Kuluary „władzy” niechcianej

wiernipolsce1.wordpress.com 2 godzin temu
Zdjęcie: 48290e3601


Prawybory-Prezydent 2025, w kontekście równie niechcianej przez nikogo debaty

Na niezły początek…
/
My Polacy musimy pamiętać, iż już za pół roku staniemy przed wyborem Głowy Państwa naszej ukochanej, Najjaśniejszej Rzeczypospolitej. Nie zgadzamy się na nieustanne szerzenie nienawiści, które rozbija nasze rodziny i dzieli narodową wspólnotę. Stoimy na straży wielowiekowego dziedzictwa Polski – cywilizacyjnych wartości i duchowych fundamentów – i odrzucamy działania, które zatruwają te wartości w imię politycznych interesów.
Wierzymy, iż przyszłość Polski wymaga naszej wspólnej odpowiedzialności, mądrego działania i jedności. Dlatego zapraszamy do zaangażowania się w wysiłek na rzecz uzdrowienia życia publicznego, pokonania barier, które hamują rozwój naszego kraju, oraz stanowczej obrony wartości, które nas jednoczą.
Ufamy, iż pierwszym krokiem na tej drodze może być konsolidacja niezależnych środowisk i organizacji, której celem jest wyłonienie wspólnego kandydata w wyborach prezydenckich w 2025 roku. Tylko poprzez wspólne działanie i dialog możemy wypracować przyszłość, która będzie oparta na pokoju, szacunku i prawdziwej wolności.

Wesprzyj naszą inicjatywę obywatelską i razem zadbajmy o przyszłość naszej Ojczyzny!
//

Tyle, aż tyle, albo tylko tyle!
W cytowany fragmencie czytamy „My Polacy… przyszłość Polski… ufamy… wesprzyj”.
Wesprzyj ale co wesprzyj!?

Jak kolega Ziemiński publikował materiały z tej inicjatywy, tradycyjnie pojawiły się głosy, iż albo nic się nie zmieni, albo ktoś nie pozwoli by się zmieniło, niemniej zainteresowanie było nikłe. W kontekście wiary, warto spytać, kto miałby dokonać tych [jakich!?] zmian.
Może szukamy zbawiciela wszystkich, zwłaszcza Polaków, może choćby całego świata (bo i tak wynikało z narracji kilku kandydatów)!?

A czyż nie jest tak, iż te zmiany mogą być dokonane tylko przez, nie inaczej… przez Ciebie, przez Tamtego, przez Ciebie, co się za filarem skrywasz także.

Głosy są słuszne, ale nie iż to czas stracony, tylko iż i tak nikt z grona nie zostanie wybrany na przyszłego prezydenta, jeżeli będziemy kontynuowali postawę bierności i niezaangażowania. To jest raczej zrozumiałe dla wszystkich.
Czy jednak, to co się działo w kuluarach między elektorami i uczestnikami spotkania a kandydatami, to czas stracony!? Raczej nie.
Oczywistym dla wszystkich winno być, ze aby wybrać prezydenta trzeba mieć poparcie… zwykłych ludzi.
Ci, zwykli ludzie, nie pojawią się sami z siebie, należy do nich dotrzeć.
Dociera do nich obecny układ, dlaczego miałby nie dotrzeć ktoś inny!?
Jednak warunkiem dotarcia, jest każdy, który docierać zechce.

Jeśli spojrzymy z tej strony, to tak, to nie był to czas stracony.

Wracając, późną nocą, jechałem pociągiem. Los tak sprawił, iż nieopodal toczyła się rozmowa.
Rozmowa Polaków, którzy mieszkają poza Polską.
Było mi niezmiernie miło w nią się wsłuchać.
Ileż tam nadziei, ile wiary, ile było oczekiwania, iż obecny stan się mógłby zmienić.
Rozmówcami byli starsi ludzie.

Moje spojrzenie na inicjatywę.

Kandydaci mogli powołać troje własnych elektorów, czyli tych co będą głosowali wyłaniając kandydata.
Co jest zastanawiające, przy 10 kandydatach winno być 30 elektorów, było ich jednak 64.
Kim są „nadmiarowi” elektorzy!?
Jaka była ich rola w prawyborach!?
Kogo oni reprezentowali!?

Regulamin „mówił”, iż aby głosowanie było ważne, musi być obecnych co najmniej 20 elektorów, lub ich fizycznych przedstawicieli.
Ale co to znaczy „fizyczny przedstawiciel”!?
Czy osobę, która ma głosować jak elektor sobie tego życzy, czy jak przedstawiciel uważa!?
Upoważnienie wyraźnie winno określać, zdanie elektora, gdyż nie przedstawiciel a on nim jest.
To zostawia spory margines, zbyt duży jak na tak istotną inicjatywę (cele na górze wspomniane).
Jaki zatem był sens głosowania!?

