Kto wygra ten marsz?

1 rok temu

Po 4 czerwca: nieład w PiS, Duda wchodzi do gry

Po marszu 4 czerwca i po tych kilku dniach, które od niego upłynęły, wiemy sporo. Po pierwsze, iż rządząca prawica, choć niby zjednoczona, tak naprawdę jest mocno podzielona. Po drugie, iż opozycja, choć tak różna, potrafi się jednoczyć w ważnych chwilach. Wyszło więc na odwrót – ale daleko idących wniosków nie powinniśmy z tego wyciągać. Bo w Polsce wszystko może się zmienić. W tydzień.

Zacznijmy od władzy. Andrzej Duda, pisałem o tym już tydzień temu, zaskoczył Prawo i Sprawiedliwość, ogłaszając, iż wysyła do Sejmu nowelizację lex Tusk – ustawy, którą parę dni wcześniej podpisał. Co takiego się stało, iż nagle zmienił zdanie?

Media wskazują jednoznacznie – prezydent zmienił zdanie na temat komisji śledczej pod wpływem nacisków ze strony Amerykanów. Niezbyt się przejął w tym momencie, iż stawia Kaczyńskiego pod ścianą, iż go zaskakuje. Bo po prostu gra swoje w pisowskiej orkiestrze.

Jeżeli ktoś jeszcze wątpił, iż prawica jest rozerwana na kilka walczących ze sobą koterii – ma to wyłożone czarno na białym. Pisaliśmy niedawno o wojnie między Mateuszem Morawieckim a Zbigniewem Ziobrą. Ale przecież to niejedyna oś konfliktu wewnątrz obozu prawicy. Tam o swoje walczą historyczni liderzy PiS, czyli zakon PC, są grupy działaczy regionalnych. A teraz jedną z głównych ról chce odgrywać również Andrzej Duda, budując swoją pozycję poprzez dominującą rolę w polityce międzynarodowej i polityce bezpieczeństwa.

Armaty prezydenta

W tych obszarach rękę prezydenta dość łatwo zauważyć. Mariusz Błaszczak pewnie bez kłopotów obciążyłby generałów odpowiedzialnością za sprawę rosyjskiej rakiety, która wleciała do Polski, i wymusił dymisje, gdyby nie to, iż generałów wsparł Duda. Mogli więc ministrowi i premierowi w należny sposób odpowiedzieć.

W sprawach polityki zagranicznej prezydenta jest aż nadto. To on ma decydujący głos w kontaktach ze Stanami Zjednoczonymi i NATO. Decyduje o nominacjach ambasadorskich. A o jego wpływach mógł niedawno się przekonać rzecznik MSZ Łukasz Jasina. Powiedział on w jednym z wywiadów, iż prezydent Zełenski powinien przeprosić za rzeź wołyńską. Bo to sprawa tak ważna, iż musi być załatwiona.

Nie miejmy wątpliwości – Jasina sam z siebie do tego by nie wzywał, musiał mieć wyraźną podpowiedź szefa. Można zatem przypuszczać, iż w ten sposób minister Zbigniew Rau, a pewnie i jego zwierzchnicy chcieli dać znać ukraińskim władzom, iż powinny w bardziej zdecydowany sposób wyjść naprzeciw polskim oczekiwaniom. Ale skończyło się to połowicznym sukcesem – słowa Jasiny wybrzmiały, ustosunkował się do nich ambasador Ukrainy w Warszawie Wasyl Zwarycz, gniewnie odpowiadając, iż „jakiekolwiek próby narzucania prezydentowi Ukrainy czy Ukrainie, co musimy w sprawie wspólnej przeszłości, są nieakceptowalne”. Ostatecznie ofiarą całej intrygi został Jasina, którego odesłano na urlop. I nie wiadomo, czy wróci do MSZ.

