– Będę kandydował w tych wyborach, z Bożą i ludzką pomocą. To jest dobry projekt i dzięki temu będziemy mogli zwiększyć szanse (…) na to, by w następnym parlamencie znalazła się reprezentacja polskich katolików – powiedział Grzegorz Braun w rozmowie z Dawidem Mysiorem. Tym samym przeciął spekulacje co do swojego startu w wyborach prezydenckich.
Wcześniej udział w prezydenckim wyścigu zapowiedział inny polityk Konfederacji Sławomir Mentzen. Nie uzyskał on jednak poparcia ani samego Grzegorza Brauna, ani jego partii. Wśród sympatyków konfederatów niepokój wywoływał fakt, iż kandydatura Mentzena na prezydenta nie została wyłoniona w ramach procedury partyjnych prawyborów, jak miało to miejsce przed poprzednimi wyborami.
Decyzja Brauna spotkała się z nerwową rekcją frakcji Mentzena. Poseł Stanisław Foltyn okresl ją jako opuszczenie Konfederacji. „Konsekwencją tego wielomiesięcznego procesu jest dzisiejszą decyzja Grzegorza Brauna o opuszczeniu Konfederacji i rozpoczęciu kariery solowej. Przykre, smutne, ale chyba jedyne możliwe rozwiązanie w tej sytuacji” – napisał polityk na swoim oficjalnym profilu.
Poza Mentzenem i Braunem start w wyborach zapowiedzieli już m.in.: prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski (KO), popierany przez PiS prezes IPN Karol Nawrocki, rotacyjny marszałek sejmu Szymon Hołownia, kandydatka Nowej Lewicy Magdalena Biejat (dawniej Razem), popierany przez partię Razem Adrian Zandberg oraz poseł Marek Jakubiak.
To nie pierwszy raz, kiedy Braun postanowił zawalczyć o miejsce w Pałacu Prezydenckim. W 2015 roku wystartował w wyborach prezydenckich jako kandydat niezależny. Wówczas jego głównymi postulatami było wypowiedzenie umów międzynarodowych, które uznawał za niekorzystne dla Polski, w tym m.in. traktatu lizbońskiego. Mówił również o odbudowie państwa opartego na wartościach chrześcijańskich oraz zmniejszeniu wpływu struktur unijnych i globalistycznych na polską politykę.
W wyborach prezydenckich w 2015 roku Grzegorz Braun zdobył 124 132 głosy, co przełożyło się na 0,83% poparcia. w tej chwili Braun jest jednak nieporównywalnie bardziej rozpoznawalny.
/red/