Wystarczyło we właściwym czasie przesłać, a można było zrobić to choćby online, swój własny głos, niestety nie skorzystano z tak prostego rozwiązania, wybierając drogę „karteczek i oznaczania kandydata”. choćby sama procedura głosowania zajęła około 1,5 – 2 godziny. A wystarczyło spytać na sali…
… drodzy elektorzy, kandydat ten a ten, kto jest za!?
I porachować te głosy.
Samo głosowanie trwałoby mniej więcej kwadrans.

To budzi wiele wątpliwości, zbyt wiele!
Zwłaszcza, jak będziemy szukać wyjaśnienia owych „nadmiarowych” elektorów, którzy nie wiadomo co, a i kogo reprezentowali.
Zabrakło elektorów zgłaszanych przez różne środowiska, organizacje, inicjatywy, a upoważnionych było ponad 20, przy czym nie wiadomo czy adekwatnie reprezentowali elektora, czy wyrażali „własne”, a adekwatnsze lub co gorsza, takie zdanie, na jakie było zapotrzebowanie.

Kandydaci.

W pierwszej turze żaden z kandydatów nie zdobył 51%.
Zatem druga tura… i tu niespodzianka.
W związku z prezentowanymi poglądami, odpowiedziami na pytania, wyłoniło się, wnosząc z otrzymanych braw, dwóch kandydatów, jednym z nich był Paweł Ziemiński, drugim Leszek Sykulski.

Ostatecznie wyłonionym kandydatem na prezydenta, został Pan Romuald Tadeusz Starosielec.
Teraz można będzie obserwować co się będzie dalej działo.
Można też zerknąć wstecz i prześledzić czego wyłoniony kandydat dokonał.
Ile inicjatyw podjął, ile zakończyło się sukcesem, a ile z nich było zwykłym „gonieniem króliczka”!?

Pytam nie w kontekście jego kandydatury na przyszłego prezydenta, jak będzie wszyscy wiemy, może choćby nie zbierze wymaganej niezbędnej ilości podpisów.
Pytam w kontekście rozmowy do której dołączyłem w pociągu, pytam w imieniu ludzi, którzy taką ufność, póki jeszcze mogą, pokładają w tego typu inicjatywach.
Pytam co się stanie z tą „wielką pompą”, jak już nastanie nowy prezydent.

Czy wyłoniony kandydat, będzie w stanie zorganizować wokół siebie ludzi, którzy będą współpracowali, by za jakiś czas, może choćby dość odległy, ową ufność i nadzieje ziścić!?
Jeśli tak, do dobrze, gorzej jeżeli nie, bo wówczas trzeba zacząć wszystko od początku.

Pan Leszek Sykulski.

Najbliżej sądząc z wypowiedzi, było mu do Pawła Ziemińskiego.
Niestety „wykręcił numer”, mianowicie, zrezygnował, oddając otrzymane głosy…
… Panu Starosielcowi, z którym kompletnie (z uwagi właśnie na jego wypowiedzi) się różnił w postrzeganiu rzeczywistości.
Pamiętajmy o tym słuchając kolejnego już „filmiku” z owym Panem, ale nie dlatego iż pominął Ziemińskiego (to nie ma znaczenia), a dlatego, iż miał wielu innych kandydatów z którymi bardziej było mu po drodze.

Czyż nie było tak (to moje zdanie), iż każdy odegrał swoją rolę, Pan Starosielec został namaszczony, Sykulski odnotował udział w kolejnej „imprezie”, obaj grając do adekwatnej bramki, spowodowali, iż pozostali kandydaci, pozostałymi pozostali.
A czyż nie tak miało być!?

I tylko Ziemiński zachował atrybut faceta i zrobił to co zrobić należało.

Chwilę później, w kuluarach, otrzymał całkiem spore gratulacje, choćby od tych, którzy go nie popierali, choćby go nie znali.
Dodam, iż inni, a i nietuzinkowi kandydaci, zważywszy na dorobek, zauważyli podobnie, szkoda, iż tylko w rozmowach poza forum.

Czy Paweł Ziemiński postąpił słusznie!? Być może poniższe słowa to wyjaśnią.

Znikające w dziwny sposób głosy elektorskie!?

Otóż od wczoraj do dzisiaj minęła już doba.
Ja bym świętował, świętując obwieścił iż jest tak a tak.
A tu zastanawiająca cisza!
Może to nie cisza a wstyd!?
Na stronie prawyborów ani śladu, ani o sukcesie, ani porażce.

I Tura głosowania…
Oddano 58 głosów. Pan Starosielec zdobył 27, Pan Sykulski podobnie jak Pan Kubań 10.

