W piątek prezydent Karol Nawrocki z dużym impetem wszedł w dyskusję o rozdysponowaniu środków z Krajowego Planu Odbudowy. Na rządowej stronie pojawiła się interaktywna mapa, pokazująca beneficjentów programu – w tym przedsiębiorców, którzy pozyskali fundusze na cele budzące kontrowersje: od jachtów i saun, po wirtualne strzelnice czy platformę do gry w brydża. Informacja ta natychmiast została wykorzystana przez przeciwników obecnego rządu jako argument, iż realizacja KPO jest obarczona błędami.
Prezydent Nawrocki w Kolbuszowej, podpisując inicjatywę ustawodawczą dotyczącą zerowego PIT dla rodzin wielodzietnych, wyraźnie postanowił wpisać się w tę narrację. – *Ja nie chcę środków finansowych w imieniu 10,5 miliona Polaków na sauny, solaria i ekspresy. Ja chcę środków dla polskich rodzin* – powiedział, jednocześnie stawiając się w roli rzecznika „zwykłych obywateli” przeciw „biznesowym fanaberiom”. Problem w tym, iż takie uproszczenie pomija realia funkcjonowania KPO i ukrywa własne polityczne intencje.
Po pierwsze – Krajowy Plan Odbudowy to nie jest projekt wymyślony przez obecny rząd. To program unijny, przygotowany jeszcze w czasach rządów PiS. I to rząd Prawa i Sprawiedliwości przez ponad dwa lata nie potrafił doprowadzić do uruchomienia tych środków, blokowanych przez Komisję Europejską z powodu sporów o praworządność. Fakt, iż pieniądze w ogóle trafiły do Polski, jest efektem negocjacji przeprowadzonych już przez gabinet Donalda Tuska – i to ten rząd ponosi odpowiedzialność zarówno za sukces uruchomienia funduszy, jak i za konieczność reagowania na potencjalne nadużycia.
Po drugie – kontrowersyjne projekty, które dziś budzą medialne emocje, mieszczą się w zapisach programów wspierających branże szczególnie dotknięte pandemią COVID-19, takie jak hotelarstwo czy gastronomia. W ich ramach przewidziano również inwestycje w infrastrukturę dodatkową – stąd sauny, jachty czy wyposażenie obiektów rekreacyjnych. Nie każdy wydatek musi być automatycznie dowodem marnotrawstwa. To właśnie dlatego premier Donald Tusk i minister funduszy Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz zapowiedzieli szczegółowe kontrole i, tam gdzie będzie to uzasadnione, cofanie źle przyznanych środków.
Tymczasem prezydent Nawrocki, zamiast poprzeć działania zmierzające do weryfikacji i naprawy błędów, woli ustawić całą sytuację w czarno-białych barwach: „zła” polityka funduszy kontra „dobre” programy społeczne. Jest to retoryka czysto populistyczna – łatwa w odbiorze, efektowna w krótkim przekazie medialnym, ale niesprzyjająca rzetelnej analizie problemu.
Po trzecie – próba przedstawienia całej sprawy jako „afery KPO” ma dodatkowy cel polityczny: odebranie Donaldowi Tuskowi i jego rządowi zasługi uruchomienia unijnych miliardów. W narracji Nawrockiego to nie jest sukces, ale dowód niekompetencji. Taki zabieg jest czytelny – osłabić przeciwnika, wykorzystując moment, w którym trzeba reagować na doniesienia o nieprawidłowościach. Jednak w szerszej perspektywie takie podejście podkopuje społeczne zaufanie do samej idei funduszy unijnych, które – mimo incydentalnych błędów – są szansą na realną modernizację kraju.
Nie można też pominąć faktu, iż prezydenckie uwagi zostały wygłoszone w kontekście promowania własnego projektu ustawy o zerowym PIT dla rodzin wielodzietnych. Zbitka tych dwóch tematów – krytyki „fanaberii” z KPO i obietnicy korzystnych ulg podatkowych – pokazuje, iż chodziło tu przede wszystkim o zbudowanie kontrastu: rzekomo marnowane pieniądze kontra konkretna, „prospołeczna” propozycja głowy państwa. To mechanizm dobrze znany z kampanii wyborczych, choć tym razem użyty w debacie o programie, który jest projektem całej Unii Europejskiej, a nie pojedynczego rządu.
Ostatecznie, dyskusja o KPO powinna dotyczyć tego, jak pieniądze wydawać mądrze, a nie jak najskuteczniej wykorzystać medialny szum do politycznych celów. Donald Tusk jasno zadeklarował, iż nie będzie tolerancji dla marnowania funduszy – i jeżeli te deklaracje zostaną zrealizowane, Polska nie tylko zachowa środki, ale też pokaże, iż potrafi nimi odpowiedzialnie zarządzać. Krytyka jest potrzebna, ale powinna być oparta na faktach, a nie na wygodnych dla polityka uproszczeniach.
Dziś, kiedy KPO wreszcie działa, a pierwsze inwestycje stają się rzeczywistością, łatwo zapomnieć, ile czasu Polska straciła przez spory i blokady w czasach rządów PiS. Prezydent Nawrocki tego nie przypomniał. Może dlatego, iż ta część historii nie pasuje do jego narracji.