Ostatnie dni przyniosły kolejne napięcia na linii państwo-Kościół. Rozmowy z Episkopatem, prowadzone przez minister Barbarę Nowacką, zakończyły się fiaskiem. „Nie mają woli porozumienia” – podsumowała minister, która zapowiedziała wprowadzenie rozporządzenia ograniczającego liczbę godzin religii w szkołach do jednej tygodniowo, na pierwszej lub ostatniej lekcji. Episkopat? Oburzony. A co robi Kościół? Oskarża państwo o prześladowanie, zamiast spojrzeć w lustro.
Barbara Nowacka zwróciła uwagę na problem, o którym głośno mówi coraz więcej Polaków: Kościół stał się w dużej mierze filią PiS. Kler, zamiast służyć wiernym, służy partii. Efekt? Masowe odchodzenie ludzi od Kościoła. I choć hierarchowie próbują to tłumaczyć „laicyzacją społeczeństwa”, prawda jest znacznie bardziej gorzka – Polacy po prostu mają dość politycznych kazań i hipokryzji na ambonach.
Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej. |
Rozporządzenie o jednej godzinie religii tygodniowo to decyzja, która wzbudziła wściekłość w PiS, ale też… ulgę wśród uczniów i rodziców. Religia, zmarginalizowana do pierwszej lub ostatniej godziny lekcyjnej, to ograniczenie dominacji Kościoła w systemie edukacji. Jakie jest stanowisko Episkopatu? Standardowe: straszenie utratą „chrześcijańskiej tożsamości narodu”. Tylko czy Kościół, którego kazania od dawna brzmią jak przedłużenie partyjnych wieców, ma jeszcze jakikolwiek autorytet, by o to apelować?
Minister Nowacka nie owijała w bawełnę: „Część kleru należy do PiS. Nie jest rolą państwa, by Kościół miał wiernych”. Mocne słowa, ale trudno się z nimi nie zgodzić. Kiedy duchowni porzucili misję duszpasterską na rzecz agitacji politycznej, przestali być potrzebni choćby własnym wiernym. A polityczny flirt z PiS? Skończył się dokładnie tak, jak można było przewidzieć: utratą wiarygodności i odpływem wiernych, którzy nie chcą być narzędziem w politycznej grze.
Kościół w Polsce wydaje się nie zauważać, iż traci wiernych szybciej, niż zdąży na nich nakrzyczeć z ambony. Zamiast refleksji i dialogu, mamy jedynie nieustanne próby wymuszania powrotu do czasów świetności – tych, które już dawno minęły. I jak zwykle chodzi o kasę, złoto, zaszczyty i wpływy. Dość tego.