Rewolucja podatkowa może niedługo dotknąć tysięcy właścicieli mieszkań w Polsce. Lewica zapowiada złożenie projektu ustawy wprowadzającej podatek katastralny, który dramatycznie zwiększy obciążenia dla osób posiadających więcej niż dwa mieszkania. Za mieszkanie warte 500 tys. zamiast 60 złotych rocznie trzeba będzie płacić choćby 10 tysięcy.

Fot. Shutterstock / Warszawa w Pigułce
Od trzeciego mieszkania zapłacisz więcej
W grudniu do Sejmu trafi projekt ustawy wprowadzającej podatek katastralny. To będzie inicjatywa poselska Lewicy, a nie projekt rządowy – co oznacza, iż nie przejdzie przez standardowe procedury w Kancelarii Premiera. Nad szczegółami pracuje wiceminister gospodarki Tomasz Lewandowski, odpowiedzialny w resorcie za kwestie mieszkalnictwa. I choć politycy Lewicy na razie nie ujawniają dokładnych stawek, sygnały są jasne – będzie drożej, znacznie drożej.
Nowy podatek miałby objąć właścicieli posiadających co najmniej trzy mieszkania lub domy. Tu zaczyna się pierwszy problem – konkurencyjny projekt partii Razem mówi o opodatkowaniu już od trzeciego mieszkania, ale Lewica rozważa różne warianty. Poseł Tomasz Trela w rozmowie z RMF 24 sugerował nawet, iż podatek mógłby zacząć się dopiero od czwartej nieruchomości. „Mi najbliższy jest taki wariant, żeby podatek katastralny był liczony od czwartego mieszkania. Czyli ten, kto ma trzy jeszcze nie płaci, ale ten kto ma powyżej już od każdego mieszkania płaci” – mówił polityk.
Stawki? zwykle podatek katastralny wynosi od 1 do 2 procent wartości nieruchomości. Tomasz Trela potwierdził, iż stawka miałaby mieścić się właśnie w tych granicach, choć zaznaczył, iż „na takie szczegóły pozostało zbyt wcześnie”. To ogromna różnica w porównaniu z obecnym systemem.
Dziś za 50-metrowe mieszkanie właściciel płaci maksymalnie 59,50 złotych rocznie – to efekt stawki 1,19 złotych za metr kwadratowy powierzchni użytkowej. Po wprowadzeniu podatku katastralnego za to samo mieszkanie warte na przykład 500 tysięcy złotych trzeba by było zapłacić od 5 do 10 tysięcy złotych rocznie. Różnica jest ogromna. Dla właściciela mieszkania wartego milion złotych koszt wzrósłby z około 120 złotych do choćby 20 tysięcy złotych rocznie.
Progresywna skala – im więcej mieszkań, tym więcej płacisz
Projekt Razem, który już został przedstawiony w Sejmie, proponuje progresywną skalę opodatkowania. Im więcej mieszkań ktoś posiada, tym wyższa stawka podatku. Dla osób posiadających od trzech do pięciu mieszkań byłoby to 1 procent wartości nieruchomości, od sześciu do ośmiu mieszkań – 2 procent, a od dziewiątego i kolejnych – aż 3 procent wartości.
Wartość nieruchomości miałaby być wyceniana na podstawie danych z Rejestru Cen Nieruchomości, a aktualizowana corocznie według stanu na 1 stycznia. Podatek byłby płacony w czterech ratach – do 15 marca, 15 maja, 15 września i 15 listopada każdego roku podatkowego.
Lewica może pójść podobną drogą, choć wiceminister Lewandowski sugeruje, iż ich projekt będzie „bardziej wyważony” i uwzględni realne możliwości wdrożenia. Co to oznacza w praktyce? Póki co pozostaje tajemnicą, ale politycy Lewicy zapowiadają, iż ich propozycja będzie „bardziej realna do wdrożenia” niż projekt Razem.
