Lewicka: Co łączy Hołownię i Kaczyńskiego? Ma to ogromny związek z wyborami

1 dzień temu
Niby to chwalebne, iż Szymon Hołownia zadaje sobie trud przypominania o prawdziwej, obecnej jeszcze w kampanii do Sejmu i Senatu w 2023 roku, twarzy Sławomira Mentzena, aktualnie ukrytej pod maską wyważonego konserwatysty. Ale działania szefa Polski 2050 to może być krew w piach, jedna ze znanych nam z historii straceńczych misji.


Piątkowe spotkanie z wyborcami w Piasecznie kandydat Szymon Hołownia rozpoczął – żeby, jak mówił, "mieć to już z głowy i do tego nie wracać" – od opowieści o kandydacie Sławomirze Mentzenie.

Ostatnio sporo czasu marszałek Sejmu poświęca liderowi Nowej Nadziei, licząc, iż uświadomienie swoim sympatykom (bo to chyba głównie oni przychodzą na spotkania z nim?), jak fatalną postacią jest konfederata, skłoni ich, no, właśnie, do czego? Do zagłosowania na mówiącego z jeszcze większym entuzjazmem? Z pieśnią na ustach?

Niby to chwalebne, iż Hołownia zadaje sobie trud przypominania o prawdziwej, obecnej jeszcze w kampanii do Sejmu i Senatu w 2023 roku, twarzy Mentzena, aktualnie ukrytej pod maską wyważonego konserwatysty (tu sama robię gwiazdkę i przypis, iż owa zmiana nie jest aż tak daleko posuniętą, jakby się nam na pierwszy rzut oka wydawało, np. zamiast niechęci do Żydów mamy niechęć do Ukraińców).

Ale działania szefa Polski 2050 to może być krew w piach, jedna ze znanych nam z historii straceńczych misji. Hołowni nie odbudują, a Mentzenowi nie zaszkodzą.

Co czujesz, gdy myślisz o sytuacji politycznej w Polsce? Takie podchwytliwe pytanie zadał Polakom Ipsos, przeprowadzający badania dla Liberté. Można było wybrać więcej niż jedną odpowiedź, a zostały one uszeregowane przez odpowiadających następująco: niepokój, rozczarowanie, zniechęcenie, bezsilność, wściekłość, zagubienie, nadzieja, obojętność, spokój, zadowolenie, duma.

Niepokój ma 49 proc. wskazań. Duma – tylko 3 proc. Taki mamy klimat. Dość, przyznają państwo, niekorzystny dla klasy politycznej, i tej, która aktualnie rządzi, i tej, która rządzących krytykuje (wręcz atakuje). Oznacza to mniej więcej tyle, iż mamy swoje codzienne problemy, do których polityczna awantura nijak nie przystaje. A jeszcze cień ze wschodu, czyli poważna sprawa.

Te złe emocje to reakcja na to, iż politycy zajmują się sobą, iż się kłócą w sytuacji nieciekawej, wymagającej roztropnego działania, a nie nawalanki. PiS tego kompletnie nie zrozumiał i w ostatnim czasie przeprowadził dwie dziwne szarże. Pierwsza, to słynne już głosowanie nad rezolucją PE, w której zawarto przepis o Tarczy Wschód.

Umacnianie flanki wschodniej leży w żywotnym interesie Polski, ale dla Nowogrodzkiej ważniejszy jest powrót do polaryzacji na linii PiS-KO. Stąd też w każdej sytuacji PiS chce krzyczeć klasykiem: "Proszę pamiętać, iż ja byłem przeciw!".

Rozkoszne zagubienie zaprezentował w Brukseli Karol Nawrocki, kiedy – po spotkaniu z włoską premier – został zagadnięty o to, czy chce, jak ona, szybkiego wprowadzenia zapisów paktu migracyjnego w życie, czy też jak premier Tusk nie zamierza go respektować. Mordercze pytanie, gdyż – jak wiadomo – PiS chce pakt wyrzucić na śmietnik historii, ale zgodzić się z Tuskiem?! Odpowiedź Nawrockiego brzmiała: "Na pewno do pana Donalda Tuska nie jest mi blisko".

I teraz prosimy o wyjaśnienie, co poeta miał na myśli. Tusk postanowił wykorzystać sytuację i kazał konkurentom raz jeszcze zagłosować przeciwko podczas przyjmowania napisanej naprędce sejmowej uchwały, popierającej rezolucję PE. Kaczyński wpadł w tę pułapkę, bo możemy mieć już do czynienia z myśleniem tunelowym, przekonaniem, iż tylko pogłębianie dotychczasowej polaryzacji może uratować kampanię Nawrockiego.

Druga szarża to taniec na trumnie. Bezpardonowe wykorzystanie śmierci Barbary Skrzypek do podbicia znanej już opowieści, iż "nie ma dzisiaj praworządności i demokracji, w perspektywie mamy całkowitą likwidację suwerenności i pojawia się pytanie, ile jeszcze ofiar śmiertelnych będzie" (autor: Jarosław Kaczyński).

Prezes PiS nie wahał się wykorzystać śmierci własnego brata do celów politycznych, więc nie ma się co dziwić, iż po śmierci współpracowniczki też nie ma takich oporów. I także chodzi o to, by polaryzować i zmobilizować swój elektorat, bo na razie wyborcy PiS pozostają głusi na zapewnienia Kaczyńskiego, iż Nawrocki "jest naszym kandydatem, innego nie mamy".

I Hołownia, i Kaczyński grają na osłabienie Mentzena. Pierwszy go krytykuje, drugi chce odsunąć go na boczny tor poprzez ponowne wyraźne zarysowanie linii polaryzacji, gdzie liczy się dwóch głównych graczy – w kampanii Trzaskowski i Nawrocki, w rzeczywistości Tusk oraz Kaczyński.

Pierwszy – zamiast wymanewrować Mentzena – może go wręcz wzmocnić. Nieustanne odnoszenie się do przeciwnika często go buduje, taki paradoks.

Drugi nie zauważa, iż stracił kontrolę nad prawą stroną sceny politycznej i iż Mentzen jest silny słabością Karola Nawrockiego, na którego PiS postawił po długich deliberacjach i kolejnych badaniach.


Inną sprawą jest, jak to możliwe, iż kandydat tak sztywny, nudny, pozbawiony charyzmy, za to bogaty swoją przeszłością, który kilka wie i kilka ma światu do powiedzenia, został wyłoniony przez ugrupowanie uchodzące do tej pory za profesjonalne – jest to największa zagadka tej kampanii.

Do wyborów wprawdzie jeszcze niemalże dwa miesiące, ale Hołownia ma niewielkie szanse na odzyskanie wyborców, których sukcesywnie traci od wiosny zeszłego roku (od słynnej awantury o przesunięcie terminu rozpatrywania projektów aborcyjnych), zaś Nawrocki wciąż jednak ma większe niż Mentzen szanse na drugą turę.

Co się może zdarzyć? Mniej prawdopodobne jest to, iż Hołownia urośnie niż to, iż Nawrocki odda pola Mentzentowi. Ale łaska polskiego wyborcy na pstrym koniu jeździ…

Idź do oryginalnego materiału