Lanie wody
Szanowni Państwo
Przedstawię Państwu jakie były plany i jak wyglądała gospodarka wodna w Gminie Tymbark na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat. Nie będę opisywał jakie i ile jest źródeł zaopatrzenia w wodę, ile jest ujęć powierzchownych, studni kopanych czy głębinowych, gdzie i jakie są stacje uzdatniania wody, przepompownie, zbiorniki czy ich pojemności. Jest to interesujący temat, który mógłby Państwu zobrazować brak ogólnej spójnej koncepcji zaopatrzenia całej gminy w wodę. Skutkuje to wysokimi kosztami eksploatacji, co ma niestety wpływ na finalną cenę za kubik wody u każdego odbiorcy. Skupię się jednak na problemach związanych z okresowymi niedoborami wody i jej jakością, co jest skutkiem braku odpowiednich działań i wieloletnich zaniechań.
Od razu wyjaśnię sceptykom i tym wszystkim, którzy się będą zastanawiać jakie mam prawo i wiedzę aby się w temacie „wodnym” wypowiadać w tak szerokim zakresie czasowym. Przez cztery kadencje byłem radnym gminy Tymbark, a później z racji wykonywanej pracy poznałem od tzw. „podszewki” całą infrastrukturę wodociągową.
Na przełomie 1998/1999 roku zrodził się pomysł utworzenia „Związku Gmin Dorzecza Rzeki Łososiny”. Taki związek powstał, powołano Zarząd, zredagowano statut, ustalono wysokość składek. W skład związku weszły następujące samorządy z powiatu limanowskiego: miasto Limanowa oraz gminy: Limanowa, Laskowa, Słopnice, Jodłownik, Tymbark i Dobra.
Cele były szczytne, między innymi: wspólne działania w celu wybudowania oczyszczalni ścieków, zbiornika na wodę, który mógłby być zasobem wody dla okolicznych samorządów. Z każdej Gminy było po dwóch delegatów (miałem okazję przez jakiś czas takim delegatem być), odbyło się kilkadziesiąt spotkań, były liczne przemowy…… i po dziesięciu latach Związek zlikwidowano. Uznano, iż nie ma możliwości zrealizowania statutowych celów.
Jak, ja teraz słyszę o podobnej inicjatywie, moim zdaniem jeszcze bardziej absurdalnej, bo dotyczącej różnych powiatów i paru samorządów oddalonych od siebie o dziesiątki kilometrów, to odnoszę wrażenie, iż jest to tylko zagrywka czysto polityczna mającą pokazać aktywność wójta i wielką troskę o los naszej wspólnoty. Jest to tzw. „pijar” i „marketing polityczny”. Pan Ptaszek w tej dziedzinie przez lata doszedł prawie do perfekcji. Jak trzeba to jest w stanie uzasadnić każdą tezę, a w ujęciach tabelarycznych każdy wskaźnik – w pełnej gamie dostępnych kolorów.
W ostatnim okresie byliśmy informowani o licznych spotkaniach, a to na świetlicy na Zamieściu, a to w Dobczycach, choćby w krakowskich wodociągach, a ile przy okazji zrobiono zdjęć, jakie barwne opisy z tych spotkań na różnych portalach i fb powstało – trudno by było zliczyć.
Szanowni Państwo, wygłoszę może zbyt kontrowersyjną tezę, postaram się ją jednak poniżej uzasadnić. Otóż twierdzę, ze My jako Gmina Tymbark mamy wody pod dostatkiem tylko nie potrafimy z niej we adekwatny sposób korzystać. Mamy dwie możliwości, aby zabezpieczyć się w dobrej jakości wodę, bez obawy, iż jej może zabraknąć. Najważniejsze jest to, iż obydwie związane z terenem naszej gminy.
Pierwsza możliwość – Góra Łopień. Wielokrotnie temat ten był poruszany, jedynym problemem jest źle usytuowane główne ujęcie. Kilka razy byłem inicjatorem wyjazdów w teren, jak dobrze pamiętam jednego razu choćby w towarzystwie geodety, chodziło o sprawdzenie różnicy poziomów. Cały problem polega na tym, iż ujęcie z którego czerpiemy wodę położone jest koło głównej drogi, którą jest transportowane całe pozyskiwane drewno z tej części Łopienia przez Nadleśnictwo z Limanowej. Każdy większy deszcz powoduje, iż błoto z tej drogi spływa do potoku, na którym zlokalizowane jest główne ujęcie wody pitnej. Podczas spotkań w terenie z przedstawicielami Nadleśnictwa z Limanowej choćby z ich strony padała tego typu propozycja. Trzeba powyżej drogi wybudować nowe ujęcie w nowoczesnej technologii, to stare ma z 50 lat albo i więcej. Podejrzewam, iż za te pieniądze, które włożono ostatnio w kolejny już remont budynku Urzędu Gminy ( chyba ponad 7 mln) takie ujęcie już mogliśmy mieć. Do tego odmulenie całej infrastruktury wodociągowej i wodę mielibyśmy jak kryształ.