Jak ocenić to rozpychanie się Dudy w sprawach międzynarodowych i obronnych? Czy to znak, iż szykuje sobie istotną rolę w instytucjach międzynarodowych? Tę możliwość wyklucza Jan Truszczyński, wieloletni ambasador RP w Unii Europejskiej. Skomentował to zresztą krótkim wpisem: „Duda miał i ma małe szanse. Nic tu jego wsparcie dla Ukrainy nie pomoże. Nie ma on w swoim track record żadnych dokonań, ani międzynarodowych, ani krajowych jako mediator, rozjemca, dostarczyciel koncepcji czy rozwiązań, kreator idei, twórca impulsów, budowniczy kompromisów. Dodajmy do tego słabą znajomość angielskiego, która nie wystarcza ani do prowadzenia wykładów z rundą pytań i odpowiedzi, ani do budowania przekonujących argumentów w poufnych dyplomatycznych kontaktach, ani do kierowania międzynarodowymi naradami czy konferencjami”.

Co więc napędza Andrzeja Dudę?

Duda – zbawca PiS

W niedawnym wywiadzie dla Interii tłumaczył to Marcin Mastalerek, spin doktor Andrzeja Dudy. Z jego słów wynika, iż pozycja międzynarodowa Dudy ma mu pomóc nie tyle w załatwieniu sobie pracy za granicą, ile w budowie pozycji wewnątrz obozu Zjednoczonej Prawicy, czyli w walce o schedę po Kaczyńskim. Całkowicie należnej pozycji – jak podkreśla Mastalerek – bo Duda to mąż opatrznościowy Zjednoczonej Prawicy i bez jego zwycięstw w roku 2015 i 2020 obóz ten nie tylko nie zdobyłby władzy, ale zwyczajnie by się rozpadł.

Mastalerek mówi otwarcie: „Słyszę dziś próby umniejszenia roli Andrzeja Dudy z roku 2015: ludzie, którzy zawdzięczają jego zwycięstwu fakt, iż przez te lata mogli obejmować stanowiska i robić kariery ministrów, prezesów spółek, a co za tym idzie, inkasować bardzo duże pieniądze, czasem liczone w milionach, nie okazują elementarnej wdzięczności. To Andrzej Duda przełamał system w roku 2015, zresztą w roku 2020 dokonał czegoś równie ważnego, tylko odwrotnie: powstrzymał oczekiwanie wielkiej zmiany”.

I dodaje: „Prawu i Sprawiedliwości powinno zależeć, żeby zaangażować Andrzeja Dudę w kampanię i podczepić się pod jego sukcesy i wizerunek. Mamy prezydenta, który jest dużo popularniejszy niż rząd, co kolegom w PiS trudno czasem zaakceptować. Ale to sztabowcom i liderom PiS powinno zależeć, by budować wizerunek współpracy z prezydentem. Na ich miejscu umówiłbym się w sekretariacie w Pałacu Prezydenckim i czekał na spotkanie, by namawiać go na wspólne projekty w kampanii”.

Czy Jarosław Kaczyński, o którym choćby w PiS mówią, iż jest coraz słabszy fizycznie, iż już nie jest w stanie wszystkiego kontrolować, skorzysta z tych rad? Czy zawrze pakt z Dudą, którego ewidentnie nie lubi i nie ceni?

Przekonamy się niebawem. PiS może bowiem w sprawie komisji ds. rosyjskich wpływów postąpić dwojako. Po pierwsze, ma już uchwaloną i podpisaną ustawę, wobec tego może zgodnie z jej zapisami powołać komisję i wybrać jej członków, by rozpoczęła działania. To znaczy, zaczęła przesłuchania. A projekt Dudy marszałek Witek może wrzucić do szuflady. Ten gest będzie oznaczał, iż Jarosławowi Kaczyńskiemu Duda nie jest potrzebny, iż kampania będzie rozgrywana na ostro. Jako plebiscyt: obecna władza kontra Tusk. Patrioci kontra zdrajcy. Tak zresztą jest dziś pozycjonowany przekaz PiS.

Cały tekst można przeczytać w „Przeglądzie” nr 24/2023, dostępnym również w wydaniu elektronicznym.

Fot. Oleg Marusic/REPORTER

Idź do oryginalnego materiału