Bo, jak opowiadał mi jeden z polityków Polski 2050, regulaminowy brak możliwości składania podpisów odręcznych, na kartce w kratkę lub gładkiej, z marszu wykluczył sporą część – nieposługujących się podpisem elektronicznym i niekorzystających z aplikacji mObywatel – działaczy.
Na razie pretendentów jest pięcioro, ich kolejność podaję według chronologii stawania w szranki: Ryszard Petru, Joanna Mucha, Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, Michał Kobosko i Paulina Hennig-Kloska. Ponoć to jeszcze nie jest ostateczna stawka, termin zgłoszeń upływa 9 grudnia, a najbardziej intrygujące pytanie brzmi: czy wystartuje Szymon Hołownia?
Tak, tak. Ten sam Hołownia, który z tego wyścigu wycofał się już dwa miesiące temu, mówiąc, iż „to jest ten moment”, kiedy „rolą lidera jest powiedzieć: przekazuję pałeczkę”. Było też o „fajnych ludziach”, którzy „zrobią organizację dużo lepszą niż ja zrobiłem”, nie zabrakło zapewnień, iż „nigdzie się nie wybiera i przez cały czas będzie służył radą”. Tyle iż coraz głośniejsze są plotki, iż może jednak zmieni zdanie, jeżeli tylko uzna, iż na przeprowadzkę do Genewy (na stanowisko wysokiego komisarza ONZ) nie ma większych szans.
Pogłoski te wywołują w partii mieszane reakcje. Są tacy, którzy szczerze życzyliby sobie takiego właśnie rozwoju wypadków, mniejsza o wiarygodność lidera, który zapowiada, iż odchodzi, a potem wraca.
Jedni uważają, iż ta partia bez założyciela nie ma już racji bytu, iż to najbardziej wyrazisty, choć poobijany, polityk tej formacji, wciąż z największym kapitałem politycznym. Inni zdecydowali się wejść do polityki właśnie „dla Szymona”, więc „bez Szymona” ich działalność jakby straciła sens.
– Hołownia może zmienić zdanie w sprawie kandydowania na szefa partii – mówił poseł Kobosko w ubiegłą sobotę na wydarzeniu, na którym poinformował o własnym starcie, zastrzegając, iż jeżeli do wyścigu stanie Hołownia, to on nie pobiegnie.
"Przynoszą prezenty odjeżdżającemu. On chowa je i zostaje"
Jest i druga grupa, silnie zaniepokojona doniesieniami o tych wahaniach lidera, głównie z powodów wizerunkowych. Hamletyzowanie nie jest dobrze widziane w polityce, więc skoro Hołownia się pożegnał, to raczej niech się już nie wita.
Taką sytuację dawno temu wykpił w swoich aforyzmach Ilia Ilf: „Przynoszą prezenty odjeżdżającemu. On chowa je i zostaje”. Oczywiście, zawsze można skromnie ogłosić, iż uległ natarczywym namowom przyjaciół i współpracowników, którzy nie wyobrażają sobie bez niego dalszej politycznej drogi, i tak dalej. Ale niesmak pozostanie. I jakieś takie wrażenie, iż chciałby być gdzie indziej, ale skoro nie wyszło, no to lepiej funkcjonować jako szef, a nie jako szeregowy członek.
Już objęcie funkcji wicemarszałka Sejmu sprawiało wrażenie moszczenia się na funkcji wygodnej, kosztem swojej partii. jeżeli bowiem Hołownia nie tylko wykluczył swój start w wyborach na przewodniczącego Polski 2050, ale i podał w wątpliwość, czy będzie na listach w kolejnych wyborach parlamentarnych, to chyba dla ugrupowania lepiej byłoby, gdyby eksponowane stanowisko objął ktoś, kto chce dalej z polityki żyć, a nie ktoś, komu trzeba zapewnić aż do końca jego politycznej przygody gabinet i limuzynę.
W partiach koalicyjnych wszyscy Szymonowi Hołowni mocno kibicują w jego staraniach o międzynarodową posadę, bo wszyscy mają go już serdecznie dość. Donald Tusk poświęcił dużą część ostatniego posiedzenia klubu parlamentarnego KO utyskiwaniom na Polskę 2050, jej kaprysy, humory, nieprzewidywalność i skłonność do publicznych kłótni.
To drażni nie tylko dlatego, iż utrudnia polityczną robotę, ale przede wszystkim z powodu statusu tej formacji, powszechnie uważanej za istniejącą tylko pozornie, w szczątkowej formie, jaką jest sejmowa i senacka reprezentacja. Parlamentarzyści Polski 2050 zdobyli mandaty i są częścią koalicji, ale ich partia adekwatnie zaniknęła.
Mniejsza o skromną liczbę działaczy, istotniejszy jest brak wyborców. Średnia sondażowa za listopad to zaledwie 2,2 proc. (za: ewybory.eu). Co ciekawe, ludzie, którzy zagłosowali na Trzecią Drogę dwa lata temu, rozpierzchli się na cztery strony świata, dziś są przede wszystkim przy KO i Konfederacji, ale też, choć w mniejszej liczbie, przy Czarzastym i Zandbergu. Zasilili też, a jakże!, obóz PiS, a choćby Grzegorza Brauna.
Urzędowy optymizm w partii Hołowni
To pokazuje, iż w 2023 roku dość przypadkowy, za to bardzo zróżnicowany wewnętrznie zbiór wyborców z różnych powodów postawił właśnie na Trzecią Drogę, ale teraz, po jego oddaleniu się w różnych kierunkach piekielnie trudne będzie jego ponowne pozyskanie.
Raz, iż Trzeciej Drogi już nie ma, bo sojusz PSL i Polski 2050 dobiegł końca w czerwcu tego roku. Dwa, iż przeminął z wiatrem efekt świeżości tej koalicji i samego Hołowni. Trzy, iż Hołownia popełnił masę błędów, a kimkolwiek nie będzie kolejny szef lub szefowa, to nie uda mu się zjednoczyć pod swoim sztandarem wszystkich polityków i działaczy, klub i partia są bowiem podzielone.
Kandydaci do tronu prezentują urzędowy optymizm, tryskają energią i rozsyłają uśmiechy. Tak trzeba, inaczej się nie da. Nie wiadomo, czy faktycznie wierzą, iż wystarczy upadłą formację podnieść, otrzepać z kurzu i ustawić w szeregu, by zaczęła znowu działać, czy też w głębi duszy zdają sobie sprawę, iż tę srogą bitwę toczą o przejęcie władztwa nad masą upadłościową i o jak najlepszą pozycję własną w przyszłych negocjacjach o załapanie się na start z cudzej listy.

2 godzin temu






