Koniec z bezkarnością za granicą. Europejski system namierzy każdego polskiego kierowcę!

10 godzin temu

Tysiące polskich kierowców wracających z wakacji żyje w błędnym przekonaniu, iż zagraniczny fotoradar czy pouczenie od policjanta to sprawa zamknięta. Nic bardziej mylnego. Europejski system wymiany danych działa z nieubłaganą precyzją, a list z mandatem to tylko kwestia czasu. Wielu z nas, przyzwyczajonych do lokalnych realiów, ignoruje ten fakt, co może prowadzić do bardzo bolesnych finansowo konsekwencji. Zapomnienie o wakacyjnym przekroczeniu prędkości we Francji czy Austrii to prosta droga do niemiłej niespodzianki, która czeka w skrzynce pocztowej kilka tygodni lub choćby miesięcy po powrocie do domu. System jest szczelny, a unijne służby mają skuteczne narzędzia, by dotrzeć do każdego właściciela pojazdu zarejestrowanego w Polsce.

Jak działa europejski system? Mandat przyjdzie, to tylko kwestia czasu

Tempo, w jakim zagraniczne mandaty docierają do Polski, jest bardzo zróżnicowane i zależy od biurokratycznej sprawności danego kraju. Niemcy są absolutnymi rekordzistami – ich wezwania do zapłaty potrafią pojawić się w naszej skrzynce już po trzech tygodniach od daty wykroczenia. To efekt niezwykle sprawnej administracji, która nie pozwala na odkładanie spraw na później.

Zupełnie inaczej sytuacja wygląda na południu Europy. jeżeli „złapał” nas fotoradar we Włoszech lub Hiszpanii, na list możemy czekać choćby pięć do sześciu miesięcy. To wystarczająco długo, by całkowicie zapomnieć o incydencie, co czyni niespodziankę jeszcze bardziej dotkliwą. Francuzi plasują się gdzieś pośrodku, wysyłając korespondencję zwykle w ciągu dwóch-trzech miesięcy. Teoretycznie unijne przepisy dają organom 180 dni na doręczenie mandatu, jednak praktyka pokazuje, iż termin ten bywa różnie interpretowany.

Rozpoznanie takiego listu jest proste. Zawsze jest to przesyłka polecona za potwierdzeniem odbioru. W środku znajdziemy szczegółowy opis wykroczenia, precyzyjnie określoną kwotę kary oraz instrukcję dokonania płatności. W przypadku mandatów z fotoradarów kluczowym elementem jest dołączone zdjęcie pojazdu. Warto dokładnie je zweryfikować i upewnić się, iż numery rejestracyjne na fotografii faktycznie należą do naszego samochodu.

Zagraniczne mandaty bolą podwójnie. Zobacz, ile zapłacisz

Największym szokiem dla polskich kierowców są stawki mandatów, które w wielu krajach europejskich są wielokrotnie wyższe niż w Polsce. Przekroczenie prędkości o 20-30 km/h w Austrii to koszt rzędu 50 euro (około 220 zł), co już jest odczuwalną kwotą. Jednak to dopiero początek. Ten sam błąd popełniony we Francji będzie nas kosztował minimum 135 euro, czyli blisko 600 zł.

Istnieje jednak sposób na pewną oszczędność. Większość państw stosuje system zniżek za szybką płatność. jeżeli uregulujemy należność w ciągu kilku lub kilkunastu dni od otrzymania wezwania, kwota mandatu może zostać obniżona choćby o 50%. To potężny argument za tym, by nie odkładać sprawy na później. Ignorowanie wezwania to najgorsza możliwa strategia. Sprawa nieuchronnie trafi do sądu, a pierwotna kara zostanie powiększona o wysokie koszty postępowania sądowego, które nierzadko przewyższają wartość samego mandatu.

CEPiK to klucz do danych. Jak zagraniczne służby cię znajdują?

