Krzysztof Skiba: Kandydat PiS na prezydenta? Prezes ma dylemat: wybrać „świeże mięso”, czy „starą twarz”, po to, by robić nowe numery

14 godzin temu

Krzysztof Skiba

Specjaliści od handlu pietruszką potwierdzają, iż PiS ma poważne kłopoty z wyłonieniem kandydata na prezydenta. Warunki, które musi spełnić kandydat, są mocno wyśrubowane. Przede wszystkim musi to być człowiek na smyczy Jarosława, który nie myśli samodzielnie. Po drugie musi znać dwa języki w tym polski biegle. Po trzecie musi być wysoki, mieć garnitur, buty i rodzinę. Co jest o tyle problemem, iż spora część polityków PiS ma kilka żon, a tym samym spore grono teściów, których potem trzeba będzie wszystkich obsadzać na stanowiskach.

ŚWIEŻE MIĘSO, CZY STARA TWARZ?

Specjaliści od handlu pietruszką potwierdzają, iż PiS ma poważne kłopoty z wyłonieniem kandydata na prezydenta. W partyjnym banku twarzy zgromadzono kilku potencjalnych kandydatów, ale ani Prezes, ani masa partyjna jeszcze nie zdecydowali.

Warunki, które musi spełnić kandydat, są mocno wyśrubowane. Przede wszystkim musi to być człowiek na smyczy Jarosława, który nie myśli samodzielnie. Po drugie musi znać dwa języki w tym polski biegle. Po trzecie musi być wysoki, mieć garnitur, buty i rodzinę. Co jest o tyle problemem, iż spora część polityków PiS ma kilka żon, a tym samym spore grono teściów, których potem trzeba będzie wszystkich obsadzać na stanowiskach.

Na giełdzie nazwisk pojawił się m.in. Karol Nawrocki szef IPN. Niestety okazało się, iż ten wykształcony doktor historii jest kompletną ciapą. Jako dyrektor Muzeum II Wojny św. zakupił za kilkadziesiąt tysięcy złotych nosze, które miały być noszami żołnierzy z Westerplatte, a okazały się noszami ze szpitala psychiatrycznego z lat 50. Nie dość tego, kandydatowi PiS odkryto przyjacielskie kontakty z groźnym gangsterem umoczonym w handel ludźmi i wykorzystywaniem kobiet do prostytucji. Tu akurat bym się zastanawiał, czy to jest jakieś obciążenie, czy jednak atut, bo zawodowy alfons jako kumpel prezydenta z PiS, może się Kaczyńskiemu spodobać. Wszak jeden i drugi uważa, iż kobieta powinna wykonywać rozkazy mężczyzny.

Na giełdzie nazwisk był Dominik Tarczyński, ale gwałtownie wyleciał, bo okazało się, iż dziadek posła w czasie wojny bardzo brzydko się zachowywał i Jarosław wolał nie ryzykować.

Ciągle w grze jest Tobiasz Bocheński europoseł i niedoszły prezydent Warszawy. Niestety przegrana z Trzaskowskim w wyborach samorządowych sugeruje, iż może być powtórka w prezydenckich.

Krążą na liście jeszcze dwa, nowe nazwiska poseł Zbigniew Bogucki i poseł Marcin Przydacz. Obaj energiczni, wysocy i znający języki suahili. Może i byliby to dobrzy kandydaci, ale ich rozpoznawalność w Polsce jest na poziomie zerowym. Większą gwiazda od nich jest suczka Ewy Kasprzyk, czy mrówkojad Maryli Rodowicz.

Na czele wyścigu jest zaufany kelner Kaczyńskiego Mariusz Błaszczak. Kandydat wprost idealny. Otrzaskany w usługiwaniu Prezesowi, rozpoznawalny jak Edyta Górniak i w odróżnieniu od Edyty, całkowicie pozbawiony osobowości.

Błaszczak to przycisk na stoliku w gabinecie niedoszłego zbawcy narodu. Człowiek, którego ciężko ośmieszyć, gdyż sam jest chodzącym żartem. Byłby na pewno bardziej zabawny niż raper Duda i jeszcze bardziej spolegliwy, bo Andrzej ze dwa razy postawił się Prezesowi, a po Błaszczaku na pewno tego nie można się spodziewać.

Jedynym obciążeniem dla kandydatury Mariusza Błaszczaka jest fakt, iż to „stara twarz” jak mówią w samym PiS. I tu Prezes ma poważny dylemat: czy wybrać „świeże mięso”, czy jednak „starą twarz”, po to, by robić nowe numery.

Krzysztof Skiba

Idź do oryginalnego materiału