Premier Donald Tusk, wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz i kandydat KO na prezydenta Rafał Trzaskowski opowiedzieli się przeciwko obowiązkowej edukacji zdrowotnej. Według szefowej klubu Lewicy Anny Marii Żukowskiej, uczynienie programu dobrowolnym wypacza całkowicie sens jego wprowadzania. - Skończy się jak w przypadku WDŻ, dziecko wyprosi rodziców, iż będzie miało dodatkową godzinę wolną i nie będzie chodzić - mówiła w programie "Tłit". - Jako rodzic i nie rozumiem zupełnie takiej opowieści, iż to jest jakaś ideologia. Naprawdę to już trochę za bardzo idzie w stronę uznania tego, co PiS mówi za słuszne i wiążące, bo PiS wszystkiemu przypisuje, co robi obecny rząd jakąś ideologię, a to lewacką, a to genderową, a to jakąś inną - podkreśliła. Według niej decyzja polityków to "uginanie się pod presją prawicy". - Po co nam MEN, jeżeli lepiej wie minister obrony, premier czy prezydent Warszawy? Wydaje mi się, iż ministerstwo edukacji jest od tego, żeby przygotowywać plan, żeby przygotowywać podstawy programowe. I o ile byśmy tak do tego podchodzili, iż to tylko rodzice mogą o tym decydować, no to faktycznie przekierujemy wszystko na edukację domową - mówiła. Według niej sprawa przedmiotu zostanie "zamrożona do wyborów prezydenckich". Żukowska dodała, iż podejście Tuska i Kosiniaka-Kamysza wobec Barbary Nowackiej to "przedmiotowe traktowanie kobiet w polityce". Podkreśliła, iż politycy nie konsultowali z nią swoich stanowisk i zwróciła też uwagę na regulamin pracy Rady Ministrów, który mówi, iż "ministrowie nawzajem sobie nie powinni się wtrącać i komentować działań, które są nie w ich resorcie".