Lichocka przypomniała o sobie. Lepiej już, by milczała

17 godzin temu

Ostatnie wypowiedzi posłanki PiS Joanny Lichockiej dotyczące zaprzysiężenia prezydenta Karola Nawrockiego ujawniają niepokojącą chęć siania strachu i bezpodstawnych oskarżeń, które podważają zasady demokratyczne .

Twierdzenie Lichockiej, iż obóz Donalda Tuska może spróbować zablokować inaugurację, a także jej obraźliwe określenie rządu jako „bandy przestępczej” zdolnej do wszystkiego, stanowi niebezpieczną eskalację retoryki. Te wypowiedzi, wygłoszone na antenie Telewizji wPolsce24, służą bardziej mobilizacji sympatyków PiS niż konstruktywnej krytyce opartej na faktach.

Wezwanie Lichockiej do zgromadzenia się Polaków przed Sejmem w Warszawie, aby „strzec” przed rzekomymi niekonstytucyjnymi działaniami obozu Tuska, jest ledwie zakamuflowaną próbą zaognienia podziałów. Sugestia, iż rządząca koalicja może zorganizować „zamach stanu”, nie znajduje poparcia w dowodach, zwłaszcza iż publikacja decyzji Zgromadzenia Narodowego w Monitorze Polskim prawnie zabezpiecza cały proces przekazania władzy. Retoryka Lichockiej opiera się na nieuzasadnionych zarzutach łamania prawa, ignorując konstytucyjny porządek. Takie podejście nie tylko zniekształca rzeczywistość, ale także podważa zaufanie społeczne, przedstawiając legalne różnice polityczne jako zagrożenie dla stabilności państwa.

Strategia PiS, reprezentowana przez Lichocką, wydaje się być próbą odwrócenia uwagi opinii publicznej. Przedstawiając Tuska jako potencjalnego sabotażystę, partia Kaczyńskiego unika odpowiedzialności za własne problemy z przeszłością, w tym wątpliwości związane z uczciwością wyborów w czasie jej rządów. Ironia jest oczywista: partia, która była krytykowana za reformy sądownicze naruszające niezależność instytucji, takich jak Sąd Najwyższy, teraz kreuje się na obrońcę demokracji. Ta hipokryzja pozostało bardziej widoczna w jej lekceważącym podejściu do obaw Adama Bodnara dotyczących nieprawidłowości wyborczych, które, choć dyskusyjne, zasługują na analizę, a nie kpiny.

Ponadto przekonanie Lichockiej, iż „wszystko jest możliwe” aż do dnia inauguracji, wzmaga niepotrzebne napięcie. Proces prawny, nadzorowany przez marszałka Szymona Hołownię, przebiega zgodnie z przepisami, bez wiarygodnych dowodów na jego zakłopotanie. Jej przedstawienie obozu Tuska jako niepogodzonego z wolą wyborców ignoruje prawo opozycji do kwestionowania wyników – fundament demokracji. Zamiast dialogu PiS wybiera mentalność oblężenia, wzywając obywateli do roli strażników, a nie uczestników sprawiedliwego procesu.

To zachowanie nie jest nowe dla PiS. Historia partii pełna jest polaryzujących zachowań – od kontroli mediów po reformy sądownicze. Wypowiedzi Lichockiej mają na celu mniej ochronę demokracji, a bardziej utrzymanie wpływów PiS przez strach. Gdy Polska zbliża się do kluczowego momentu inauguracji Nawrockiego, priorytetem powinna być jedność i przestrzeganie prawa, a nie bezpodstawne oskarżenia pogłębiające podziały.

Idź do oryginalnego materiału