Nie ma co ukrywać, iż sprawa wygląda poważnie. 6,34% zdobyte w wyborach parlamentarnych zapewniłoby partii Grzegorza Brauna przekroczenie progu wyborczego. Razem z głosami na Konfederację wystarczyłoby to na powrót PiS do władzy. A w przypadku Brauna mówimy programie i praktyce działania, które przypominają mroczne czasy pierwszej połowy zeszłego wieku (jawny antysemityzm, nacjonalizm, uprzedmiotowienie kobiet, przemoc jako metoda uprawiania polityki, odrzucanie demokracji), chociaż ze względu na monarchistyczny i katolicki charakter jego poglądów ani faszystą, ani nazistą nazwać go nie można.
Na tytułowe pytanie nie ma i nie może być jednej odpowiedzi. Usłyszymy o wykorzystywaniu nastrojów antyukraińskich. Być może też o próbach przejmowania przez partie głównego nurtu narracji skrajnej prawicy, co przynosi autoryzacje jej postulatów, a nie przejęcie jej elektoratu. O głosach antyszczepionkowców. O zmęczeniu duopolem PO. O nastrojach antysystemowych wśród młodych. W każdej z tych opinii jest na pewno część prawdy. Jednak wszystkie wymienione możliwe przyczyny sukcesu Brauna mają jedną wspólną cechę – występują także w przypadku Mentzena. Konfederacja również prowadzi narrację antyukraińską, cała prawica sprzeciwia się legalizacji aborcji i ma XIX wieczne poglądy na miejsce kobiety w społeczeństwie. Rzeczy, których tam nie znajdziemy, to monarchizm i jawnie głoszonym antysemityzm. Co takiego zatem się stało, iż antysemityzm nie tylko przestał być w Polsce dyskwalifikujący, ale mógł się przyczynić do dziesięciokrotnego wzrostu liczby głosów oddanych na Grzegorza Brauna pomiędzy rokiem 2015, a 2025? Bo przecież nie będziemy podejrzewali, iż Polki i Polacy po obchodach 1000lecia koronacji Bolesława Chrobrego zatęsknili za powrotem monarchii. Zgadzam się z prof. Dudkiem, iż to zgaszenie chanukii w Sejmie i zerwanie wykładu prof. Grabowskiego w znacznym stopniu przyczyniły się do wzrostu poparcia dla Brauna.
Antysemityzm w wydaniu Brauna zobaczyła cała Polska w debacie Super Expresu. Wywołał on gwałtowne reakcje innych kandydatek i kandydatów, oburzenie opinii publicznej, wszczęcie śledztwa przez prokuraturę. Przypomnę, co takiego Braun powiedział na antenie:
Dobrze, iż Polska nie graniczy z „żydowskim państwem położonym w Palestynie”. Wówczas ludobójcza polityka reklamowana przez ministrów, rabinów i generałów państwa Izrael mogłaby łatwo zwrócić się przeciw nam. Państwo Izrael jest Polakom stręczone jako sojusznik, jako jakiś lotniskowiec cywilizacji europejskiej na Bliskim Wschodzie.”
Niedawno spędziłem kilka tygodni na analizie antysemickiej mowy nienawiści w mediach społecznościowych, w okresie od początku 2023 do końca 2024. I coś mi słowa Brauna przypomniały. Podobne wypowiedzi już widziałem (np ”Wczoraj znów protestowaliśmy przeciw ludobójstwu dokonywanemu przez Izrael na ludności cywilnej Palestyny. Wmówiono nam, iż Izrael jest jedyną demokracją na Bliskim Wschodzie (…)”) ponieważ pojawiły się one w tym czasie dziesiątki tysięcy razy, w tym 8,500 we frazie „ludobójstwo żydowskie”. Ten rodzaj argumentacji dominował wśród 1200 postów wspierających Brauna w dniu jego performance z gaśnicą. Czemu się dziwię? Przecież to Internet, media społecznościowe siedlisko czystej mowy nienawiści. To habiat prawicowych trolli i hejterów. Tylko, iż akurat wypowiedź przytoczona przed chwilą pochodzi z facebookowego profilu …. RAZEM Śląsk. Trudno to potraktować jako przypadek, skoro na profilach partii Razem takich postów znalazłem jeszcze dziesięć, nie mówiąc o postach na prywatnych profilach działaczy (tu „Państwo Położone w Palestynie” było chętnie stosowanym epitetem). Zwrócę też uwagę, iż kandydat RAZEM, w tej samej debacie, swoje pytanie do Brauna rozpoczął słowami: „Rzadko zdarza mi się zgadzać z Pana poglądami, ale parę miesięcy temu powiedział Pan zdanie, z którym się zgadzam. Powiedział Pan, iż Benjamin Netanyahu jest zbrodniarzem wojennym i ma krew niewinnych cywilów na rękach. I to jest prawda” co stało się impulsem, do przytoczonej tyrady Brauna. Nie chodzi o to, iż nie można oskarżać Netanyahu o zbrodnie wojenne, to samo zresztą się odnosi do oskarżania Busha juniora o zbrodnie wojenne w Iraku. Chodzi o publiczną deklarację jednomyślności z politykiem, którego poglądy i działania są nieakceptowalne w dyskursie publicznym.
