Lewica i Konfederacja razem. Żerują na rynku mieszkań

4 godzin temu

Rynek nieruchomości odgrywa kluczową rolę w gospodarce każdego kraju, stanowiąc fundament stabilności finansowej zarówno dla obywateli, jak i instytucji finansowych. W Polsce, nieruchomości stały się jednym z niewielu pewnych sposobów inwestowania, szczególnie w czasach rosnącej inflacji i niepewności związanej z przyszłością systemów emerytalnych. Dlatego Polacy inwestują właśnie tam, co powoduje wzrost cen. Na tej sytuacji próbują ugrać swoje Lewica i Konfederacja, działając w przedziwnej koalicji.

W Polsce nieruchomości są postrzegane jako stabilna forma lokaty kapitału. Tradycyjnie, Polacy preferowali oszczędzanie w formie kupna mieszkań czy domów, traktując je zarówno jako zabezpieczenie na przyszłość, jak i formę dziedziczenia majątku. W ostatnich latach wzrost cen nieruchomości, przy jednoczesnym braku alternatyw inwestycyjnych, wzmocnił tę tendencję. Dodatkowo, programy rządowe, takie jak „Mieszkanie dla młodych” czy „Mieszkanie Plus”, stworzyły iluzję, iż nieruchomości to sektor, w który warto inwestować, choćby dla mniej zamożnych obywateli.



Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


Co proponuje Lewica i Konfederacja? Nic poza zniszczeniem tego rynku. Uproszczony, agresywny przekaz serwowany przez Razem czy Mentzena to idiotyzmy, ale przemawiają do wyobraźni, bo mówią o tanich mieszkaniach. Tanich mieszkań jednak nie będzie. Dlaczego?

Bo Polacy kupują mieszkania nie tylko na własne potrzeby, ale także jako inwestycje na wynajem. W obliczu niskich stóp procentowych i niepewności na rynkach finansowych, nieruchomości stały się kluczowym aktywem, którego wartość rośnie stabilnie, a popyt, zwłaszcza w większych miastach, nie maleje.

Przykłady z innych państw jasno pokazują, jak fatalne mogą być skutki nadmiernej interwencji polityków w rynek nieruchomości.

1. Berlin, Niemcy – w 2020 roku władze Berlina wprowadziły surowe regulacje ograniczające czynsze (tzw. „Mietendeckel”), które miały na celu powstrzymanie gwałtownych podwyżek cen najmu. Regulacja ta, choć miała na celu ochronę najemców, przyniosła skutek odwrotny do zamierzonego. Wielu właścicieli mieszkań wstrzymało inwestycje, ograniczyło wynajem, a liczba dostępnych lokali dramatycznie spadła. Ingerencja rządu doprowadziła do zmniejszenia podaży mieszkań, co paradoksalnie jeszcze bardziej pogorszyło sytuację osób poszukujących mieszkań na wynajem. Po długiej batalii prawnej regulacja została uchylona przez Federalny Trybunał Konstytucyjny.

2. Vancouver, Kanada – Miasto Vancouver wprowadziło w 2018 roku podatek od pustych mieszkań, aby zachęcić właścicieli do wynajmowania swoich nieruchomości. Podatek ten, mimo szlachetnej intencji, doprowadził do tego, iż wielu inwestorów wycofało się z rynku, co skutkowało spadkiem podaży mieszkań na wynajem i dalszym wzrostem cen nieruchomości. Vancouver jest przykładem miasta, w którym próby regulacji miały efekt odwrotny – rynek stał się jeszcze bardziej niedostępny dla przeciętnych obywateli.

3. Szwecja – Szwedzki rynek nieruchomości charakteryzuje się bardzo restrykcyjnymi regulacjami dotyczącymi najmu. W Szwecji istnieje system kontrolowania czynszów, który sprawia, iż wynajem jest bardziej opłacalny dla najemcy, niż dla właściciela nieruchomości. Skutkiem tego jest ogromny niedobór mieszkań na wynajem i długie kolejki po lokale. Na rynku prywatnym praktycznie brakuje inwestorów, co prowadzi do stagnacji w budownictwie oraz wzrostu cen nieruchomości na rynku pierwotnym.

Polska powinna wyciągnąć wnioski z błędów innych państw i unikać legislacyjnych rozwiązań, które mogłyby doprowadzić do zaburzeń na rynku nieruchomości. Rządowe ingerencje, takie jak próby kontrolowania cen, nadmierne opodatkowanie lub regulacje ograniczające inwestycje w nieruchomości, mogą przynieść katastrofalne skutki.

Idź do oryginalnego materiału