Każda cywilizacja ma swoje specyficzne cechy. Nosi sobie adekwatne znamiona i znaki rozpoznawane. Nią się zajmują ci, którzy niejako zawodowo trudnią się rozpoznawaniem tych cech i co najważniejsze: ich interpretacją. Od razu zaznaczę, iż moim zdaniem nie ma cywilizacji lepszych lub gorszych.
To, iż niektóre odniosły sukcesy, zaś inne nie – jeszcze nie oznacza, iż można je ustawiać w szeregu niczym sportowców. Ponadto nie są one wieczne. Prędzej, czy później znikają, rozpływając się w kolejnych, które po nich przychodzą. Są one też mocno związane z polityczną władzą i w ogóle z historią. Posiadają wiele wyróżniających je i dla nich charakterystycznych adekwatności. Dla cywilizacji łacińskiej jest nią między innymi twórczość literacka i czytelnictwo. Owszem, różnego rodzaju piśmiennictwo, począwszy od proklamacji władców, a na liryce skończywszy było uprawiane zawsze i wszędzie, ale w europejskim przypadku chodzi o coś więcej. W tym kulturalnym kręgu, bez piśmienniczej twórczości, nie byłoby naszej cywilizacji! To jest wprost wykluczone. Na czym więc ów fenomen polega? Pierwsza konkretna oznaka: fundamentalne założycielskie dzieła, a więc Homer, Wergiliusz i ci, którzy ich naśladowali. Mimo, iż przesiąknięte duchowością mają charakter, można by dziś rzec, świecki. Wszędzie indziej jest na ogół inaczej. Muzułmanie mają wyłącznie Koran, Hindusi swoje na wpół baśniowe księgi, Żydzi Talmud. Azjatyckie przypadki są trochę bardziej skomplikowane, ale i buddyzm, i chiński taoizm to doktryny o religijnej głównie naturze.
Drugą istotną adekwatnością jest ekskluzywizm i elitaryzm wszystkich innych, gdy zachodni obszar cechuje jednak pewna ludowość. Dostępność tych – nazwijmy je tak – twórczych aktów dla stosunkowo szerszego odbiorcy. Ten krąg stale się powiększał. I to nazywany, w tym tekście, kulturą czytelniczą. Polega ona na tym, iż między odbiorcą z elitarnych sfer, a tym powszechnym, różnica w pojmowaniu treści nie jest aż tak duża, jak gdzie indziej. Ponadto pisarstwo ma ona od samego początku mocno zeświecczone, gdy tymczasem w cywilizacjach już wspominanych, ściśle wiąże się z poszczególnymi religiami. I tak dla przykładu: wspólny fundament wiary papieża i najprostszego katolickiego wyznawcy, w najbardziej oddalonej parafii, jest o wiele większy, niż choćby ten łączący tybetańskiego lamę i szeregowe grono wyznawców. Przechodząc już do konkluzji, z tego opisu można wyciągnąć taką zasadniczą myśl: nasza europejska cywilizacja jest właśnie dlatego tak dramatycznie w tej chwili zsekularyzowana i do tego antyreligijna. Źródłem jest bowiem, tkwiący w niej bardzo skrajny indywidualizm. Na dodatek został on podporządkowany przez różne protestanckie ryty, w których zbawienie nabrało bardzo jednostkowego charakteru. Stąd już tylko jeden krok do politycznego ateizmu. I w ten sposób łacińska cywilizacja zmierza ku końcowi!
Antoni Koniuszewski
Myśl Polska, nr 31-32 (3-10.08.2025)