To świetny pretekst, by wrócić do dyskusji o tym, czy butelka wódki powinna kosztować w Polsce co najmniej 100 zł. Ceny alkoholu podpalają nas do dyskusji, a teraz będzie o tym prawdziwa burza. Wszystko przez decyzję, którą miał już podjąć prezydent Karol Nawrocki.
Wzrost akcyzy na alkohol i opłaty cukrowej
– Nie będzie zgody prezydenta Karola Nawrockiego na proponowane podniesienie akcyzy na alkohol – potwierdził w Radiu ZET szef jego kancelarii Zbigniew Bogucki. Argumentuje to tym, iż w ten sposób głowa państwa realizuje swoje wyborcze obietnice.
– o ile pan prezydent powiedział, iż nie podpisze ustawy podwyższającej podatki, to nie podpisze takiej ustawy. I tyle. Nie znamy szczegółów tego projektu, bo być może gdzieś jest podwyższenie, a gdzieś obniżenie. Dzisiaj jest mowa o tym – podkreślił Bogucki.
Wyjaśnijmy, o co chodzi. Ministerstwo Finansów chce podnieść akcyzę na alkohol, by w ten sposób zmniejszyć jego spożycie w Polsce. Powód jest prosty – chodzi o zdrowie Polaków. Nie oszukujmy się, alkohol u nas jest łatwo dostępny i względnie tani. Wzrost akcyzy byłby skutecznym sposobem, by trochę dokręcić śrubę na rynku.
Podwyżka akcyzy na napoje alkoholowe o 15 proc. miałaby wejść w życie od 1 stycznia 2026 r. Rok później te stawki wzrosłyby o kolejne 10 proc. Tak samo ma być w przypadku wzrostu tzw. opłaty cukrowej. To też ogromny problem w naszym społeczeństwie. Ministerstwo Zdrowia alarmowało, iż przeciętny Polak je o prawie 12 kg więcej cukru przetworzonego rocznie niż 10 lat temu. A mowa o danych... z 2019 r. To wszystko prowadzi do otyłości i związanej z nią chorobami.
Ale wróćmy do rozmowy o alkoholu. Tak naprawdę wałkujemy ten temat od lat – przeciwnicy wzrostu akcyzy alarmują, iż to uderzenie w polskich przedsiębiorców. Z drugiej strony pomyślmy, co inflacja zrobiła choćby z cenami masła. A w zasadzie z cenami wszystkich spożywczych produktów pierwszej potrzeby, które błyskawicznie szybują w górę. W tym samym czasie alkohol był po prostu tani. I cały czas dostaniecie go prawie wszędzie.
Słyszymy, iż wódka i ogólnie alkohol w Polsce drożeje (i to akurat prawda). Ale kiedy staniemy przy półce i porównamy ceny, nie ma żadnej terapii szokowej. Jasne, bardziej szlachetne trunki to większy wydatek, ale realnie za 25-30 zł wyjdziemy z butelką "czystej". Dzisiaj za tę kwotę trudno choćby zrobić małe zakupy na jeden dzień czy zjeść normalny obiad na mieście (chyba iż w barze mlecznym).
Wzrost akcyzy na alkohol to nie jest fanaberia
Jeśli Nawrocki naprawdę zablokuje zmiany dotyczące akcyzy na alkohol, to nie będzie tylko zagranie na nosie rządowi Donalda Tuska. Tak można było tłumaczyć jego weto w sprawie tzw. ustawy wiatrakowej, które też podzieliło Polaków. To było pierwsze prezydenckie weto Nawrockiego, ale chodziło w nim o politykę. A w przypadku alkoholu czy cukru mówimy o zdrowiu i społecznym problemie, który jest zamiatany pod dywan.
Nie wierzę, albo nie chcę wierzyć, iż Nawrocki podejmuje decyzje bez żadnej refleksji. I iż w tym przypadku wyjdzie ogłosić weto i powie wszystkim, iż przecież obiecywał w kampanii brak podwyżek podatków. Skoro tak bardzo chciał być prezydentem wszystkich Polaków, nie może chować się za wolnym rynkiem i "ochroną konsumenta". Niech posłucha lekarzy, którzy powiedzą mu, z jakimi chorobami trafiają do nich pacjenci nadużywający alkoholu.
To nie jest fanaberia rządu Tuska, by nagle alkohol był trochę droższy. Zresztą startujemy... z poziomu zero, ponieważ w Polsce jest on jednym z najtańszych w całej UE. Taniej da się go kupić tylko w Bułgarii, Rumunii czy na Węgrzech. Nie ma tu powodu do dumy, bo patrząc na ceny, staliśmy się trochę procentowym eldorado.
I nie ma sensu się oburzać, iż rząd windując ceny, ogranicza naszą wolność, bo utrudnia dostęp do napojów wyskokowych. Serio, taki głos przeważał w naszej internetowej sondzie, kiedy głośno było o pomyśle zakazu sprzedaży alkoholu na stacjach benzynowych. Ładnie kiedyś opisał w naTemat Piotr Brzózka, iż to zamach "na wolność, na duszę sarmacką, święte prawo własności siebie samego". Łatwego dostępu do alkoholu potrafimy bronić jak niepodległości.
Nie zapominajmy też, iż ceny alkoholu w nowym roku i tak wzrosną, choćby bez podwyżki, o którą teraz toczy się wojna. Jeszcze w czasach rządów PiS uchwalono ustawę, która zakłada wzrost stawki akcyzy na napoje alkoholowe. jeżeli po drodze nic się nie zmieni, w 2026 r. wzrośnie ona o 5 proc. I o tyle samo w 2027 r. Nie staniemy się od razu Finlandią, gdzie "procenty" są rekordowo drogie, ale tych podwyżek de facto nie da się zahamować.
Na koniec przypomnijmy: jeszcze w 2023 r. alarmowano, iż 11,6 proc. naszych rodaków nadużywa alkoholu. Kilkaset tysięcy Polaków walczy z uzależnieniem. Jak podawała rok temu "Rzeczpospolita", w godzinach porannych kupowanych jest w Polsce około 410 tys. sztuk popularnych "małpek". To i tak tylko 31 procent dziennej sprzedaży.
Panie prezydencie, ma Pan okazję coś z tym zrobić.