Konfederacja i PiS jedzą kebaba u Araba

4 dni temu

Trzeba przyznać: skrajna prawica potrafi rozbawić do łez. Czasem niechcący. Gdyby nie była tak agresywna, byłaby po prostu śmieszna – ale niestety najczęściej jest i śmieszna, i żenująca jednocześnie. Oto najnowszy odcinek narodowej komedii pod tytułem: „Idziemy bronić Polski przed obcymi… a potem na kebaba, bo głodni jesteśmy.”

W mediach społecznościowych krążą relacje z ostatnich „spontanicznych” protestów organizowanych przez środowiska Konfederacji i sympatyków PiS. Hasła? Wiadomo – „stop islamizacji Europy!”, „Polska dla Polaków!”, „won z migrantami!” i inne podobne okrzyki wykrzykiwane z zapałem pod Sejmem, pod radiem, pod sklepem spożywczym albo po prostu na rogu ulicy. A potem… przerwa na kebaba. Najlepiej z baraniną, z ostrym sosem. U Araba. Bo smacznie, tanio i blisko. To nie żart. To rzeczywistość. Tych samych ludzi, którzy chwilę wcześniej wykrzykiwali nienawistne hasła przeciwko imigrantom, można potem zobaczyć w kolejce do baru czy food trucka prowadzonego przez Syryjczyka albo Pakistańczyka. Nagle nie przeszkadza im kolor skóry, nie przeszkadza religia, nie przeszkadza akcent. Ba, nie przeszkadza choćby „zagrożenie cywilizacyjne”, przed którym tak odważnie „bronili” Polski 15 minut wcześniej.

Najlepiej, gdy taki „patriota” staje z flagą w jednej ręce i kebabem w drugiej. Polska flaga z chińskiego plastiku, oczywiście – bo taniej. A kebab z sosem czosnkowym, bo „ten pan z Kurdystanu robi najlepszy”. Hipokryzja? Nieee, to przecież „praktyczny patriotyzm”. Nienawidzimy obcych, ale ich jedzenie może zostać. Tak jak ich praca w Uberze, ich ręce na budowie, ich nocne zmiany w magazynach.

Idź do oryginalnego materiału