"Lex Tusk" groźne nie tylko dla lidera PO. Polska gospodarka straci na tym zamieszaniu

10 miesięcy temu
Zapowiedź Andrzeja Dudy o podpisaniu tzw. lex Tusk oznacza nie tylko polityczne trzęsienie ziemi. Oberwie również gospodarka. O niepodpisywanie ustawy apelowały środowiska biznesu i przedsiębiorców. Boją się, iż przepisy łamiące prawo odstraszą zagranicznych inwestorów i osłabią gospodarczą pozycję Polski.


– Podpiszę ustawę o komisji ds. badania rosyjskich wpływów w Polsce – powiedział w poniedziałek prezydent Andrzej Duda. Równocześnie prezydent zdecydował się skierować ją do tzw. kontroli następczej w Trybunale Konstytucyjnym.

Decyzja Andrzeja Dudy będzie miała znaczenie nie tylko polityczne, ale i gospodarcze. Jeszcze przed podpisaniem ustawy o jej odrzucenie apelowała m.in. Rada Przedsiębiorczości.

Zdaniem Rady ustawa jest rażącym przykładem grzechów polskiego systemu stanowienia prawa oraz "tworzy precedens, który w przyszłości może prowadzić miliony Polaków do pozbawiania gwarantowanych przez konstytucję praw obywatelskich".

Dość dosadnie wytłumaczył to w TVN24.pl prezes Polskiej Rady Biznesu Wojciech Kostrzewa.

– Raz stworzona instytucja może być za pół roku wykorzystania przeciwko dziennikarzom, za pół roku przeciwko przedsiębiorcom, a za jakiś czas na przykład przeciwko naukowcom – powiedział Kostrzewa.

Dodał, iż wprowadzenie takiej instytucji jak taka komisja i ewentualne rozprzestrzenienie się jej na inne obszary może oznaczać, iż o ile ktoś inwestuje w Polsce, to może być ukarany za jakiś czas z powodu, iż "prowadził handel z kimś, z kim w danym momencie z perspektywy politycznej nie powinien".

"Polscy przedsiębiorcy właśnie w nieprzewidywalności systemu prawnego w Polsce od lat widzą największą przeszkodę dla rozwoju swojej działalności, podnoszenia nakładów inwestycyjnych, a co za tym idzie dla tworzenia nowych, lepszych miejsc pracy, bez których nie zbudujemy zamożności państwa i dobrobytu społeczeństwa" – argumentowała Rada przed zapowiedzią Andrzeja Dudy.

– Straszne jest to, iż odrzucamy wszelkie zasady tworzenia prawa i funkcjonowania systemu, którymi Europa szczyciła się od czasów rzymskich. Instancyjność, prawo do obrony, które jest jednym z najważniejszych elementów instytucji prawa rzymskiego, które funkcjonowało w Europie przez dwa tysiąclecia – mówił Kostrzewa w TVN24.

"Tworzenie prawa na czysto polityczne zamówienie niszczy nie tylko wewnętrzne zaufanie obywateli, w tym przedsiębiorców, do Państwa, ale dodatkowo wprowadza nieodwracalne szkody dla reputacji naszego kraju na arenie międzynarodowej i dla napływu inwestycji zagranicznych" – zwraca uwagę Rada Przedsiębiorczości.

Co z Komisją Europejską?


Nie ma też co liczyć na to, iż ustawa przejdzie niezauważona na świecie. Już dziś pojawiają się głosy, iż ustawa zwana lex Tusk będzie dla Komisji Europejskiej kolejnym dowodem na to, iż Polska ma bardzo poważny problem z praworządnością.

Utworzenie w Polsce specyficznego parasądu z szerokimi uprawnieniami, bez możliwości odwoławczych i nie ponoszącego żadnej odpowiedzialności z pewnością wzbudzi na świecie kolejne wątpliwości co do stanu praworządności w Polsce. Komisja Europejska jeszcze nie zabrała głosu w sprawie "lex Tusk", ale nie ma wątpliwości, iż potraktuje to jako otwarcie kolejnego frontu walki naszych władz ze zjednoczoną Europą.

Nie wiadomo też, jak ten krok potraktują Stany Zjednoczone. Ambasador USA w Polsce, Mark Brzezinski wysłał niedawno do polskich władz list w sprawie procedowanej przez Sejm ustawy o przekształceniu prawa użytkowania nieruchomości. Ambasador wprost ostrzega przed zagrożeniem dla infrastruktury krytycznej i pogorszeniem wzajemnych relacji. Zaleca rządowi organizację konsultacji międzyresortowych.


Brzezinski wyjaśnił, iż kraje te "mogą przedsięwziąć w polskiej infrastrukturze krytycznej inwestycje wysokiego ryzyka lub nietransparentne". Skutek? "To mogłoby wpłynąć na działania Stanów Zjednoczonych, dwustronne relacje, działania NATO i przedsięwzięcia na terenie Polski".

Przypomnijmy też, iż władze USA ostro interweniowały również wtedy, gdy zagrożony był należący do Amerykanów TVN. Tymczasem Jarosław Kaczyński wyzwał ostatnio dziennikarza tej stacji od "przedstawiciela Kremla".

A wiceszef MON Wojciech Skurkiewicz wyznał, iż przed komisją ds. badania rosyjskich wpływów powinno stanąć "wielu dziennikarzy". To z pewnością nie przejdzie bez echa w Waszyngtonie.

Idź do oryginalnego materiału