Po przegranej w 2007 roku, PiS jeszcze trzymało zwarte szeregi, pomimo wielu turbulencji. Prawdziwa tragedia i to w dosłownym tego słowa znaczeniu nastąpiła po katastrofie smoleńskiej. Partia straciła prezydenta i innych czołowych działaczy, a do tego doszła przegrana Jarosława Kaczyńskiego w wyborach prezydenckich. Pod koniec 2010 roku nastąpił pierwszy poważny rozłam i tak powstał politycznie bezsensowny byt Polska Jest Najważniejsza. Niemal od początku było wiadomo, iż to jest projekt polityczny obliczony na wsparcie Platformy Obywatelskiej i dokładnie tak się stało, bo czołowi politycy PJN trafili na listy PO.
Kolejna frakcja, która pożegnała się z PiS to tak zwani „Ziobryści”, na bazie tego buntu powstała Solidarna Polska i chociaż ta partia kanapowa ze zmienioną nazwą przetrwała, aż do 2024 roku, to przetrwanie zawdzięcza koalicji z PiS. Takiego szczęścia nie miał Jarosław Gowin, on nie tylko został wyrzucony z partii własnego imienia, ale jeszcze przypłacił to zdrowiem. Wszystkie kryzysy związane z rozpadem PiS i potem Zjednoczoną Prawicą były związane z utrata władzy w połączeniu z osobistymi ambicjami poszczególnych polityków i dziś sytuacja pod tym względem jest identyczna. Z kolei główna różnica pomiędzy archiwalnym i aktualnym kryzysem jest taka, iż kandydat wskazany przez PiS wygrał wybory prezydenckie, ale ten fakt wcale nie jest pocieszający dla największej partii prawicowej, przeciwnie pokazuje dobitnie jej problemy, wywołane brakiem refleksji.
Karol Nawrocki wygrał wybory, bo prowadził zupełnie inną kampanię niż PiS. Nie wchodził w konflikty, ale porozumiewał się z partiami prawicowymi, czasami na twardych zasadach innym razem niemal w worku pokutnym, jak to miało miejsce na spotkaniu ze Sławomirem Mentzenem. Nawrocki potrafił też zdefiniować błędy PiS, co nie było trudne, przeprosić za nie i w końcu się odciąć. Zrobił to tak sprawnie, iż nie zraził sobie choćby zatwardziałych zwolenników Jarosława Kaczyńskiego, przy tym pozyskał prawie 90 proc. elektoratu Mentzena i ponad 90 proc. Grzegorza Brauna. Różnic pomiędzy PiS i Karolem Nawrockim jest znacznie więcej, ale wskazane w zupełności wystarczą, żeby zrozumieć dlaczego partia Jarosława Kaczyńskiego nie zyskała, tylko traci po zwycięstwie w wyborach prezydenckich.
Atmosfera marazmu i konfliktu, dodatkowo podgrzewana decyzjami prezesa, w ramach wewnętrznej gry frakcyjnej, to katalizator rozłamu w PiS. Gdy Mateusz Morawiecki został odsunięty od zespołu programowego, jego zwolennicy zrobili niemały szum w Internecie, co z kolei wywołało panikę na Nowogrodzkiej. Pożar miał gasić sam Jarosław Kaczyński, ale po pierwsze nie do końca mu się to udało, po drugie zaraz wybuchł następny pożar z udziałem Waldemara Budy, zaufanego człowieka Matusza Morawieckiego. Głęboki kryzys w PiS jest niepodważalnym faktem, potwierdzonym również przez systematyczne spadki w sondażach i jeżeli choćby tym razem pożary zostaną ugaszone, to pogorzelisko dalej będzie się tlić. Z całej serii katastrof zapoczątkowanych w 2007 roku prezesowi Kaczyńskiemu udało się wyjść, jednak to były inne czasy i inny prezes. Prze długie lata struktury partyjne kilka się zmieniły, dość powiedzieć, iż w grupie programowej znalazł się Sasin z Błaszczakiem.
Przekonanie Jarosława Kaczyńskiego, iż nie ma nic od PiS na prawo jest brutalnie weryfikowane, ale prezes przez cały czas podsyca fałszywy mit o samodzielnych rządach i wyniku wyborczym powyżej 40 proc. Konflikt z Konfederacją wywołany z pełnym cynizmem, sam w sobie był pomysłem niemądrym, co więcej sposób, w jaki PiS atakuje konkurencję, to jeszcze większy dramat. Najtwardszy elektorat to zniesie, ale politycy z takim ambicjami, jak Mateusz Morawiecki doskonale wiedzą, iż to jest droga donikąd. Pytanie czy będą pokornie czekać, aż Jarosław Kaczyński odda stery? Mało prawdopodobne, przede wszystkim dlatego, iż nikt to współpracował z prezesem nie wierzy w jego rezygnację. Pozostają jedynie dwie możliwości albo przejąć władzę w PiS albo wyjść z własnym klubem poselskim i partią. W tej chwili tylko Mateusz Morawiecki może tego dokonać i kolejne wydarzenia na pewno go w tym kierunku prowadzą. Obojętnie co się ostatecznie stanie, to PiS z prezesem Jarosławem Kaczyńskim na czele do samodzielnej władzy nie wróci na pewno.
Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!

2 godzin temu










