Nie jest łatwo pisać o kosmosie, kiedy najwyraźniej brakuje zrozumienia… jak działa ziemska administracja. Patryk Słowik i Paweł Figurski, autorzy emocjonalnego tekstu „Kosmiczna okazja”, postanowili obarczyć polskie państwo winą za rzekome „zmarnowanie szansy” towarzyszącej misji astronauty Sławosza Uznańskiego-Wiśniewskiego. Problem w tym, iż w swojej „analizie” nie zauważyli kilku rzeczy — między innymi tego, iż państwo to nie jednoosobowa redakcja z natychmiastową decyzyjnością, a system instytucji, który musi kierować się procedurami. Tego ostatniego „dziennikarze” WP, redakcji która brała pieniądze ukradzione ofiarom przestępstw z Funduszu Sprawiedliwości, zdają się kompletnie nie rozumieć.
Patryk Słowik i Paweł Figurski po raz kolejny próbują – ale bardzo nieudolnie – uderzyć w rząd Donalda Tuska. Tym razem się skompromitowali. Zamiast rzetelnie zapytać, dlaczego rząd nie mógł bezrefleksyjnie „przyjąć” gotowego programu edukacyjnego przygotowanego przez fundację dra Tomasza Rożka, autorzy insynuują złą wolę i niekompetencję ministerstw.
Zarzuty są wyssane z palca. W materiale nie pada ani jedno wyjaśnienie na temat tego, dlaczego akurat fundacja Rożka miałaby być dla polskich dzieci priorytetem. Po co im ten kosmos, skoro jest wiele innych potrzeb – z podstawową włącznie, czyli kwestią ekonomii i gospodarki. W artykule roi się za to od dramatycznych zdań o „zmarnowanej szansie” i „politykach na zdjęciach”, ale autorzy przemilczają bardzo wiele. Najbardziej żenujący jest jednak ton moralizatorski: oto dwóch dziennikarzy postanowiło z pogardą spojrzeć na „urzędników”, którzy – o zgrozo – nie rzucili wszystkiego, by wdrożyć natychmiastowo program fundacji zaprzyjaźnionej z youtuberem. jeżeli to nie jest przypadek próbnej prywatyzacji państwowej edukacji przez media, to co nim jest?
Artykuł Słowika i Figurskiego to nie próba rzetelnej analizy, ale lobbystyczna publicystyka ubrana w szaty troski o młodzież. Bo przecież „dzieci z wypiekami na twarzy” to zawsze dobry chwyt, gdy fakty są mniej wygodne.
Ataki Słowika i Figurskiego na rząd Tuska powtarzają się regularnie. Tym razem wyszły im kosmiczne bzdury. Schemat jednak się powtarza. I pozostaje pytanie jaki to zielony bożek kryje się za tą aktywnością. Trzeba będzie zapytać ich redakcyjnego kolegę, Krzysztofa Suwarta, prawda?
Materiał Słowika i Figurskiego ma też kilka cech, które warto przeanalizować pod kątem rzetelności dziennikarskiej:
- niemal całkowicie przyjmuje perspektywę dra Tomasza Rożka, ignorując szerszy kontekst i nie analizując krytycznie jego roli jako autora programu powiązanego z własną fundacją prowadzącą działalność gospodarczą. Odpowiedzi ministerstw są cytowane tylko po to, by je natychmiast zdeprecjonować.
- autorzy tekstu nie analizują faktu, iż Rożek oferował państwu program edukacyjny i nie starają się docięc motywacji Rożka – która może być powiązana na przykład z zakończeniem zleceń z Państwowej Agencji Kosmicznej.
- tekst obfituje w dramatyczne sformułowania („państwo nie dowozi”, „zmarnowana okazja”, „zdjęcia polityków w social mediach”), które mają wzbudzać emocje, ale nie są podparte analizą faktów ani danych. W efekcie przypomina pamflet, a nie rzetelny reportaż.
- nie ma też konkretnego porównania z innymi krajami (np. jak i kiedy oni wdrażali programy edukacyjne w związku z lotami astronautów), a liczby dotyczące „efektu misji” są podawane przez Rożka bez sprawdzenia przez autorów.
- czytelnik nie dowiaduje się, dlaczego państwo nie może po prostu wdrożyć prywatnego programu edukacyjnego bez odpowiednich procedur (np. konkursu, zamówienia publicznego). Brakuje elementarnego warsztatu dziennikarstwa instytucjonalnego.
- Artykuł jest za długi i powtarzalny. Kilkukrotnie wracają te same tezy (o braku przygotowania państwa, o „lekcjach z orbity” itd.), co obniża jego siłę rażenia. Redakcja mogła skrócić materiał bez utraty treści.
I taka to … szkoła WP. Suwartowska.