O co mi chodzi z tym ludobójstwem? W Gazie zginęło dziesiątki tysięcy cywili, głównie kobiet i dzieci. Kolejne dziesiątki tysięcy mogą umrzeć z głodu, a ja się czepiam słówek, słyszę często, gdy o tym mówię.
Po pierwsze to „słówko” jest kłamstwem. Jest używane niezgodnie z treścią Konwencji ONZ o Zapobieganiu Zbrodni Ludobójstwa i niezgodnie z intencją jego twórcy. Jak to kłamstwem? Przecież Amnesty International słyszę, opublikowała raport „Why is this genoside?”.
Trudno mieć pretensję, iż mało kto Raport przeczytał, zatem poinformuję, iż rozdziale 5.5.2 na 98 stronie autorzy wyjaśniają, iż nie chodzi im o „ludobójstwo” w rozumieniu stosowanym Międzynarodowy Trybunał Karny. Definicja ludobójstwa oparta o Konwencję ONZ nie wytrzymuje próby czasu, AI uważa, iż powinna być zmieniona i w Raporcie używa tego pojęcia zgodnie ze swoją propozycją. Przypomina to słowa Voltaire’a, w jego Słowniku Filozoficznym, w haśle „Ludożercy”: „Żydzi są ludożercami i to jest fakt”. Oskarżmy Żydów o najgorszą znaną zbrodnię przyjmując odpowiednią definicję tego słowa.
Po drugie, użycie określenia „ludobójstwo” w kontekście wojny w Gazie jest uznane za przejaw antysemityzmu w Roboczej Definicji Antysemityzmu International Holocaust Rememberance Association. Polska jest członkiem tej organizacji, a w skład delegacji wchodzi troje wiceministrów polskiego rządu. Polska uznaję definicję „za istotny i oczywisty punkt odniesienia w przeciwdziałaniu temu zjawisku”. Jest ona także przyjęta za punkt odniesienia w 40 państwach na świecie, w tym 24 krajach członkowskich UE. Tak samo przyjęła też sama Komisja Europejska w „Strategii UE na rzecz zwalczania zbrodni antysemityzmu”.
Dziwi mnie też to, iż progresywna lewica, tak wrażliwa na znaczenie języka w dyskryminacji (feminatywy, piętnowanie obraźliwych określeń rasowych, czy wobec mniejszości seksualnych i walka o neutralne określenia osób nieheteronormatywnych), akurat w tej sytuacji nie widzi problemu.
Może jednak dość tego dzielenia włosa na czworo. Dużo ważniejsze jest pytanie, czy ten język usprawiedliwia przemoc wobec Żydówek i Żydów w Polsce? Jestem polskim Żydem, co ma o to tyle znaczenie, iż z bliska widzę i słyszę co spotyka polskie Żydówki i polskich Żydów w rzeczywistości niewirtualnej, a co jest dość przeźroczyste dla opinii publicznej. Nic dziwnego, iż mało kto to widzi to samo, skoro nas 9 tysięcy, a dodając tych, którzy identyfikację żydowską wpisali jako drugą o polskiej – 17 tysięcy. Widzę odpowiedzialność zbiorową, której uzasadnieniem jest sposób prowadzenia wojny w Gazie przez Państwo Izrael.
