Jeśli ktoś myśli, iż w prawicowych mediach w Polsce trwa stypa z powodu prawdopodobieństwa (chociaż coraz mniejszego) odebrania PiS publicznych subwencji, udania się jednego z posłów tej partii na uchodźctwo na Węgry oraz pełzających śledztw w sprawie kolejnych domniemanych nieprawidłowości finansowych oraz urzędniczych z lat 2015-2023, to jest w dużym błędzie.
W Telewizji Republika humory dopisują, komentatorzy ścigają się w nieśmiesznych żarcikach, a Danuta Holecka jest już tak zachrypnięta, iż mogłaby growlować w kapeli metalowej. Tylko w Otwartej Konserwie Witold Gadowski delikatnie studzi nastroje, przestrzegając, iż do tego 20 stycznia trzeba jeszcze wytrwać, co nie musi się udać, bo tracący grunt pod nogami rząd Tuska może wymyślić coś brutalnego.
Dlaczego 20 stycznia? To wtedy odbędzie się inauguracja prezydenta Donalda Trumpa, na którą nowy szef amerykańskiej administracji nie zaprosił obecnego premiera Polski, ale zaprosił za to jego poprzednika Mateusza Morawieckiego i odchodzącego powoli prezydenta Andrzeja Dudę. Poza tym zjawi się tam cały szereg liderów europejskiej alt-prawicy, z Wiktorem Orbánem i Giorgią Meloni na czele.
Ten pierwszy spotkał się z Trumpem w jego prywatnej siedzibie w Mar-a-Lago na Florydzie już w grudniu zeszłego roku, a więc niedługo po wygranych przez lidera republikanów wyborach. Premier Węgier nie mógł się Trumpa nachwalić i ogólnie widać było, jak uszczęśliwił go wybór Amerykanów. Według polskiej prawicy to właśnie „glejt od Trumpa” zachęcił Orbána do ostrzejszej gry w UE, czego efektem udzielenie azylu politycznego Marcinowi Romanowskiemu, który sam nazywa swój pobyt w Budapeszcie… misją nad Dunajem. Jak widać, na prawicy humory dopisują.
Superwehikuł z sentymentem do NSDAP
Trump już zupełnie oficjalnie tworzy swój superwehikuł polityczny razem z Elonem Muskiem, czyli prywatnym biznesmenem i miliarderem, który co prawda nie pełni żadnej funkcji publicznej (jeszcze?), ale to choćby lepiej – może czerpać profity ze swojej roli „nieformalnego wiceprezydenta” (o ile nie „prezydenta numer dwa”) bez żadnej odpowiedzialności i podpisów na dokumentach.
Sprawność duetu Trump-Musk w wywieraniu wpływu na sytuację polityczną w Europie najlepiej obrazują ich relacje z premierką Włoch Giorgią Meloni. Liderka Braci Włochów również zjawiła się już w Mar-a-Lago. Jej wizyta przebiegła z prawdziwą pompą – otrzymała owacje od zgromadzonych tam ludzi, z Trumpem włącznie. Jeszcze bliższe relacje łączą ją rzekomo z Muskiem, z którym według różnych plotek miała mieć choćby romans.
Niech każdy niech sobie romansuje z kim chce. Problem rodzi się, gdy owocem tych romansów są zamówienia rządowe od jednej ze stron dla drugiej. Dlatego też doniesienia o kontrakcie rządu Włoch na dostarczenie od spółki Muska SpaceX systemu satelitów Starlink dla bezpiecznych połączeń w razie kryzysów zelektryzowały opinię publiczną nad Tybrem. Sam kontrakt opiewać ma na 1,5 mld euro, chociaż informacja o jego podpisaniu została jak na razie zdementowana. Podobnie jak i szczególnie bliskie relacje Muska z Meloni, co faktycznie mogło być rozdmuchane przez szukające sensacji media – jednak sam fakt, iż takie plotki powstają, niewątpliwie pokazuje, iż szef Tesli i szefowa rządu w Rzymie przynajmniej dobrze się znają i lubią.
Kanałów współpracy superduetu Trump-Musk z europejską alt-prawicą jest jednak więcej. Elon Musk ma zamiar dać niezwykle szeroką przestrzeń do szerzenia propagandy liderce Alternatywy dla Niemiec, Alice Weidel, z którą 9 stycznia planuje przeprowadzić wywiad na swoim profilu na portalu X. Wywiad będzie miał ogromne zasięgi nie tylko dlatego, iż wpisy Muska są pozycjonowane lepiej niż strona sprzedawcy mebli, który wydał połowę budżetu na Google Ads. Po prostu to głośne wydarzenie – każdy przecież chciałby zobaczyć, jak Musk legitymizuje liderkę partii, której członkowie otwarcie legitymizują nazistów.
O ile Meloni jest w miarę bliska tradycyjnej prawicy z Europy, a potencjał polityczny Orbána ogranicza się do dalszej oligarchizacji Węgier, Weidel to już liderka partii skrajnie niebezpiecznej dla Polski i całego regionu Europy Środkowo-Wschodniej. Poza sentymentem wobec NSDAP niemiecka skrajna prawica chce również zbliżenia Berlina z Moskwą, czym adekwatnie kontynuuje tradycje swoich dziadków, więc w sumie nie ma czemu się dziwić.
