Kryptoawantura na szczytach władzy. Tusk punktuje Nawrockiego bez litości

20 godzin temu
Zdjęcie: Nawrocki


Decyzja prezydenta Karola Nawrockiego o zawetowaniu ustawy dotyczącej rynku kryptoaktywów wywołała natychmiastową reakcję premiera Donalda Tuska. Reakcję zdecydowaną, chłodną, precyzyjnie wycelowaną w sedno problemu: bezpieczeństwo państwa i ochronę obywateli. I choć weto miało — według otoczenia prezydenta — wynikać z „troski o wolności Polaków”, to trudno oprzeć się wrażeniu, iż w realiach współczesnej polityki cyberbezpieczeństwa jest ono nie tyle ostrożnością, ile brakiem rozeznania.

Tusk nie owijał w bawełnę. „Proszę to potraktować jako szansę i ofertę” — zwrócił się do prezydenta, jeszcze zanim rozpoczęło się wtorkowe posiedzenie rządu. Słowa te, choć wypowiedziane spokojnie, miały w sobie coś z ostatniego ostrzeżenia: oto głowa państwa może jeszcze wycofać się z błędu, zanim na trwałe połączy jej nazwisko z rosnącą i coraz lepiej udokumentowaną „kryptoaferą”.

Premier przytoczył słowa osoby mianowanej przez samego prezydenta — ministra Tomasza Cenckiewicza, szefa BBN. „Rosja wykorzystuje kryptowaluty jako metodę płatności, by finansować sabotażystów organizujących ataki na terytorium RP” — mówił Cenckiewicz w wywiadzie dla „Financial Times”. Dalej: „Moskwa prawdopodobnie wykorzystuje tę metodę płatności w celu finansowania ataków, które w ostatnim czasie przyjęły formę naruszeń przestrzeni powietrznej przez drony, aktów sabotażu czy cyberataków na infrastrukturę krytyczną, w tym sieci wodociągowe czy kolejowe”.

Tusk podsumował to krótko, celnie, bez potrzeby dodatkowego komentarza: „Pan minister Cenckiewicz, pański człowiek, panie prezydencie, wyraził nadzieję, iż procedowana przez parlament ustawa zaostrzająca regulację rynku kryptowalut ograniczy ten kanał finansowania”.

A zatem: prezydent wetuje ustawę, którą jego własny szef BBN wskazuje jako kluczową dla bezpieczeństwa państwa. Ten dysonans — trudny do wytłumaczenia choćby najbardziej kreatywnej komunikacji politycznej — stawia pałac prezydencki w wyjątkowo niekorzystnym świetle.

Tusk nie pozostawił wątpliwości: „To weto jest kompletnie nie do obrony, nie do usprawiedliwienia”. I rzeczywiście — skala patologii na rynku kryptoaktywów, zniknięcie prezesa jednej z dużych firm, śledztwa, podejrzenia zabójstwa, a do tego polityczny i medialny parasol środowisk prawicowych nad tym segmentem rynku — wszystko to składa się na obraz niepokojący, momentami wręcz groteskowy.

Premier nazwał rzecz po imieniu: „Sprawa nabiera charakteru wyjątkowo paskudnego”. Tym samym jasno podkreślił, iż w przypadku kontroli nad rynkiem kryptoaktywów nie chodzi o dyskusję ideową, ale o twarde bezpieczeństwo — i o pieniądze, które mogą trafiać w ręce ludzi gotowych destabilizować państwo.

Nawrocki postawił się tu w kontrze nie tylko wobec rządu, ale także wobec własnych ekspertów. To poważny błąd polityczny i instytucjonalny.

Tusk ogłosił, iż ustawa wróci do Sejmu „w trybie natychmiastowym”. Co więcej — polecił ministrom finansów, spraw wewnętrznych i obrony przygotowanie pełnej dokumentacji, która pokaże prezydentowi, jakie będą konsekwencje utrzymywania luki prawnej.

Zwracając się bezpośrednio do prezydenta, premier powiedział:
„Proszę to potraktować jako szansę i ofertę, żeby nie wiązano pańskiego nazwiska z kryptoaferą”.
To zdanie zapadnie w pamięć. Jest jednocześnie ostrzeżeniem i drogowskazem. Pokazuje, iż rząd nie zamierza toczyć wojny z prezydentem, ale też nie będzie biernie przyglądał się decyzjom, które mogą szkodzić państwu.

Rzecznik prezydenta Rafał Leśkiewicz tłumaczył weto rzekomą troską o wolności Polaków. „Ustawa tworzy realne zagrożenia” — napisał. Jednak wobec cytowanych słów Cenckiewicza to tłumaczenie brzmi słabo, jeżeli nie groteskowo. Wygląda na to, iż Nawrocki bardziej posłuchał polityków prawicy — w tym Sławomira Mentzena, który podziękował za weto — niż ekspertów od bezpieczeństwa.

Podczas gdy prezydent wikła się w sprzeczności, premier prezentuje się jako polityk odpowiedzialny, konsekwentny i świadomy ryzyk związanych z globalnymi zagrożeniami. W sporze o ustawę kryptoaktywów to właśnie Tusk narzucił ton: rzeczowy, oparty na faktach i jasno zakorzeniony w interesie państwa.

A to w dzisiejszej polityce coraz rzadsza wartość.

Idź do oryginalnego materiału