II Tura głosowania… ale tylko nieoficjalnie. Nieoficjalnie, bo sami organizatorzy mają jakąś zagwozdkę jak wytłumaczyć, że… z litra zrobiło się 3/4, choć nikogo nie było w pobliżu.
Ponoć głosy rozłożyły się tak: Pan Starosielec, 22, Pan Kubań 19.
Daje nam to 41 głosów, zatem brakuje 17.
Co się z nimi stało!?
Może do podobnych wniosków co PZ doszli i elektorzy, jak już do nich doszli, to sobie poszli.
Zastanawiające jest co się stało z 10 głosami, które oddał Pany Starosielcowi Pan Sykulski.
Wynik, powinien być co najmniej 37 + być może, co najmniej jeden dla Pana Starosielca…
… chyba, iż ktoś się mocno wkurzył na ‚ten handel’.
Na Sykulskiego… na Sykulskiego, iż ‚sprzedał’ swoich wyborców Starosielcowi.
Za co zatem mogliby się wkurzyć na Starosielca, rozumiejąc iż wyborcy Sykulskiego mieli w nosie ‚jego mariaż’, miał 27, iż tak powiem, znienacka ubyło mu 5.

Smaku dodaje fakt, iż kilku ‚organizatorów’, umówmy się… ‚reprezentowało’ kilku elektorów, czyli miało ‚upoważnienia’… znów nieoficjalnie… do głosowania, nie za jednego, a za kilku elektorów. Warto byłoby się zapoznać z ich opiniami, kogo faktycznie upoważnili, ale i do czego upoważnili.

By się nie okazało, iż ‚nie upoważnili’.
A na przesłuchaniach wstępnych kandydatów, było tak, iż nigdy nie było pełnej liczby elektorów, jakby chcieli wybierać, ale zbrakło im czasu, by tak wsłuchać się w kandydata, jaki i nań głosować/lub nie. To w jakim celu ‚zostali ci wybrańcy wybrani’ na elektorów!?

Ponoć na zakończenie, ale tylko ponoć, dlatego znów nieoficjalnie… stanowiska ważne w ‚przyszłej kancelarii’ były już dzielone.

A apel publiczności, iż skoro już doszło do ‚tak istotnego’ spotkania, to zgarniający pulę, winien porozumieć się z pozostałymi kandydatami, pozostał bez echa.
Cóż, od trzech już wiem, iż takiej próby nie było.
Publiczność swoje (nagradzanie obfitymi brawami), beneficjenci ‚zwycięstwa’ swoje.

Uwaga na koniec.

Z jednej strony jest to kolejny zmarnowany czas tych, którzy czegoś jeszcze oczekują, im zostanie PO-PiS, z drugiej strony jest to początek dla tych którzy jeszcze usiłują. To właśnie, jak sądzę, było celem naszego kolegi, który dość późno dołączył do inicjatywy, nie bycia „jakimś tam prezydentem”, a to co się będzie działo, jak już mleko się rozleje.

To doświadczenie dowiodło, iż pora na prawdziwe prawybory prezydenckie z woli całego narodu.
Taki wniosek wyciągam z doświadczeń przy okazji uczestniczenia, w tej pozornej, a moim zdaniem zmanipulowanej inicjatywie.


obserwował@dżon

… i jeszcze jedna uwaga na sam koniec ‚widowiska’, każdy oczekuje, iż po tej ‚niezależnej stronie’ znajdą się ludzie…
Od jakiegoś czasu, niechcący, kilka osób ‚z tych znanych’ spotkałem. Jakie mam spostrzeżenia!?
‚Nie uklękniesz, nie podchodź’, wydawałoby się iż każdy z tych ludzi winien znaleźć chwilę na wymianę kilku zdań.
Otóż nie, zupełnie nie różni się to od spotkania z jakim Tuskiem, albo innym takim, ci ludzie, którzy chcą naszych głosów, nie chcą z nami rozmawiać, obserwowałem różne ‚tak zwane niezależne telewizje’, niemal w d.. pę wchodzą, bez wstydu, żebrając o wywiad, czy kilka słów, tym wszystkim ‚niezwykle ważnym działaczom niezależnym’. Inaczej sprawa miała się z np. Kubaniem, Dembińskim, czy Panią Leśniak, niż z np. Starosielcem czy Syskulskim. Z tymi ostatnimi, by zamienić słowo, należy być ‚kimś’, nie będąc ‚kimś’, pozostajesz ‚wyborcą potrzebnym w danej chwili’, tylko chwili.
To spostrzeżenie nasunęło mi się, w związku z tym, iż to nie my, a oni czegoś od nas chcą, chcąc, zachowują się jak arcyważni, będąc tak naprawdę tylko zbieraczami naszych głosów, by poprawić swą własnej ‚niby’ popularności.

Dla mnie są nic nie wartościowi, nieprzydatni w sprawach dla mnie ważnych. O nich trzeba zabiegać, a powinno być odwrotnie.

za: https://dz.neon24.net/post/178534,kuluary-wladzy-niechcianej

Idź do oryginalnego materiału