Koszula Nawrockiego na pierwszym planie. Wizerunkowa ofensywa kończy się farsą

12 godzin temu
Zdjęcie: Nawrocki


Prezydent Karol Nawrocki coraz częściej pojawia się w mediach w formatach dalekich od powagi, z którą zwykle kojarzy się urząd głowy państwa. Problem polega na tym, iż ta wizerunkowa ofensywa — wyraźnie wymierzona w odwrócenie negatywnego trendu sondażowego — sprawia wrażenie nie tyle spontanicznej, co desperackiej. Najnowszy odcinek tej kampanii rozegrał się w Kanale Zero, gdzie prezydent dał się wciągnąć w lekko farsową wymianę zdań o… koszuli.

Krzysztof Stanowski, prowadzący rozmowę, był wyraźnie przygotowany, by popchnąć ją w stronę żartu mającego nadać Nawrockiemu bardziej „ludzki” ton. W pewnym momencie zapytał, czy wywiad ogląda pierwsza dama. „Na pewno, pozdrawiam” — odpowiedział prezydent, uśmiechając się z reżyserowaną swobodą. Chwilę później Stanowski dodał, iż Marta Nawrocka „poprosiła, aby poprawił sobie koszulę, bo się źle układa”.

Sytuacja, która w zamierzeniu miała ocieplić atmosferę, w praktyce podkreśliła sztuczność całego zabiegu. Prezydent zaskoczony zapytał, czy redakcja ma kontakt z jego żoną. Stanowski odrzekł, iż dostał tę informację „na słuchawkę”. I wtedy padło zdanie, które błyskawicznie obiegło media: „Kto rządzi w tym kraju? Moja żona nadaje na słuchawkę do Stanowskiego” — rzucił żartobliwie Nawrocki.

Na pierwszy rzut oka — lekki żart. Jednak w kontekście ostatnich tygodni sytuacja nabiera innego znaczenia. To czas intensywnego medialnego występowania prezydenta, który wciąż próbuje odzyskać inicjatywę po serii niezręczności, nieprzemyślanych wypowiedzi i politycznych kalkulacji, które odbiły się na jego notowaniach. A te, jak wynika z badań opinii, systematycznie spadają.

Wizerunkowe eksperymenty prezydenta wpisują się w nową strategię Pałacu: częstsze pojawianie się w formatach luźniejszych, bardziej rozrywkowych, mniej oficjalnych. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, iż ta strategia została wdrożona bez przygotowania i spójnej koncepcji. Nawrocki, próbując odnaleźć się w roli „swojego chłopa”, balansuje pomiędzy próbą kreatywnej autoprezentacji a ryzykiem, iż jego wypowiedzi staną się memiczne w sposób, którego nie kontroluje.

Tak było choćby wtedy, gdy na antenie Kanału Zero żartował o wpływie żony na państwowe decyzje. Ironia ironii — żart miał pokazać luz, a pokazał jedynie, jak bardzo prezydent szuka nowej formy, by odsunąć uwagę od politycznych napięć i własnych błędów komunikacyjnych.

Problem polega na czymś jeszcze głębszym. Wizerunek prezydenta nie ociepla się od tego, iż poprawia koszulę na antenie. Ociepla się, gdy działania głowy państwa są spójne, wiarygodne i przewidywalne. Tymczasem ostatnie tygodnie przyniosły szereg wypowiedzi Nawrockiego, które zamiast stabilności budowały wrażenie chaosu — od uwag o „ucieczkach z Polski”, po coraz śmielsze polityczne komentarze, w których prezydent próbuje jednocześnie dystansować się od PiS i pozostawać jego naturalnym sojusznikiem.

W tym kontekście scenka z Martą Nawrocką staje się symbolem większego problemu: prezydent próbuje wizerunek ocieplić, zanim zadba o grunt, na którym ten wizerunek mógłby się oprzeć. A widzowie, wyczuleni na komunikacyjne sztuczki, od razu dostrzegają, kiedy luz jest autentyczny, a kiedy — częścią strategii.

Zamiast poprawić notowania, epizod z koszulą i żartem o żonie otwiera prezydentowi kolejny front krytyki. Padają pytania o powagę urzędu, o to, czy taka forma obecności publicznej nie dewaluuje autorytetu głowy państwa. A przede wszystkim — o to, czy prezydent naprawdę rozumie, z jakich źródeł płynie jego spadek popularności.

Bo jeżeli strategia komunikacyjna Pałacu ma opierać się na tego typu wstawianych w żart scenkach, to Nawrocki ryzykuje, iż zamiast budować kapitał polityczny, zacznie budować karykaturę własnej prezydentury.

Idź do oryginalnego materiału