Krzysztof Kasprzak: Ortodoksja najlepiej służy człowiekowi. Polemika z Tomaszem Terlikowskim

2 dni temu

Terlikowski tu albo brnie w stronę jakiejś formy apokatastazy, gdzie wszyscy zostaną zbawieni, niezależenie od tego jak żyli, albo – sięgając już do czasów posoborowych – opowiada się za teorią opcji fundamentalnej, w której liczy się fundamentalny wybór Pana Boga, a nie jednostkowe czyny. Błędnie, bo koncepcję opcji fundamentalnej rozjechał Jan Paweł II w Veritatis splendor – pisze w PCh24.pl Krzysztof Kasprzak.

Przyznam szczerze, iż męczy mnie styl pisania redaktora Terlikowskiego. Wiele jego tekstów jest do bólu sztampowych, zrobionych według jednego schematu:

„To nie jest chrześcijaństwo / katolicyzm” – właśnie ta maniera sprawiła, iż w środowiskach konserwatywnych Tomasz Terlikowski określany jest jako „nadpapież”, ktoś stojący ponad papieżem, który mocą samozwańczego autorytetu ustala, co chrześcijaństwem / katolicyzmem jest, a co nim nie jest.

Następnie – losowo wrzucana rzekoma herezja znaleziona u oponentów;

Zaraz potem wstawka osobista: „ja, ojciec / mąż / chrześcijanin”, która ma wzmacniać punkt 1 i 2.

I tak w koło Macieju. Tym razem na celownik trafili Kaja Godek i red. Paweł Chmielewski. Ale po kolei.

Redaktor Terlikowski teologiem nie jest, tylko filozofem – o herezjach chrześcijańskich za bardzo pojęcia nie ma. I widać to w zarzucaniu pelagianizmu Kai Godek i red. Chmielewskiemu. Istotą pelagianizmu, który zwalczał św. Augustyn, jest przeświadczenie, iż ludzka natura nie jest skażona grzechem pierworodnym, a człowiek sam z siebie może wybierać dobro bez udziału łaski.
No i jeżeli komuś bliżej do pelagianizmu, to właśnie Terlikowskiemu czy chcącemu towarzyszyć LGBT o. Mateuszowi Filipowskiemu.

„Dicere hominem sine gratia Dei non posse esse sine peccato blasphemia est; quia si peccatum vitare non potest, excusatur.” – Mówić, iż człowiek bez łaski Bożej nie może być bez grzechu, jest bluźnierstwem – bo jeżeli nie może uniknąć grzechu, to jest usprawiedliwiony. To są poglądy Pelagiusza krytykowane przez Augustyna w Contra duas epistolas Pelagianorum.

Więc proszę wybaczyć, Panowie Terlikowski i Filipowski, ale pelagianami to wy jesteście – z waszym towarzyszeniem, rozeznawaniem. Bo poglądy Godek i Chmielewskiego można zamknąć w stwierdzeniu bez nawrócenia się i przylgnięcia do łaski Bożej nie poradzisz sobie z własna skłonnością, a Kościół Katolicki jest jedynym miejscem gdzie tego możesz dokonać.

Zresztą charakterystyczny dla pelagianizmu fragment o usprawiedliwieniu wybrzmiewa choćby w ostatnim poście Terlikowskiego, gdzie pochyla się nad koniecznością wyboru między ortodoksją a relacją, niejako usprawiedliwiając, iż jakiś tam LGBT-owiec wybierze relację.

Okey, jedźmy dalej.

Tak, łaska jest za darmo, ale człowiek coś jednak musi. Musi odpowiedzieć na tę łaskę i z nią współpracować. Terlikowski tu albo brnie w stronę jakiejś formy apokatastazy, gdzie wszyscy zostaną zbawieni, niezależenie od tego jak żyli, albo – sięgając już do czasów posoborowych – opowiada się za teorią opcji fundamentalnej, w której liczy się fundamentalny wybór Pana Boga, a nie jednostkowe czyny.

No to błędnie, bo koncepcję opcji fundamentalnej rozjechał Jan Paweł II w Veritatis Splendor, jasno wskazując, iż praktykowane czyny moralne są potwierdzeniem wybranej opcji fundamentalnej i iż tego nie da się rozerwać. Innymi słowy – nie można żyć jako praktykujący homoseksualista i być zorientowanym na Boga, tak jak nie można żyć jako praktykujący złodziej, cudzołożnik czy zdzierca i być zorientowanym na Boga. Dochodzimy do Jakubowego wiara bez uczynków jest martwa.

Cały wywód Terlikowskiego to jest tak naprawdę przeciwstawianie skostniałej ortodoksji szczęściu człowieka: „Oni świetnie znają wszystkie te opowieści o tym, jak to mają walczyć, i stają wobec wyboru: racja (‘katolicka’, ortodoksyjna, poprawna eklezjalnie) czy relacja?”.

I tu naprawdę sięgamy do fundamentów katolicyzmu: ortodoksja między innymi dlatego jest ortodoksją, iż najlepiej służy człowiekowi. To, czego Kościół uczy i co głosi, jest najlepsze dla człowieka – w tym świecie i przyszłym.

I kończąc: naprawdę męczący jest ten LGBT-centryzm, wyrażający się w założeniu, iż tylko oni cierpią, musząc się zmagać ze swoją skłonnością. To ja przypomnę, iż Kościół wymaga od swoich wiernych życia w czystości zgodnie ze stanem – i istnieje o wiele większa rzesza ludzi samotnych albo porzuconych, często bez swej winy, przez małżonków – i od tych ludzi Kościół wymaga życia w czystości i bez nowej relacji.

No ale wiadomo – w modernistycznym Kościele istnieją tylko „osoby LGBT”…

Krzysztof Kasprzak, Fundacja Życie i Rodzina (www.RatujZycie.pl)

Idź do oryginalnego materiału