Co zatem takiego dzieje się w przestrzeni publicznej? Nie zacznę od Chanukii w Sejmie zgaszonej przez Brauna. Zacznę od butelki z benzyną rzuconej w stronę Synagogi Nożyków w Warszawie, 15 maja 2024 (zabrakło 15 cm, żeby stanęła ona w płomieniach). Wiem, Policja niezwłocznie złapała sprawcę i ogłosiła, iż był to czyn chuligański. Nie trzeba dziennikarza śledczego, żeby dowiedzieć się, iż przebywający aktualnie na wolności sprawca deklaruje poglądy neonazistowskie. Zatem proponuję z mówieniem o kwalifikacji przestępstwa poczekać do momentu rozpoczęcia procesu. Śledztwo prokuratury zakończyło się i sprawa niedługo pojawi się na wokandzie. Podzielę się jednak obserwacją – rzekomy chuligan „dla hecy” rzucił koktajlem Mołotowa w synagogę, a nie w sklep, szkolę, budynek mieszkalny, kościół, czy położony niedaleko Pałac Kultury.
Innych przykład? Gdy Pomnik na Umschlagplatz upamiętniający 300 tyś Żydówek i Żydów wywiezionych do Treblinki został „ozdobiony” grafitti zrównującym zachowanie Izraela w Gazie z polityką z nazistów w Getcie Policja uznała to za czyn chuligański, a Miastu Warszawa cztery dni zajęło usunięcie napisu. Zresztą ten element zrównania Gazy z Gettem Warszawskim też znajdziemy w wypowiedzi Brauna, gdy oskarżył Rafała Trzaskowskiego o „oflagowanie się żydowskim żonkilem, tym znakiem hańby”. Wracając do pomnika na Umschlagplatz, gdy grupa Żydów i Polaków ogłosiła, iż napis sami zmyją, to Urząd miasta stołecznego ekspresowo grafitti usunął. Podobne wydarzenie miało miejsce w Biłgoraju. Tu jednak burmistrz napisów zrównujących państwo Izrael z nazistami nie potrafił usunąć przez 2,5 miesiąca. Również jego wyczyszczenie zlecił dopiero po tym, jak ta sama grupa ogłosiła, iż w dniu rocznicy wyzwolenia Niemieckiego Nazistowskiego Obozu Zagłady Auschwitz-Birkenau sami pomnik przywrócą do poprzedniego stanu, zapraszając na wydarzenie zagranicznych dziennikarzy. Mógłbym wymienić jeszcze kilka przykładów zbezczeszczonych w ten sposób ruin synagog i cmentarzy. Także przypomnieć o płocie Wydziału Filozofii UJ, gdzie młodzi ludzie po manifestacji zostawiają tabliczkę „Żydzi do gazu”.
Dobrze, ale to są ataki na symbole religijne i historyczne, na miejsca pamięci i kultu. Szubienice z Gwiazdą Davida zawsze zdobiły polskie mury, a cmentarze żydowskie były bezczeszczone, nie dzieje się „nic nadzwyczajnego”. Zatem przywołam wydarzenia, które spotykają ludzi, nie rzeczy.
W maju tego roku do siedziby Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Bielsku-Białej wtargnęła grupa osób, które zakłóciły odbywający się tam koncert, protestując przeciwko Państwu Izrael. Na widowni siedzieli także Ocaleni z Zagłady. Jest to nie pierwsza podobna sytuacja w ostatnich dwóch latach. Żydowskiej artystce odmawia się prawa do publikacji w kwartalniku kulturalnym, bo afirmuje bojowniczki z Powstania w Getcie, które są bohaterkami żołnierek IDF. Strona Internetowa, która opublikowała tekst „Antysemicki problem Partii Razem” została zasypana wpisami z pornografią gejowską oraz zawierającymi groźby wobec autorów i autorek. Trudno się w takiej sytuacji dziwić, iż doktorantka-Żydówka boi się przyznać do swojego pochodzenia, bo uważa, iż może mieć kłopoty na obronie doktoratu.