Możliwość druga. o ile cała Limanowa i tymbarski zakład, który bazuje na wodzie i wykorzystuje ją do celów komercyjnych, nie narzeka na braki i jakość wody, to jak to się dzieje, iż tymbarski samorząd chce sprowadzać wodę z Dobczyc. Podejrzewam, iż Limanowa wykorzystuje do celów tak przemysłowych (zakłady pracy, sklepy itp.), jak i do celów spożywczych, kilka razy więcej wody niż gmina Tymbark. Nie mówiąc o zakładzie, który w skali roku do produkcji zużywa prawdopodobnie miliony hektolitrów. Jak to się dzieje, iż im wystarcza, a dla mieszkańców Gminy Tymbark wody brakuje i szuka się jej w Dobczycach. Wszelkie działania należy rozpocząć od odpowiedzi na to pytanie.
Jesteśmy przecież w najlepszej sytuacji z wymienionych podmiotów, ponieważ jako pierwsi powinniśmy z zasobów tej rzeki korzystać, biorąc pod uwagę chociażby położenie geograficzne i swój teren.
Łatwiej wybudować np. miasteczko rowerowe czy ścieżki spacerowe, fontannę na rynku, tężnię ze słodką wodą, molo na Łopieniu, wyremontować ten czy inny obiekt niż jedno czy drugie ujęcie. Takich inwestycji nie byłoby widać, a tak ile jest okazji do zdjęć, przecinania wstęg, wywiadów w RDN-ie i wpisów na fb, w czym szczególnie wyspecjalizował się Pan Ptaszek.
Ostatnio Pan wójt przyjął jeszcze ciekawszą strategię, byle do końca kadencji, czas leci tak samo jak pieniądze na konto. Woda z Dobczyc bez szans na realizację w jakimś przewidywanym terminie, podobnie jak oczyszczalnia ścieków. Czy można zaniechanie pokazać jako sukces – otóż taki wytrawny lokalny polityk (politykier) jak Pan Ptaszek potrafi! Ostatnio nagrano reklamowy filmik, z którego możemy się dowiedzieć, iż już w przyszłym roku ma powstać projekt oczyszczalni, pokazano choćby na planszy kolorowe kółka i Pana Ptaszka stojącego na łące pośród bujnej zieleni w miejscu, gdzie kiedyś będzie gminna oczyszczalnia ścieków. Nie chcę być złym prorokiem, mam jednak pewne obawy, czy w ogóle na zakupionej działce będzie możliwe wybudowanie oczyszczalni ścieków z uwagi na uwarunkowania terenowe i istniejącą obok dużą przemysłową oczyszczalnię ścieków. Obym się mylił.
Jestem choćby w stanie takie zachowania promujące własną osobę zrozumieć, w końcu „reklama dźwignią handlu”, a przy okazji wizerunkowe lansowanie swojej osoby. Jest to przecież łatwiejsze niż staranie się o zezwolenia, jeżdżenie po urzędach czy redagowanie wniosków i pozyskiwanie funduszy.
Jednak to co ostatnio Pan Ptaszek robi w związku z referendum pozostawiam Państwu do oceny. Otóż proszę sobie wyobrazić, iż miał czelność dzwonić do pracodawców (niektórych ponoć odwiedził) i przełożonych tych osób, które odważyły się go publicznie krytykować. Chciał w ten sposób wpłynąć na nich, aby się zainteresowały, czy pracownicy czasem nie mają w pracy za dużo wolnego czasu.
Równocześnie Pan Ptaszek mówi o tworzeniu podziałów w gminie, obniżaniu wiarygodności i z wielką troską o zgodzie, która buduje, itd., itp. No cóż, trzeba mieć tupet albo brak samokrytyki, a może jedno i drugie. Pan Ptaszek doskonale wie, iż są ludzie, którzy nie zdają sobie sprawy z tego, iż wójt to nie Pan i władca, a osoba wynajęta i opłacana przez nas do realizacji celów służących do zaspokajania zbiorowych potrzeb. o ile wójt, który przez prawie dziesięć lat był radnym, a dwunasty rok jest wójtem jeszcze tego nie zrozumiał, iż pełni rolę służebną w stosunku do mieszkańców, to może rzeczywiście najwyższy czas, aby mu już pozwolić odpocząć, czego mu serdecznie życzę, bo jaki sens jest denerwować mieszkańców, a być może i siebie przy okazji.
Marek Golonka