Wielu kierowców zastanawia się, w jaki sposób zagraniczna policja jest w stanie tak łatwo zidentyfikować polskiego właściciela pojazdu. Odpowiedź jest prosta: wszystko dzięki unijnemu systemowi wymiany informacji oraz polskiej bazie CEPiK (Centralna Ewidencja Pojazdów i Kierowców). Kiedy fotoradar w Portugalii czy patrol w Estonii zarejestruje wykroczenie pojazdu na polskich tablicach, tamtejsze służby wysyłają zapytanie do Krajowego Punktu Kontaktowego działającego przy CEPiK.

Cała procedura jest w dużej mierze zautomatyzowana. Polski organ ma obowiązek udostępnić dane właściciela pojazdu, w tym jego imię, nazwisko i adres zamieszkania. Informacje te są następnie przekazywane z powrotem do kraju, w którym popełniono wykroczenie, co umożliwia wystawienie i wysłanie mandatu. System ten działa w całej Unii Europejskiej, co oznacza, iż żadne państwo członkowskie nie jest wyłączone z tej procedury. Granice przestały być barierą dla egzekwowania prawa drogowego.

Nieopłacony mandat to tykająca bomba. Co grozi za ignorowanie wezwania?

Przekonanie, iż nieopłacony zagraniczny mandat po prostu „zniknie”, jest skrajnie niebezpieczne. Należność nie zostanie zapomniana, a jej konsekwencje mogą nas dopaść w najmniej oczekiwanym momencie. Każda kolejna wizyta w kraju, gdzie popełniliśmy wykroczenie, staje się ryzykowna. Podczas rutynowej kontroli drogowej policjant z łatwością sprawdzi w systemie, iż na naszym koncie widnieje nieuregulowany dług.

W najlepszym wypadku zostaniemy poproszeni o natychmiastową zapłatę zaległej kwoty wraz z odsetkami. W skrajnych, ale wcale nierzadkich przypadkach, funkcjonariusze mogą podjąć decyzję o zatrzymaniu pojazdu do czasu całkowitego uregulowania długu. Taka sytuacja podczas rodzinnego wyjazdu na wakacje może zamienić urlop w prawdziwy koszmar logistyczny i finansowy.

Warto również pamiętać o długich terminach przedawnienia. W zależności od kraju, wynoszą one:

  • Austria i Niemcy: 3 lata
  • Francja, Włochy, Holandia: 5 lat

Przez cały ten okres zaległy mandat jest aktywnym długiem, który wisi nad nami jak miecz Damoklesa.

Można się bronić, ale jest jeden warunek. Masz tylko 14 dni

Otrzymanie mandatu nie zawsze oznacza, iż musimy go bezdyskusyjnie płacić. jeżeli w dokumencie znajdują się błędy formalne – na przykład nieprawidłowe dane pojazdu, błędna data czy niewłaściwa procedura doręczenia – mamy prawo się odwołać. Kluczowy jest jednak czas. Na złożenie odwołania mamy zwykle tylko 14 dni od momentu odebrania listu poleconego. Przekroczenie tego terminu zamyka drogę do obrony.

Odwołanie należy złożyć w języku urzędowym do organu, który wystawił mandat. Może to być wyzwanie, ale w przypadku oczywistych pomyłek warto podjąć próbę. Czasem wystarczy udowodnić, iż w dniu wykroczenia nasz samochód znajdował się w zupełnie innym miejscu, by kara została anulowana. jeżeli jednak mandat jest zasadny, najprostszym rozwiązaniem jest płatność. w tej chwili większość państw umożliwia proste przelewy online przy użyciu kodu IBAN, co znacznie upraszcza cały proces.

Na szczęście jest też jedna dobra wiadomość. Wykroczenia popełnione za granicą nie skutkują naliczeniem punktów karnych na polskie konto. Kara ma wyłącznie charakter finansowy. To istotna różnica w porównaniu z polskim systemem, gdzie punkty karne często są bardziej dotkliwą konsekwencją niż sama grzywna.

More here:
Koniec z bezkarnością za granicą. Europejski system namierzy każdego polskiego kierowcę!

Idź do oryginalnego materiału