Paradoks polega na tym, iż Lewica ostro krytykuje projekt Razem, mimo iż obie partie chcą w zasadzie tego samego. Szefowa klubu Lewicy Anna-Maria Żukowska napisała na X, iż nie podpisze się pod projektem Razem. Wiceminister Tomasz Lewandowski wskazuje na konkretne problemy projektu Razem – brak krajowego, zintegrowanego systemu informacji o nieruchomościach i problem z wyceną. „Po pierwsze krajowego, zintegrowanego systemu informacji o nieruchomościach, który dałby informację między innymi o tym, ile kto ma mieszkań” – wyliczał Lewandowski. Chodzi o ponad 16 milionów mieszkań, które trzeba by było indywidualnie wycenić. „Gdybym nie był prawnikiem, a czarodziejem z Hogwartu, to bardzo entuzjastycznie podszedłbym do tego projektu” – ironizował wiceminister w rozmowie z mediami.
Przedsiębiorcy już płacą, teraz kolej na właścicieli mieszkań?
Obecny podatek od nieruchomości mieszkalnych jest na razie dość niski. Maksymalna stawka wynosi 1,19 złotych za metr kwadratowy powierzchni użytkowej. Dla właściciela 100-metrowego mieszkania to niespełna 120 złotych rocznie – czyli 10 złotych miesięcznie. To mniej niż cena kawy w kawiarni.
Przedsiębiorcy płacą prawie 30 razy więcej – stawka za metr kwadratowy wynosi maksymalnie 34 złote. Ale to nie wszystko. W przypadku budowli przedsiębiorcy już dziś płacą podatek katastralny, czyli liczony od wartości, a nie od powierzchni. Stawka wynosi 2 procent wartości budowli.
To właśnie ten argument Lewica wykorzystuje najczęściej. Prawda jest jednak taka, iż obecny podatek od nieruchomości płacą wszyscy właściciele, niezależnie od tego, czy mieszkanie jest zamieszkane, wynajmowane czy stoi puste. choćby puste mieszkanie generuje koszty w postaci podatku od nieruchomości i często czynszu do wspólnoty mieszkaniowej.
Kogo naprawdę dotknąłby nowy podatek?
Partia Razem szacuje, iż podatek objąłby około 430 tysięcy podmiotów – osób fizycznych i prawnych – posiadających łącznie około milion nieruchomości mieszkalnych. To brzmi dużo, ale w praktyce to nieco ponad 2,8 procent całego rynku. Według danych, w Polsce jest ponad 16 milionów mieszkań.
Największymi beneficjentami obecnego systemu są fundusze inwestycyjne i właściciele, którzy traktują mieszkania jako bezpieczną lokatę kapitału. Kupują po kilka, kilkanaście, a czasem kilkadziesiąt mieszkań, czekając na wzrost ich wartości. W międzyczasie albo wynajmują je, przerzucając wszystkie koszty na najemców, albo po prostu trzymają puste jako rezerwę wartości. Problem w tym, iż taka strategia winduje ceny mieszkań dla wszystkich. Gdy na rynek wchodzą inwestorzy z dużymi zasobami gotówki, przebijają oferty zwykłych obywateli chcących kupić mieszkanie dla siebie. Młode osoby, które chcą wyprowadzić się od rodziców, przegrywają z funduszami, które kupują całe bloki.
Są tez i oczywiście tacy, którzy po prostu część mieszkań odziedziczyli, a jednoczy kupili coś dla siebie lub dzieci. To właśnie oni będą najbardziej pokrzywdzeni, bo to najczęściej rodziny, które ciężko pracują i sukcesywnie zabezpieczają swoje dzieci. Minister finansów Andrzej Domański w marcu przyznał, iż resort nie dysponuje danymi o tym, ile osób w Polsce ma drugie, trzecie czy kolejne mieszkanie. „Wiele osób w Polsce ma na przykład drugie mieszkanie. Często są to mieszkania odziedziczone w spadku” – zauważał Domański, wskazując na problem, iż nie każdy wielokrotny właściciel to spekulant czy bogacz.
Bez większości w Sejmie, bez podpisu prezydenta
Wszystko wskazuje na to, iż zarówno projekt Lewicy, jak i Razem nie ma poparcia w Sejmie. Wicepremier Krzysztof Gawkowski przyznaje w Radiu Zet, iż „nie ma sejmowej większości” dla podatku katastralnego. A to dopiero pierwszy krok.
