Jarosław Kaczyński jest oskarżony o uderzenie człowieka. Co na to otoczenie Kaczyńskiego? Według nich lider partii miał pełne prawo do takiego zachowania, bo – uwaga – pan Komosa rzekomo go „prowokował”. W ten sposób prawnicy i poplecznicy Kaczyńskiego stworzyli coś, co śmiało można nazwać najgłupszą linią obrony w historii: przyznanie się do winy, ale z dopiskiem „bo mogłem”. Nie mógł, bo nie stoi ponad prawem.
Jednak obrona prezesa PiS, choć głupia, odsłania coś znacznie poważniejszego. W mentalności otoczenia Kaczyńskiego lider partii rządzącej stoi ponad prawem. jeżeli ktoś ośmiela się go „prowokować”, to – jak wynika z tej narracji – Kaczyński może odpowiedzieć przemocą, bo przecież jest „prowokowany”. Taki sposób myślenia to jawna próba usprawiedliwiania działań, które w normalnym państwie prawa byłyby jednoznacznie potępione.
Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej. |
O co chodzi z rzekomą prowokacją? Czy pan Komosa odważył się skrytykować prezesa PiS? A może zadał niewygodne pytanie o wysłanie ludzi na pewną śmierć samolotem z Kaczyńskim? W obozie Kaczyńskiego każda forma niezgody jest widziana jako atak, na który można odpowiadać siłą. Takie podejście nie tylko przypomina czasy, które Polska miała nadzieję zostawić za sobą, ale także stawia Kaczyńskiego w roli polityka, który nie umie znieść krytyki – a to cecha dyktatorów.
Przyznanie się do pobicia i absurdalna linia obrony to kolejny dowód na to, iż w PiS panuje logika oparta na poczuciu bezkarności. Jarosław Kaczyński, który zwykle unika bezpośrednich konfrontacji, tym razem nie tylko dał się ponieść emocjom, ale także wyciągnął z tego rękę zaskakująco pewną siebie. Czy w Polsce mamy już do czynienia z sytuacją, w której przemoc polityczna – w sensie dosłownym – zaczyna być normalizowana?