To wszystko przy dość biernej postawie otoczenia, czego symbolem jest wydarzenie z pierwszej w Warszawie manifestacji solidarności z Gazą. Jej uczestniczka niosła transparent przedstawiający Gwiazdę Davida w koszu na śmieci. Nikt kilku tysięcy z maszerujących tego nie zauważył, a na pewno nie zwrócił jej uwagi. Dodam tylko, iż w demonstracji szły także osoby, które 7 lat temu skutecznie zablokowały przemarsz Młodzieży Wszechpolskiej przez Warszawę, dlatego, iż jej uczestnicy nieśli na sztandarach falangę, symbol przedwojennych faszystów.
Można oczywiście powiedzieć: „nie wiemy i nie reagujemy, bo tego nie widzimy.”, „Może Żydzi i Żydówki nie proszą o pomoc, bo sytuację akceptują, a może choćby uważają, iż im „się należy”?” Tak jak w przypadku kobiety w tramwaju zaatakowanej przez kibola: nie prosi o pomoc, znaczy jej nie potrzebuje.
Zjawisko, którym pisze jest przeźroczyste także dla mediów. Gdy po tym jak butelka z benzyną rozbiła się na ścieni synagogi, próbowałem namówić media głównego nurtu na podjęcie tematu „Czy Żydzi dzisiaj w Polsce się boją?” w najlepszym przypadku dowiadywałem się, iż nie są zainteresowani, w gorszych zapadało milczenie. Walczyliśmy o niezależne media i trzeba szanować ich autonomię w doborze tematów. Jednak zdziwiło mnie, iż 80 lat po Holocauście, 50 lat po marcu 68 mediów jakościowych w Polsce nie interesuje choćby to, żeby się dowiedzieć, o co chodzi.
Media nie tylko się nie interesują, ale zdarza im się także cenzurować debatę na ten temat. Gdy pod jednym z tekstów w Oko Press na temat wojny w Gazie pojawił się komentarz-polemika autorstwa profesor Aliny Molisak z UW, redakcja w ciągu godziny wpis usunęła i przywróciła dopiero następnego dnia po interwencji wspomnianego wcześniej prof. Grabowskiego. Znam przypadki, gdy naukowcom i ekspertom zajmujących się Bliskim Wschodem czy terroryzmem odmawiano publikacji w mediach, które systematycznie i bogato relacjonują sytuację w Gazie na podstawie … informacji zaczerpniętych z Instagrama. Oszczędzę wstydu i nie napisze, którego to ogólnopolskiego medium redaktor powiedział, iż zbezczeszczenie pomnika na Umschlagplatz jest „tematem lokalnym” i dlatego się nim się nie zajmą.
Co takiego się stało, iż jawnie deklarowany antysemityzm przestał być dyskwalifikujący polityka w oczach wyborców? Że publiczna deklaracja „jestem antysemitą/antysemitką” nie stanowi powodu do wstydu? Że antysemityzm staje się choćby cnotą, nie grzechem? Braun wywołuje oburzenie, jednak dokładnie takie same słowa w ustach przedstawicieli partii progresywnej lewicy pozostają niezauważone, a czyny przez nie wywołane pozostają poza radarem instytucji państwa i społeczeństwa obywatelskiego?
Spowodowało to w Polsce nie tylko sukces wyborczy Brauna, ale i największą kampanię antysemicką od 1968 roku. Nie, nie jest to powtórka roku 68. Państwo nie jest motorem i wykonawcą tej kampanii, Żydówkom i Żydom nie wręcza się „dokumentów podróżnych” na drogę w jedną stronę z Polski (co zresztą spotkało rodziców jednego z kandydatów w wyborach prezydenckich). Jednak pracownik naukowy Uniwersytetu Warszawskiego, który na skargę na prześladowanie żydowskiej studentki mówi „niech się cieszy, iż może studiować za darmo” przypomina o tamtej dusznej atmosferze. W sieci ukazują się publikacje, jak żywo przypominające te redaktorów Kura i Walichnowskiego. Pojawiają się wystąpienia polityczek i polityków, mówiących o syjonizmie jako ideologii wrogiej, jak Gomułki w 1969.
