17 kwietnia 2025 roku może przejść do historii jako symboliczny koniec bezkarności ludzi władzy. Prokuratura Okręgowa w Zielonej Górze skierowała właśnie akt oskarżenia przeciwko posłowi na Sejm RP Łukaszowi Mejzie. Zarzuty? Nie byle jakie – chodzi o wielokrotne podanie nieprawdy i zatajenie prawdy w oświadczeniach majątkowych, czyli dokumentach, które każdy poseł składa pod rygorem odpowiedzialności karnej. Mówimy tu o łącznie 11 zarzutach karnych.
Sprawa nabrała tempa po zgłoszeniu dziennikarza śledczego Szymona Jadczaka, który udowodnił, iż Mejza – delikatnie mówiąc – „zapomniał” uwzględnić w oświadczeniu fakt posiadania mieszkania, mimo iż dokumenty księgi wieczystej mówiły co innego. Jakim cudem takie przeoczenie miało ujść uwadze opinii publicznej i służb państwowych?
W toku śledztwa ujawniono, iż Łukasz Mejza w latach 2021–2024 miał podać nieprawdę lub zataić prawdę w aż siedmiu oświadczeniach majątkowych jako poseł, trzykrotnie jako sekretarz stanu w ministerstwach, a dodatkowo nie dopełnił obowiązku zgłoszenia danych do Rejestru Korzyści prowadzonego przez Marszałka Sejmu RP. To nie są błędy formalne. To jest systemowe ignorowanie prawa przez osobę mającą tworzyć prawo dla innych.
Co gorsza, poseł Mejza nie przyznał się do winy, a swoje wyjaśnienia oparł na tłumaczeniach, iż jego oświadczenia były już wcześniej analizowane przez CBA. Tyle iż najwyraźniej prokuratura nie dała się zwieść tym zapewnieniom. Śledczy przeanalizowali dokumentację, dane z rejestrów, przesłuchali świadków i przeprowadzili oględziny nieruchomości. A wynik? Materiał dowodowy był wystarczający, by skierować sprawę do sądu.
Warto podkreślić: do postawienia zarzutów posłowi nie wystarczy tylko ustalenie faktów. Potrzebna jest zgoda Sejmu lub – jak w tym przypadku – dobrowolne zrzeczenie się immunitetu. Mejza sam złożył skuteczne oświadczenie o wyrażeniu zgody na pociągnięcie do odpowiedzialności karnej. Czyżby wiedział, iż ucieczka nie ma sensu?
To nie pierwszy raz, gdy nazwisko Łukasza Mejzy pojawia się w kontekście kontrowersji, ale tym razem sprawa trafi przed sąd. I dobrze. Bo jeżeli mamy jako obywatele uwierzyć, iż państwo prawa jeszcze w Polsce istnieje, to musimy widzieć, iż przepisy obowiązują wszystkich – niezależnie od pozycji, funkcji i immunitetów.
Nie chodzi tu o politykę. Chodzi o zaufanie do państwa i jego instytucji. A jeżeli poseł Mejza rzeczywiście składał fałszywe oświadczenia – powinien ponieść konsekwencje. Tak jak każdy obywatel.
Czas, by Sejm RP przestał być azylem dla nieuczciwych. Czas, by odpowiedzialność przestała być pustym hasłem. A może właśnie dziś zaczynamy nowy rozdział.