Lewicka: Co nam mówi rząd? A może mówi za mało i za rzadko?

2 miesięcy temu
Zdjęcie: Karolina Lewicka Fot. Maciej Stanik / naTemat


Komunikacja to podstawa politycznej działalności. choćby w systemach totalitarnych, choć wówczas ma charakter jednokierunkowy i niesymetryczny, jest agitacją lub propagandą. W systemach demokratycznych władza nie tylko mówi do wyborców, ale ma też z wyborcami rozmawiać, czyli ich słuchać. Nie tylko nadawać, ale i odbierać.


Wydawało się, iż Donald Tusk to wie i rozumie, kiedy po wygranych wyborach zapowiedział kontynuację otwartych spotkań w różnych miastach Polski. Odbyło się ich kilka, m.in. w Krakowie, Warszawie i Białymstoku, które miały związek głównie z kolejnymi kampaniami wyborczymi (w Krakowie Tusk wsparł kandydata KO na prezydenta miasta, w stolicy mobilizował swoich sympatyków na ostatniej prostej przed wyborami do PE).

By jednak mogły one odnieść pożądany skutek, powinny odbywać się częściej, na co się jednak nie zanosi - Tusk, jak każdy szef rządu, ma napięty kalendarz, w dodatku chyba świadomie, a choćby z premedytacją, przejął na siebie rolę głównego komunikatora tego gabinetu, jego twarzy, która wszystkie pozostałe oblicza spycha w głęboki cień. A przecież premier, jak każdy z nas, ma do dyspozycji tylko dobę i ani minuty więcej.

Tusk pospieszył się z ogłaszaniem sukcesu


Tuskowi nie można odmówić słuchu społecznego, charyzmy ludowego trybuna oraz zdolności oratorskich, czyli tego wszystkiego, co zwieńczyło wyborczym sukcesem jego powrót do polskiej polityki trzy lata temu. A jednocześnie da się odnotować w ostatnim czasie jakiś komunikacyjny uwiąd i liczne błędy.


Ostatnim z nich była konferencja z niemieckim kanclerzem, na której z ust Olafa Scholza nie padła żadna konkretna deklaracja finansowa dotycząca zadośćuczynienia żyjącym jeszcze ofiarom II wojny światowej (zacytujmy dokładnie: Niemcy będą starały się realizować wsparcie na rzecz osób ocalałych z okupacji), czym polski premier wydawał się być niezrażony, dokonując przy tym jakichś karkołomnych powiązań.

Czyli: jeżeli Niemcy wezmą odpowiedzialność za europejskie bezpieczeństwo, to adekwatnie załatwia to sprawy historyczne (Dla mnie to byłoby największym, najbardziej wiarygodnym działaniem, które by w jakimś sensie też odpowiadało na to, co stało się kiedyś, iż Niemcy są gotowe do dużej większej odpowiedzialności za bezpieczeństwo kontynentu).

Tusk pospieszył się też z ogłaszaniem sukcesu, osiągniętym jakoby na ostatnim szczycie Rady Europejskiej - o finansowaniu z unijnego budżetu europejskiej kopuły czy Tarczy Wschód się rozmawia, ale kwestia np. obligacji obronnych, drugiego w historii (po funduszu pandemicznym) wspólnego zaciągnięcia długu, to jednak wciąż pieśń przyszłości.

Komunikowanie się poprzez portal X to za mało


Jest wreszcie sprawa unijnych dyrektyw, zasysanych właśnie do polskiego porządku prawnego, a dotyczących mediów. W trakcie prac sejmowych nad nowelą ustawy o prawie autorskim żadne postulaty wydawców i redakcji nie zostały uwzględnione, choć miały na celu jedynie wprowadzenie instrumentów mediacji między ponadnarodowymi koncernami (takimi jak np. Meta) i wydawcami w przypadku sporu o należne polskim redakcjom i dziennikarzom tantiemy.

Nikt z rządu nie chciał ze środowiskiem medialnym rozmawiać, premier choćby zdawkowo nie odpowiedział na skierowany do niego w marcu list. Skończyło się kolejnym czarnym protestem mediów i zapowiedzią gaszenia tego pożaru (na środę Tusk zaprosił organizatorów protestu na rozmowy do Centrum "Dialog").

Tusk rzadko udziela wywiadów, co jego współpracownicy tłumaczą nawałem obowiązków i brakiem czasu. Ale komunikowanie się poprzez portal X to za mało, bo tam premier tylko nadaje, za to nie musi odpowiadać na niewygodne pytania, czy tłumaczyć swoich decyzji, a to powinien być standard w demokratycznym państwie.

Trudno też uchwycić jakąś całościową opowieść obecnej władzy o tym, czym jest, co chce zrobić i jaką ma wizję przyszłości dla naszego kraju. Donald Tusk chyba już rozstał się ze swoim dawnym myśleniem, iż “kto ma wizje, powinien pójść do lekarza”.

Wszak prawdziwe polityczne przywództwo polega na wprowadzaniu zmian, które mają służyć krajowi i ludziom go zamieszkującym, i to często takich zmian, które wcale przez ludzi nie są definiowane jako ich palące potrzeby. To przywódca wskazuje na to, co jest ważne, konieczne i niezbędne, a potem próbuje do tego przekonać wyborców, a choćby włączyć ich w proces realizacji tychże zdań. Żeby jednak wiedzieć, jakich zmian trzeba dokonać, trzeba mieć ową wizję przyszłości i na dodatek dobrą opowieść o niej. Tej na razie nie słychać.

Niedocenianie przeciwnika mści się i na wojnie, i w polityce


Widać też pewnego rodzaju bezradność wobec narracji PiS, czego przykładem była decyzja rządu dotycząca Centralnego Portu Komunikacyjnego. Trudno dociec, czy faktycznie uznano, iż lotnisko w Baranowie nam się przyda, czy też pod wpływem zorganizowanej, bardzo głośnej i ofensywnej akcji PiS (Tak dla CPK), Tusk doszedł do wniosku, iż po prostu nie może się z tej inwestycji wycofać, bo byłoby to zbyt kosztowne wizerunkowo. Inwestycyjne plany PiS zatem okrojono, termin oddania lotniska do użycia przesunięto i w sumie nie wiadomo, czy rząd faktycznie chce coś budować czy tylko markować budowanie.

Co ciekawe, PiS wystartował ze swoją akcją tuż po październikowych wyborach, przez długi czas najpierw przyszła władza, a potem zaprzysiężony rząd reagował wzruszeniem ramion i zmieniał swój stosunek do sprawy, aż w końcu ewidentnie ugiął się pod presją społeczną, bo PiS-owi udało się wzbudzić w Polakach aspiracje i apetyty na "duże lotnisko". Przypomnę, iż kiedyś lekceważono narrację PiS o zamachu w Smoleńsku, by się po dwóch latach fantastycznych opowieści Antoniego Macierewicza obudzić z jedną czwartą Polaków weń wierzących. Niedocenianie przeciwnika mści się i na wojnie, i w polityce.

Wielki Komunikator. Tak nazywano Ronalda Reagana i nie bez powodu, bo potrafił on wyborcom opowiadać o polityce i świecie jak mało kto. Jego sposób myślenia o komunikacji zawiera się we fragmencie pewnego orędzia, jakie wygłosił przed swoim spotkaniem z Michałem Gorbaczowem w Reykjaviku w 1986 roku:

Informowanie i szukanie poparcia dla założonych celów - to wciąż clou polityki.

Idź do oryginalnego materiału