Rzekomo progresywna lewica zachowuje się zgodnie hasłem Global Intifada „By any means necessary”. Tłumaczenie na polski „cel uświęca środki” nie oddaje znaczenia tego bon motu Sartre. To zawołanie oznacza, iż można zrobić wszystko, wszędzie i każdemu Żydowi. To hasło Czarnych Panter i partyzantki wyzwoleńczej w koloniach francuskich. Zastrzelenie Żydówki w 9 miesiącu ciąży? Przecież w Gazie giną dzieci! Zastraszanie starych ludzi, którzy cudem przeżyli nazistowskie piekło? Ale jutro 14 tysięcy dzieci umrze z głodu! 364 chłopaków i dziewczyn brutalnie zamordowanych podczas Nova Festiwal? Przecież Nakba! Odpowiedzialność zbiorowa jest bez żadnej wątpliwości uzasadniona.
Czy ta sytuacja będzie eskalować w Polsce w kierunku przemocy fizycznej? Raczej nie, bo państwo polskie bardzo poważnie traktuje zagrożenie terroryzmem jako elementem konfliktu hybrydowego. Przypuszczam, iż raczej pozostaniemy na etapie gaśnicy i noża w wydaniu Brauna oraz Cancel Culture i zastraszania Ocalałych w wydaniu środowisk progresywnych. W Polsce, 80 lata po Holocauście, 50 lat po marcu 68, 90 lat po getcie ławkowym. W kraju pogromu Kieleckiego i zbrodni w Jedwabnem.
Czy oskarżam partię RAZEM o antysemityzm? Raczej robią byli członkowie tej partii (https://tiny.pl/xtkf-npr), których szczerze podziwiam za odwagę zachowania się przyzwoicie.
Oskarżanie o przestępstwa ścigane z urzędu jest zresztą zadaniem prokuratury, nie moim. Mówię tylko, iż wpuszczając język antysemicki na salony z antysemityzmu uczynili dopuszczalny element debaty publicznej i otworzyli Braunowi drogę do sukcesu wyborczego. Nie tylko w I turze wyborów prezydenckich, ale też wszystkich następnych wyborach. Że pomogli w uznaniu przez wielu obywateli i obywatelek antysemityzmu za uprawniony pogląd w debacie publicznej. A może choćby powód do dumy.
Na zakończenie disclaimer. Ponieważ wypowiadam się w tej sprawie nie po raz pierwszy i standardowo spotykam się z zarzutem, iż jestem obrońcą Państwa Izrael (ostatnio, iż jestem „plemiennym syjonistą”), to złożę deklarację. Wprawdzie nie uważam, aby do wypowiadania się w kwestii antysemityzmu w Polsce konieczne było złożenie oświadczenia o swoim poglądzie na temat wojny w Izraela z Hamasem. Jednak, aby polemiści odnosili się do tego co powiedziałem, a nie do tego, czego nie mówię: Nie uważam, iż Izrael prowadzi tę wojnę w sposób usprawiedliwiony atakiem Hamasu 7 października 2023. Uważam jedynie, iż wszystkie czyny, które noszą znamiona zbrodni prawa międzynarodowego (i krajowego) powinny stać się przedmiotem postępowania prokuratura, a następnie zostać rozstrzygnięte przez niezawisły sąd. W Izraelu. Izrael jest państwem demokratycznym o niezależnym sądownictwie. Niezawisłość Sądu Najwyższego została tam w ostatnich latach obroniona przez obywateli w sposób, który akurat w Polsce powinien budzić szacunek. Należy zastosować dokładnie takie same procedury, jak w przypadku amerykańskich tortur w Abu-Graib i ostrzelania Nangar-Khel przez polskich żołnierzy (zginęło sześcioro cywilów, a 3 osoby zostały ciężko ranne, w tym kobiety i dzieci). o ile tak się nie stanie, sprawami powinny się zająć instytucje prawa międzynarodowego.
Niedawno usłyszałem mądrego Żyda, który powiedział „trzeba być bardzo naiwnym, żeby uważać, iż choćby tak traumatyczne wydarzenie jak Holocaust przyniesie uodpornienie cywilizacji europejskiej na antysemityzm na dłużej niż trzy pokolenia”. Szkoda tylko, iż pokazuje to przykład progresywnej lewicy, w której tradycji antysemityzm występuje znacznie rzadziej niż w tradycji prawicowej. W Polsce, gdzie Zagłada została dokonana.