Lewicka: PiS kieruje się jedną zasadą "wróg mojego wroga jest moim przyjacielem"

8 godzin temu
Logicznie rzecz ujmując, próba zrozumienia narracji polityków PiS po wydarzeniach w Białym Domu, skazana jest na niepowodzenie.


Oto bowiem sprawa wydaje się jasna: amerykański prezydent oraz jego zastępca brutalnie, po gangstersku, napadli na Wołodymyra Zełenskiego, próbowali go okraść i upokorzyć, co się akurat nie udało, jak zawsze, gdy chamstwo spotyka się z godnością.

Czarno na białym pokazali tym samym światu, jak traktują sojuszników i z jaką atencją odnoszą się do Rosji. A Rosja to nasz wróg odwieczny. Innego statusu nie ma i mieć nie może. W czasach komunizmu takich jak Trump i Vance nazywano "towarzyszami podróży", a skoro teraz obaj towarzyszą Putinowi, to nam z nimi ewidentnie nie po drodze. Co zaś piszą politycy PiS? Proponuje dwie wypowiedzi na X, bo one ilustrują postawę całości tego środowiska.

Janusz Kowalski: Zachowanie prezydenta Ukrainy jest wyjątkowo niezrozumiałe. o ile nie jest się gotowym na zawarcie porozumienia, to nie organizuje się spektaklu medialnego, aby swojego sojusznika nr 1 obrazić i narazić swoją ojczyznę na niebezpieczeństwo.

Nic się tu nie zgadza, mamy całkowite odwrócenie wektorów i znaczeń. Niezrozumiałe było zachowanie Amerykanów, nie Ukraińca. To oni zorganizowali spektakl medialny, nie on. To oni chcieli okraść Ukrainę z jej dóbr naturalnych, on próbował chronić swój kraj przed umową w kolonialnym stylu, przed wyzyskiem bez żadnych gwarancji.

Kazimierz Smoliński: Oceniam tutaj krytycznie postawę Zełeńskiego, bo to jemu powinno głównie zależeć na tej umowie, tak ważnej dla Ukrainy. W zamian pozwolił sobie na kłótnię z prezydentem USA. Nieodpowiedzialne.

Naprawdę ukraińskiemu prezydentowi powinno zależeć na tym, żeby rozdać Amerykanom, co tam jeszcze nie zajęli albo nie zniszczyli Rosjanie? Zgodzić się na zawieszenie broni, które będzie zamrożeniem konfliktu, da Moskwie czas na odbudowę potencjału i kolejny atak, powiedzmy w 2028 albo 2030 roku?

Zełenski miał zawierzyć los swojego narodu człowiekowi, który opowiada, iż wierzy Putinowi? Że może Putin innych oszukał, ale jego nie oszuka? No, wolne żarty. Putin jest wiarołomny, umowy są dla niego warte tyle, ile papier, na którym zostały spisane i rozumie tylko argument siły.

To powinno być przecież jasne dla polityków PiS, którzy na co dzień straszą Rosją, przywołują wypowiedzi Lecha Kaczyńskiego z Gruzji i przekonują, iż są jedyną w kraju antyrosyjską siłą polityczną. jeżeli zaś piszą to, co piszą, to tylko dlatego, iż mają jedną jedyną zasadę: wróg mojego wroga jest moim przyjacielem.

Pierwszym i jedynym wrogiem Jarosława Kaczyńskiego jest Donald Tusk i obecna władza. Jak się okazuje, PiS jest gotów wspierać Trumpa w jego planach wzmocnienia Rosji tylko dlatego, iż Trump nie lubi demokratycznych polityków i Unii Europejskiej.

Kaczyński szczyci się znajomością historii, powinien więc sobie przypomnieć, jak to Polska sanacyjna, wykorzystując fatalną sytuację Czechosłowacji na konferencji w Monachium, wysłała wojsko na Zaolzie i też wyszarpała na swoją rzecz kawałek czechosłowackiej ziemi. Byli wówczas ludzie, którzy doskonale rozumieli, co się święci.

Adam Próchnik zauważył, iż "na stole konferencyjnym znalazła się Czechosłowacja, ale jutro będą może kawałkować kogoś innego". A Jan Szczepański nie owijał w bawełnę: "Polska wiedziona przez skretyniałego 'mniejszego Marszałka' pomaga Niemcom, idąc krok w krok jak mały piesek śladami hitlerowskiego brytana, kręcąc tym samym stryczek na swój kark. Dziwne czasy".

Tak, kibice Trumpa też mają szansę na taki los, jaki spotkał "mniejszego Marszałka". Rydz-Śmigły, wódz naczelny, uciekł 17 września do Rumunii, choć polscy żołnierze wciąż się bili i ginęli. Warszawa, legitymizując w 1938 roku własnymi roszczeniami roszczenia Hitlera, i podważając interwencją wojskową granice ustalone w 1919 roku, pięknie przygotowywała własną zagładę.

Teraz PiS, swoim radosnym wspieraniem Trumpa, wspiera jego modus operandi, który dla takiego kraju jak Polska jest potężnym zagrożeniem. Bo opowiada się nie za multilateralizmem, ale za koncertem mocarstw (Polska nie jest mocarstwem), nie za dochowywaniem wierności zasadom, tylko za zdradą, za polityką siły, za dyktowaniem mniejszemu warunków przez większych i silniejszych, za obwinianiem ofiary, za dowartościowywaniem agresora itd., czyli za tym wszystkim, czego w przeszłości Polska tyle razy doświadczyła. A wszystko dlatego, iż Kaczyński ma obsesję na punkcie Tuska.

Kiedy czytałam kolejne wpisy i słuchałam kolejnych wypowiedzi polityków PiS, przypomniały mi się słowa ks. Józefa Tischnera, który pisał, iż są tacy ludzie, którzy "nie znają różnicy między swym własnym interesem a dobrem wspólnym. I dlatego mogą podpalić katedrę, byle sobie przy tym ogniu usmażyć jajecznicę".

Nowogrodzkiej się wydaje, iż jeżeli Trump podkłada ładunki wybuchowe pod NATO, rozrywa transatlantycki sojusz, handluje z Putinem, to na tej awanturze da się osłabić obecny rząd, a może choćby przejąć władzę.

Co z Polską? O to mniejsza.

Idź do oryginalnego materiału