Liberalni liderzy budzą się ze snu
Musk popiera także siedzącego w więzieniu skrajnie prawicowego aktywistę Tommy’ego Robinsona, co może nie jest aż tak istotne, bo od Robinsona odciął się choćby Nigel Farage. Jednak promowanie AfD to za wiele choćby dla ospałych i wyjątkowo słabych liberalnych liderów z Europy. O mieszanie się w europejskie wybory oskarżył Muska prezydent Francji Emmanuel Macron. Przeciw X toczy się już sprawa w Komisji Europejskiej, która sprawdza, czy portal nie prowadzi nielegalnego moderowania treści w celu promowania konkretnych opcji ideowych i wywierania wpływu politycznego na Starym Kontynencie.
„Kto by dziesięć lat temu pomyślał, iż właściciel jednego z największych portali społecznościowych na świecie będzie wspierał nowy międzynarodowy ruch reakcyjny i bezpośrednio ingerował choćby w wybory w Niemczech” – stwierdził Macron, czym dowiódł też swojej ubogiej wyobraźni, gdyż co najmniej od Arabskiej Wiosny z 2011 roku wiemy, iż społecznościówki idą w parze z polityką jak mało co.
Duet Trump-Musk raczej się tymi pomrukami znad Sekwany nie przejmuje, gdyż politycznie idzie adekwatnie od sukcesu do sukcesu. Dwaj polityko-biznesmeni pozbyli się właśnie z Ottawy nielubianego przez siebie liberalnego premiera Justina Trudeau, któremu w dalszym sprawowaniu władzy nie pomogła choćby wizyta w Mar-a-Lago (a może wręcz pomogła mu odejść). W Austrii natomiast misję tworzenia rządu otrzymał lider Austriackiej Partii Wolności, która pod względem podejścia do Rosji różni się od AfD głównie tym, iż jest z Austrii.
Prawicowa fala przelewa się więc przez państwa Zachodu i prawdopodobnie choćby nie natknie się na mocniejszy opór. W Berlinie rząd niedawno się rozsypał i choćby nie ma komu głośno przeciwstawiać się mieszaniu się Muska w wybory – musi to robić Macron, co dla samych Niemców jest pewnie dosyć uwłaczające. Tym bardziej, iż władza samego Macrona trzyma się jak słynna szyba w drzwiach wstawiona przez Rafała Trzaskowskiego – na biurowej taśmie przylepnej.
Obecny premier Francji, który nad Sekwaną jest w dużej mierze podporządkowany prezydentowi, rządzi od niespełna miesiąca, ale nie jest powiedziane, iż przebije swojego poprzednika, któremu udało się spędzić na stołku kwartał, więc choćby nie warto wymieniać nazwisk obu panów. W Polsce natomiast mamy kompletnie niespójną koalicję od prawa do lewa, którą łączy tylko sprzeciw wobec rządów PiS. Władzę premiera Tuska osłabia jeszcze pochodzący z przeciwnego obozu prezydent Duda, który uniemożliwia nowej koalicji pełne przejęcie władzy.
Nawrocki będzie następny?
Do niedawna wydawało się, iż ten stan niemocy trwać będzie jedynie do lipca tego roku, ale skoro Musk zamierza promować liderkę partii z niemieckimi neonazistami w składzie, to dlaczego nie miałby promować byłego kumpla skinheadów z polskiego Wybrzeża? Wygrać z samym Nawrockim i jego sztabem z PiS to wbrew przypuszczeniom z początku kampanii niemałe wyzwanie, bo obecny szef IPN jakby się rozkręca. Wygrać z Nawrockim i stojącym za nim duetem amerykańskich oligarchów – to może być już misja niewykonalna.
Pisowska posucha może więc potrwać zaledwie pół kadencji, gdyż ewentualne zwycięstwo Nawrockiego prawdopodobnie skończy się przedterminowymi wyborami – na dłuższą metę z prezydentem, który z definicji stoi w kontrze, rządzić się nie da. Jednak choćby zwycięstwo Trzaskowskiego nie załatwi głównego problemu, jakim jest trzęsący jeszcze przynajmniej przez 4 lata Waszyngtonem coraz bardziej przerażający duet Musk-Trump.
Można sobie wyobrazić, iż będzie on mieszał się w wewnętrzne sprawy państw Europy za każdym razem, gdy tylko któreś z nich będzie chciało zrobić coś nie do końca zgodnego z interesami USA, Trumpa, Muska lub dowolnej spółki zza Oceanu. Poza tym będzie wspierać alt-prawicowe środowiska we wszystkich państwach dookoła, co siłą rzeczy przełoży się na atrakcyjność i potencjał polityczny prawicy znad Wisły.
Szampańskie nastroje w TV Republika, wPolsce24 czy innych prawicowych kanałach i programach są całkowicie zrozumiałe. Szczególnie w Republice, która najpierw dzięki uprzejmości ministra Sienkiewicza otrzymała niewyobrażalny zastrzyk widzów, a co za tym idzie – pieniędzy, a teraz jeszcze może spokojnie wyczekiwać rychłego powrotu swoich politycznych sojuszników do władzy.
Liberalnych polityków z całego Zachodu nie ma co żałować, przecież nikt nie kazał im być nieudacznikami. Szkoda tylko, iż za ich błędy i miernotę zapłacą wszyscy ci, którym na co dzień nie widzi się prawicowa rzeczywistość za oknem.