PSL już jasno dało do zrozumienia, iż podatek katastralny to dla nich temat drażliwy. Choć publicznie nie wypowiadają się tak ostro jak w przypadku innych projektów Lewicy, to sygnały z kuluarów są jednoznaczne – głosów PSL na pewno nie będzie. Ale choćby gdyby – w jakiś sposób – Lewica znalazła większość w Sejmie, czeka ją jeszcze druga przeszkoda. Prezydent Karol Nawrocki jasno deklarował w kampanii wyborczej, iż nie podpisze żadnych ustaw podnoszących podatki. Więcej – proponował choćby wpisanie do konstytucji zakazu wprowadzania podatku katastralnego od mieszkań i domów należących do polskich rodzin.
Prezydenckie weto oznacza, iż projekt zostałby zamrożony na lata. Sejm mógłby je przełamać większością trzech piątych głosów, ale przy obecnym układzie sił w parlamencie to całkowicie nierealne. Potrzeba by było nie tylko pełnego poparcia koalicji rządzącej, ale też części opozycji.
Czy Polacy chcą podatku katastralnego?
Sondaż SW Research dla „Rzeczpospolitej” przeprowadzony w kwietniu pokazuje głęboki podział społeczny. Przeciwko wprowadzeniu podatku katastralnego opowiedziało się 33,6 procent badanych. Jednocześnie 28,1 procent respondentów uważało, iż podatek należy wprowadzić wobec posiadaczy co najmniej trzech mieszkań. Za opodatkowaniem posiadaczy już dwóch mieszkań było 11,9 procent badanych.
To pokazuje, iż społeczeństwo jest podzielone niemal po równo. Część Polaków widzi w podatku katastralnym narzędzie walki ze spekulacją i sposób na zwiększenie dostępności mieszkań. Inni obawiają się, iż to początek szerszego procesu, który w przyszłości obejmie wszystkich właścicieli nieruchomości.
Te obawy mają realne podstawy. Historia pokazuje, iż podatki początkowo wprowadzane „tylko dla bogatych” z czasem rozszerzają się na coraz szersze grupy społeczne. Poseł Tomasz Trela zapewnia, iż „to nie jest tak, iż między podatkiem od nieruchomości liczonym od powierzchni, a podatkiem liczonym od wartości nic nie ma”, sugerując jakieś rozwiązania pośrednie.
Niemcy, Francja, reszta Europy – jak to działa gdzie indziej?
Podatek katastralny nie jest polskim wynalazkiem. Funkcjonuje w większości państw Europy Zachodniej. W Niemczech jego wysokość zależy od lokalizacji nieruchomości i jest ustalana przez poszczególne landy. Stawki wynoszą od 0,26 do 1 procent wartości nieruchomości.
We Francji system pozostało bardziej rozbudowany. Podatek od nieruchomości (taxe foncière) płacą wszyscy właściciele, a stawki są ustalane przez gminy. Dodatkowo istnieje podatek mieszkaniowy (taxe d’habitation), który niedawno został zniesiony dla większości gospodarstw domowych, ale wciąż obowiązuje właścicieli drugich domów.
Reforma finansów samorządów w tle
Podatek katastralny miałby jeszcze jedną funkcję, o której rzadziej się mówi – zasilenie budżetów gmin. Dochody z nowego podatku trafiałyby bezpośrednio do samorządów, na terenie których znajdują się opodatkowane nieruchomości. Według szacunków partii Razem, wpływy mogłyby wynieść co najmniej kilka miliardów złotych rocznie.
To może być argument, który przekona część wahających się posłów. Samorządy od lat skarżą się na niedofinansowanie i szukają nowych źródeł dochodów. Burmistrzowie i prezydenci miast lobbują za zmianami w systemie finansowania samorządów, a podatek katastralny mógłby być częścią szerszej reformy.
Eksperci wskazują, iż wprowadzenie podatku katastralnego wpisywałoby się w zapowiadaną przez premiera Donalda Tuska i ministra finansów Andrzeja Domańskiego reformę finansów publicznych. Problem w tym, iż minister finansów w marcu powiedział wprost: „Rząd nie prowadzi prac nad ustanowieniem w Polsce podatku katastralnego”.

45 minut temu







