List do Andrzeja Dudy: "Szanowny Panie Prezydencie! Zapłacze po Panu choćby kryształowy żyrandol"

3 godzin temu
Szanowny Panie Prezydencie! Wielu w to nie wierzyło, ale to prawda: nadszedł ten moment, gdy nie będzie Pan musiał robić przerw w jeżdżeniu na nartach, by sprawować najwyższy urząd w państwie.


Ogromne to musiało być dla Pana poświęcenie, ale na szczęście po dziesięciu latach trudu i znoju może pan już cały czas trzymać w dłoni kijek – a nie długopis – i to choćby podczas sierpniowych upałów.

To wzruszająca chwila, gdy zapłacze po Panu choćby kryształowy żyrandol w Pałacu Prezydenckim. Mimo iż cały czas Pan zastrzegał, iż nie jest jego strażnikiem, w prawdziwym niebezpieczeństwie może się znaleźć dopiero teraz. W przeciwieństwie do Konstytucji.

Wiele nas Pan, jako społeczeństwo, nauczył od 2015 roku. Na początku nauczył Pan nas, jak Pan ma na imię. Gdy Jarosław Kaczyński wyciągnął Dudę w kampanii jak królika z kapelusza, wszyscy myśleli, iż chodzi o Piotra, przewodniczącego pisowskiej "Solidarności". Ale nie, chodziło o Pana – Andrzeja.

Trochę to potrwało, ale wszyscy nauczyli się tego imienia, a choćby jeżeli nie, to przynajmniej zapamiętali, iż zaczyna się na literę A. To był jednak dopiero początek nauk, które w ciągu dekady przekazał Pan społeczeństwu. Nie jest jednak moją rolą wyliczanie ich wszystkich – mam trochę mniej czasu w napisanie tego listu, niż Beata Szydło na publikację wyroku Trybunału Konstytucyjnego – dlatego wspomnę tylko o niektórych.

Nauczył nas Pan między innymi, iż skromność jest najważniejsza. Będąc pierwszą osobą w państwie, przez cały czas można mieć nad sobą szefa, który wydaje polecenia, rozlicza i wymaga. Wiele rzeczy można o Panu powiedzieć, ale z pewnością nie to, iż po przeprowadzce do Pałacu woda sodowa uderzyła Panu do głowy. Najwyższy urząd? Pierwszy obywatel? Oczyma wyobraźni można zobaczyć, jak zawstydzony macha Pan zbywająco ręką. Cały Pan.

Nauczył nas Pan też – swoimi przemówieniami – iż głos prezydenta powinien być słyszalny w całej Polsce i Europie. I sądząc po wysiłku, jaki malował się na Pańskiej twarzy, robił Pan co w ludzkiej mocy, by tak się stało. Co prawda złośliwi powtarzali, iż mimo wszystko nie musi Pan aż tak krzyczeć, bo przecież ma Pan mikrofon, ale… kto by zwracał uwagę na takie przytyki.

Dzięki Panu nauczyliśmy się profilaktycznie ściszać telewizor i choćby z zamkniętymi oczyma trafiać w klawisz, który ogranicza decybele w komputerze. jeżeli to nie jest Pańska wielka zasługa w edukacji medialnej społeczeństwa, to nie wiadomo, co nią jest.

Nauczył nas Pan – trochę jak kucyki Pony – magii przyjaźni. Że wobec kolegów trzeba być lojalnym – za wszelką cenę. Logika logiką, doktryna doktryną, ale jeżeli bardzo chce się zagwarantować bezkarność kumplom – przestępcom to można i to jeszcze przed prawomocnym wyrokiem. A jak sprawa się rypnie, to najwyższej znowu się ich ułaskawi, tylko tym razem już naprawdę. Na tak genialne w swej prostocie rozwiązanie mógł wpaść tylko prawnik Pańskiego kalibru.

Co przyniesie przyszłość? Kto wie, może za czasów Pana następcy koncepcja ewoluuje i jego koledzy będą mieli gwarancję bezkarności już przed popełnieniem kradzieży, gwałtu lub zabójstwa, ale to Pan zostanie zapamiętany jako ten, od którego wszystko się zaczęło. I słusznie.

W różnych sytuacjach uczył nas Pan, iż wszyscy zasługują na drugą, piątą i dwudziestą szansę. Jak inaczej spojrzeć na przykład na to, iż odebrał pan ślubowanie do Trybunału Konstytucyjnego od partyjnych towarzyszy: prokuratora, który zwalczał demokratyczną opozycję w PRL-u i znanej hejterki? Nie chcę Pana porównywać do Jezusa – mogłabym być ścigana za obrazę uczuć religijnych i to przez aż dwie różne grupy wyznawców – więc stwierdzę tylko, iż nielicznych byłoby stać na taką wielkoduszność.

Przede wszystkim nauczył nas Pan jednak, iż trzeba mówić to, co chce się powiedzieć, bez względu na wszystko, w tym na fakty. Właśnie na tym polega odwaga intelektualna prezydenckiego formatu. Pańskiego formatu.

A więc można nazywać Unię Europejską wyimaginowaną wspólnotą, choć samemu jako poseł w Brukseli dostawało się pensję w prawdziwych euro. Można to robić, mając za plecami dworek wyremontowany za unijne środki. I można mówić to w mieście, które dzięki przynależności Polski do Wspólnoty wybudowało obwodnicę. A potem szeroko się uśmiechnąć.

Doprawdy, wielu rzeczy nas Pan nauczył, Panie Prezydencie. A już najbardziej tego, iż można się uczyć przez całe życie i przez cały czas kilka będzie z tego wynikać.

Idź do oryginalnego materiału