Od 29 sierpnia Stany Zjednoczone zawieszają tzw. zwolnienie „de minimis” dla towarów z większości krajów, w tym z Kanady. Dotychczas pozwalało ono na bezcłowe wysyłanie przesyłek o wartości do 800 USD bez pełnej odprawy celnej.
– Oznaczało to mniej formalności i brak ceł przy drobnych przesyłkach – wyjaśnia prof. Drew Fagan z Uniwersytetu w Toronto. – Teraz choćby produkt wart 100 dolarów może być traktowany tak, jakby kosztował 800 tysięcy.
Nowe zasady dopuszczą do zwolnienia tylko towary, których co najmniej 50% materiałów pochodzi z Ameryki Północnej, zgodnie z umową CUSMA.
Małe firmy biją na alarm
Tanya Walia Monteiro, właścicielka butiku The Flamingo w Toronto, już odczuwa skutki zmian. Jedno z jej zamówień wróciło z powodu braków w dokumentacji.
– Spędziłam dwie godziny na wypełnianiu formularzy dla 10 produktów z różnych krajów. Koszty opłat i ponownej wysyłki sięgnęły 100 dolarów – mówi.
Monteiro ostrzega swoich amerykańskich klientów o możliwych cłach, ale odnotowuje spadek zamówień z USA, które dotąd stanowiły 80–90% jej sprzedaży online. Aby przyciągnąć więcej kupujących w Kanadzie, obniżyła próg darmowej wysyłki, choć to dla niej strata finansowa.
Uderzenie w eksport drobnych producentów
Fagan zwraca uwagę, iż dla małych rzemieślników nowe przepisy mogą oznaczać rezygnację z rynku amerykańskiego lub konieczność otwarcia punktu dystrybucji w USA – kosztownego i często nierealnego rozwiązania.
– Nie każdy jest na etapie, by inwestować w taki ruch. W efekcie część firm skupi się na Kanadzie lub innych rynkach, np. w Europie – ocenia.
Brak reakcji Ottawy
Rząd Kanady na razie nie zapowiedział działań odwetowych. Ewentualna odpowiedź może być elementem renegocjacji CUSMA zaplanowanych na przyszły rok. – Ale to nie pomoże firmom, które tracą klientów już dziś – podkreśla Fagan.
Monteiro apeluje, by zarówno Kanadyjczycy, jak i Amerykanie naciskali na polityków.
– jeżeli nic się nie zmieni, wiele małych firm może tego nie przetrwać – ostrzega.
Na podst. CityNews