskowskiego. Nie będzie ich dużo (kilka – kilkadziesiąt tysięcy), ale przy wyrównanej drugiej turze mogą ważyć. I w większości chyba będą to głosy tych, którzy głosowali na Koalicję 15 X.
O co chodzi? O fanatyzm części ludzi Iustitii, żądnych zemsty za lata rządów Ziobry. Ofiarami mają być sędziowie mianowani przez A. Dudę. Mają być zdegradowani za… No, właśnie, za co? Za to, iż po wielu latach studiów, aplikacji, stażów na sędziów mianował ich prezydent atrapa? Bo winą ich było, iż B. Komorowski przegrał w 2015 r.? Nie po to uczyło się tysiące osób, by odmówić pierwszej sędziowskiej nominacji, bo prezydent „niewłaściwy”. To chore. W latach stalinowskich np. karano za bycie oficerem WP przed IX 1939 r. lub za „sanacyjnego” urzędnika. Zakazywano bycia lekarzem, prawnikiem, dlatego iż ktoś był w AK. „Karano” i dzieci „niewłaściwych” rodziców, jeżeli chciały studiować. Chce Iustitia kar, to niech zajmie się prawdziwymi przestępcami: Duda, Witek, Terlecki, Kaczyński, Morawiecki, Szydło, Ziobro, Święczkowski, Czarnek, Kurski itd. Ale czy „Polska 2050” i PSL tego chcą? „Lepiej” karać tych, którzy mieli „szczęście” dostać pierwszy awans sędziowski od A. Dudy.
Panie Rafale Trzaskowski, jak chce pan być Prezydentem IV RP, to pan, premier Tusk, minister Bodnar, marszałek Hołownia głośno, jednoznacznie, publicznie zagwarantujcie tym SĘ- DZIOM, iż ich nominacje i stanowiska nie będą kwestionowane; iż SĄ WAŻNE. Dobrze, by zrobili to też odnośni ludzie Iustitii. W moim wypadku to 7 głosów „ZA”/„PRZECIW”; minimum (w 2023 r. za Koalicją). Proszę nie mieć za złe i nie obrażać się.
To, iż w latach 2015 – 2023 IV RP „rządzili” kryminaliści, nie znaczy, iż moje dziecko (i inne) też jest takie. To różne sprawy. Po latach dzielenia na „właściwy, pierwszy sort” i na „zbrodniczą, zdradziecką, niewłaściwą mordę drugiego sortu oraz po sformułowaniach typu: oszalała macica, lewacka dziewka, pijaczka, morderczyni dzieci, inwentarz, blondynka, kretynka; lewactwo, demoralizator dzieci, rudy łeb, ryża morda, niemiecki pachołek, szwab, zdrajca, wynocha za Odrę, sfora ryżego, barbarzyńca o pustym sercu, dzicz, kinowa świnia, pedał, ideologia, a nie ludzie, tęczowa i czerwona zaraza; zbok; komuch, cham, ubek itd. (tak „władza” mówiła o samodzielnie myślących obywatelach IV RP) – wróćmy do łączenia i współpracy społeczeństwa polskiego. Zrozumienie sędziów nominowanych przez A. Dudę do tego zadania należy. Pan ma ŁĄCZYĆ społeczeństwo polskie, a nie dalej dzielić! A wielu nominatów pana Dudy nim gardziło. Ale, jak pisałem, nie po to kończyli odpowiednią edukację, by rezygnować z marzeń, ambicji i pracy. PIOTR
Humanitarnie
Odbierając masowo prawa jazdy, policja i sądy podbijają bębenek, a środki przekazu temu kibicują z radością. Nie wiem, czy ktokolwiek zastanawia się nad osobą bezwzględnie pozbawioną prawa jazdy. Wiele z tych osób nie może dojechać do pracy, po zakupy czy do lekarza. Nie wiem, czy w jakimś innym kraju takie masowe sankcje są stosowane. Wiem z opowiadań, iż np. w USA często taka sankcja tylko ogranicza się do niektórych wyjazdów. Myślę, iż bardziej humanitarne i skuteczne są kary finansowe czy upublicznienie przewinienia. Nie każdy może być wożony przez szofera. Pozdrawiam JAN DĘBEK