Lisicki: Dla Tuska Kaczyński i Le Pen to to samo. Ziemkiewicz: Miliony naiwnych to kupują

2 dni temu
Zdjęcie: Rafał Ziemkiewicz i Piotr Lisicki. Polska Do Rzeczy Źródło: YouTube


Na razie nie do końca jeszcze wiemy, jak wielkie były zwycięstwo Zjednoczenia Narodowego we Francji. Pytanie, na ile Marine Le Pen uda się osiągnąć to, co chce osiągnąć, czyli większość bezwzględną – mówi w programie "Polska Do Rzeczy" Paweł Lisicki.


Już w najbliższą niedzielę odbędzie się druga tura wyborów parlamentarnych we Francji. W minioną niedzielę, w pierwszej turze, najlepszy wynik zanotowało Zjednoczenie Narodowe, czyli formacja Marine Le Pen. Wywołało to panikę w wielu europejskich stolicach. Ugrupowanie prezydenta Emmanuela Macrona było dopiero trzecie. Teraz trwa akcja jednoczenia się przeciw Le Pen, która przez liberalno-lewicowe media jest określana jako polityk "skrajnie prawicowy".


Przy okazji poprzednich wyborów, przed II turą wyborów parlamentarnych we Francji dochodziło do uformowania się tzw. frontu republikańskiego. Oznacza to, iż okręgach, w których rywalizowały ze sobą trzy osoby, kandydat z najniższym wynikiem w I turze wycofywał się i przekazywał swoje głosy drugiemu kandydatowi, który rywalizował z kandydatem Zjednoczenia Narodowego. Po niedzielnym głosowaniu taką koalicję wszystkich sił "demokratycznych i republikańskich" przeciw partii Marine le Pen zaapelował prezydent Francji, Emmanuel Macron.


Zwycięstwa Marine Le Pen obawia się także premier Donald Tusk wskazując, iż podobnie jak PiS, ma ona powiązania z Rosją.


Lisicki i Ziemkiewicz komentują


– Do tej pory było tak, iż udawało się siłom demokracji liberalnej utworzyć kordon sanitarny i w drugiej turze jednoczyła się lewica i tzw. prawica i partia Macrona. Teraz wygląda na to, iż to im się nie uda – ocenił w nowym odcinku programu "Polska Do Rzeczy" redaktor naczelny tygodnika "Do Rzeczy" Paweł Lisicki.


Publicysta Rafał Ziemkiewicz zauważył, iż Francję czeka to samo, co stało się w Polsce w 2005 i 2015 r., po wygranej PiS. – To samo, tylko na sterydach. Tam naprawdę może się krew polać. Będzie chaos, bunt elit. A pamiętajmy, iż Francja to jest wręcz modelowo biurokratyczny kraj, więc jak ta biurokracja będzie sabotować polecenia parlamentu i rządu, to będzie niewesoło – wskazał. – Mamy to samo, co było u nas przy okazji anty-PiSie i "ośmiogwiazdkowcach", którzy teraz dorwali się do władzy – akcja niedopuszczania do władzy "faszystów". Nie wiąże się z jakimkolwiek programem, ale "byle tylko nie rządziła Le Pen". Noddać władzę lewakom czy imigrantom. Czysta, klasowa nienawiść – dodał.


– Mamy do czynienia z wyborami demokratycznymi. Ludzie mogą wybrać Le Pen, ale okazuje się, iż nie mogą jej wybrać, ponieważ elity mówią "nie", a jak spróbujecie ją wybrać, to będzie wielki bunt, palenie samochodów, niszczenie sklepów. Argument siły, argument przemocy – komentuje Lisicki.


Zwiastun 309. odc. programu "Polska Do Rzeczy". Całość dostępna dla naszych Subskrybentów.
Idź do oryginalnego materiału