W Polsce, kraju mającym ambicje nazywać się demokratycznym państwem prawa, doszliśmy do momentu, w którym zasadność protestów wyborczych oceniają… politycy PiS i beneficjenci złamania Konstytucji. To nie tylko absurd — to zamach na fundamenty demokracji. Gdy osoby publiczne nawołują dziś do „ciszy nad wyborami”, apelując o „spokój” i „uszanowanie wyniku”, zupełnie ignorują fakt, iż nie chodzi o politykę, ale o prawdę. Prawda zaś — jak zawsze — potrzebuje niezależnego sądu, nie partyjnych kolesi i ludzi zawdzięczających karierę politycznym patronom.
Przypomnijmy: to nie niezależny organ, ale Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego ma zająć się rozpatrzeniem protestów wyborczych. Problem w tym, iż — zgodnie z orzeczeniami TSUE i ETPCz — osoby zasiadające w tej izbie nie są legalnymi sędziami. To osoby powołane z rekomendacji neo-KRS, zasiadającej z kolei z woli polityków PiS, w tym Ziobry i Dudy. To właśnie ci ludzie mają teraz orzekać, czy ich środowisko polityczne doszło do władzy uczciwie. Brzmi jak ponury żart, ale to rzeczywistość III dekady XXI wieku w Polsce.
Nie mniej niepokojące są doniesienia o składzie obwodowych komisji wyborczych w wyborach prezydenckich 2025 roku. Aż 5000 przewodniczących i blisko 20 000 członków tych komisji miało być osobami delegowanymi przez kandydatów skrajnie prawicowych, często o poglądach jawnie proputinowskich. Kandydatów tych wskazywał PiS. Komisje obsadzał z kolei szef Krajowego Biura Wyborczego, wybrany jeszcze przez poprzednią, pisowską większość. Choć formalnie odbywało się to w drodze losowania, to osoby z PiS i ich „braci kamratów” miały więcej losów – i regularnie zgarniały większość.
To nie są puste oskarżenia. Już w kilkunastu komisjach wykryto ewidentne nieprawidłowości, fałsze, niezgodności między liczbą kart a liczbą głosów, ba – choćby niepodpisane protokoły. Czy było ich więcej? Może. Może nie. Ale jest jeden sposób, by to rozstrzygnąć: przeliczyć głosy. To naprawdę proste, bezpieczne i szybkie rozwiązanie. Wystarczy dobra wola, trochę czasu i uczciwość. No właśnie – z tą ostatnią jest największy problem.
Dlaczego więc PiS tak panicznie boi się prostego przeliczenia? Przecież jeżeli ich ludzie naprawdę grali fair, to przeliczenie głosów tylko to potwierdzi. Czyżby jednak nie byli tego tacy pewni? A może raczej doskonale wiedzą, iż fałszerstwa były – i iż ich władza opiera się na oszustwie? Że wynik, który podano do wiadomości, może nie mieć wiele wspólnego z wolą obywateli?
Ktoś, kto nie pozwala na kontrolę, którego medialne psy wyśmiewają protestujących obywateli i atakują tych, którzy domagają się uczciwości, nie jest partią. To mordercy Polski. To już nie wybory, to parodia wyborów. A państwo, które tak działa, traci prawo nazywać się państwem. To anarchia.
Nie wolno milczeć. Nie wolno „przejść nad tym do porządku dziennego”. jeżeli dziś odpuścimy, jutro ktoś inny powie: „Skoro wtedy się udało, spróbujmy znowu”. I wtedy już naprawdę będzie za późno.