Konflikt pomiędzy Tuskiem i Trzaskowskim, a może początek wojny

2 tygodni temu

Od lat krążyły plotki, iż Andrzej Duda nie rozmawia z Jarosławem Kaczyńskim lub raczej odwrotnie. W tych plotkach nie doszukiwano się teorii spiskowych, może dlatego, iż sam Jarosław Kaczyński potwierdził stan rzeczy. Czy konflikty i nieporozumienia zdarzają się wyłącznie w partii Prawi i Sprawiedliwość? Z całą pewnością nie, ale tak się składa, iż od lat politycy Platformy Obywatelskiej i sprzyjające im media przekonują Polaków, iż w tej partii wszystko jest demokratyczne i pełne szacunku.

Podobne opinie padały choćby wówczas, gdy w PO rozgrywały się bardzo głośne konflikty Donalda Tuska z innymi liderami: Maciejem Płażyńskim, Zytą „Siostrą” Gilowską, Janem Marią Rokitą, czy Grzegorzem Schetyną. O tym, iż kolejnym przeciwnikiem Tuska jest Rafał Trzaskowski też wiadomo nie od dziś, ale wiadomo to pierwszy rywal, który jest zbyt mocny, aby można było z nim postąpić tak samo, jak z poprzednimi ofiarami krwawej partyjnej walki. O ile do końca nie wiadomo, jakie wydarzenie zainicjowało konflikt pomiędzy Jarosławem Kaczyńskim i Andrzejem Dudą, o tyle pierwszy zgrzyt pomiędzy Trzaskowskim i Tuskiem z pewnością nastąpił w czasie kampanii prezydenckiej w 2020 roku.

Przypomnijmy najważniejsze fakty z tamtego okresu, najpierw Donald Tusk po długim hamletyzowaniu zrezygnował ze startu w wyborach, o co wielu partyjnych działaczy i zaplecze polityczne miało do niego pretensje. Potem Tusk był głównym pomysłodawcą i promotorem fatalnej kandydatury Małgorzaty Kidawy-Błońskiej i wreszcie zamiast „króla Europy” na białym koniu pojawił się Rafał Trzaskowski. Na fali nowych emocji Trzaskowski usiłował zbudować przełom w partyjnych strukturach i zabrał się do tego bardzo odważnie, bo publicznie oświadczył, iż czas Donalda Tuska i Jarosława Kaczyńskiego się skończył. Takich rzeczy się nie zapomina i Tusk nie zapomniał, co więcej od razu zareagował i ogłosił, iż plotki o jego śmierci są przedwczesne.

Ostatecznie Rafał Trzaskowski nie osiągnął swojego celu, przede wszystkim dlatego, iż przegrał wybory prezydenckie, ale uratował PO przed kompromitacją i dzięki temu zachował silną pozycję w partii. Jak się dowiadujemy z książki „Rafał”, Trzaskowski nie wykorzystał swoich pięciu minut i odmówił przyjęcia stanowiska szefa partii. gwałtownie się okazało, iż to był jego poważny błąd! Gdy Donald Tusk wrócił z Brukseli wszystko potoczyło się błyskawicznie i znów szef był tylko jeden, co natychmiast dało się odczuć. Tusk rozpoczął swoje ulubione partyjne gierki i między innymi urządził polityczny spektakl zwany prawyborami. Prawdopodobnie Tusk wolałby postawić na Sikorskiego, ale sondaże i nastroje w partii były jednoznaczne i na taki ruch choćby „kierownik” się nie odważył. Za to odreagował tę niemożność i upokorzył obu kandydatów, aby pokazać, iż szef jest tylko jeden.

Po oficjalnym ogłoszeniu, iż kandydatem na prezydenta z ramienia Koalicji Obywatelskiej będzie Rafał Trzaskowski, drogi obu panów ostatecznie się rozeszły i zaczęła się „szorstka przyjaźń”. Na czele sztabu Rafała Trzaskowskiego znajdują się sami zaufani ludzie i wcale nie jest to takie oczywiste, bo w 2020 roku Tusk wcisnął swoich „kretów”. Wzajemne zaufanie nie osiąga górnych pułapów, a raczej żeruje przy dnie i tylko tak da się wytłumaczyć ostatnią aferę z majowym marszem. Donald Tusk nie konsultował ze sztabem Trzaskowskiego samego wydarzenia i tym bardziej daty 11 maja, co potwierdziło kilka portali, bynajmniej niesprzyjających PiS. W odpowiedzi Trzaskowski zorganizował dużą konferencję i w jej trakcie kilkukrotnie podkreślił, iż to jego sztab odpowiada za kierunki działania w kampanii wyborczej.

Jednak najbardziej interesujące w tym wszystkim jest to, iż Donald Tusk wcześniej, z niespotykaną dla siebie pokorą, przyznał rację młodszemu koledze lub raczej konkurentowi i opublikował na portalu „X” nowe zaproszenie na marsz. Takie rzeczy w polityce zawsze są wyraźnymi sygnałami wskazującymi na układ sił. Rafał Trzaskowski jest jedynym politykiem KO, który może postawić się Donaldowi Tuskowi i z którym Donald Tusk musi się liczyć. Zmienić to może tylko porażka w wyborach prezydenckich, ale gdyby Rafał Trzaskowski wygrał, to Donald Tusk będzie w podwójnie beznadziejnej roli. Po pierwsze Trzaskowski jest młodszy i zdobywa to, czego Tuskowi nigdy się nie udało, po drugie premier zawsze zbiera baty, a prezydent jest recenzentem działań władzy i opozycji, czyli ma wybitnie wygodną pozycję. Jest konflikt, który może zamienić się w wojnę!

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!

Idź do oryginalnego materiału