TV Republika prężyła muskuły i zapowiadała drugą aferę podsłuchową. Ale jej taśmy okazały się takimi kapiszonami, iż kpią z nich choćby w PiS. TV Republika od pewnego czasu grzała temat „taśm”, które miały być jakimś wielkim gejmczendżerem, niemalże aferą podsłuchową 2.0. Można było odnieść wrażenie, iż nagrane rozmowy są tak szokujące, iż zmiotą rząd Donalda Tuska jeszcze przed rozpoczęciem wakacji. Ale z wielkiej chmury mały deszcz. W poniedziałek TV Republika opublikowała „taśmy Giertycha”, w których mecenas opowiada między innymi o problemach w reformowaniu wymiaru sprawiedliwości. – Nie mogliśmy nic zrobić z oczywistych względów. Żadna zmiana nie przeszłaby przez biurko pana prezydenta, w związku z czym to było niemożliwe, żeby zrealizować to przez półtora roku. My musimy po prostu tych prokuratorów, którzy się zhańbili współpracą w nielegalnych działaniach poprzedniej władzy, usunąć, najlepiej z zawodu – słychać głos Giertycha wśród szumów i zakłóceń. gwałtownie okazało się, iż nie jest to żadna podsłuchana tajna rozmowa, a fragment… wypowiedzi mecenasa na jego youtube’owym kanale. Poseł KO opublikował ten film 8 kwietnia tego roku. Z kompromitacji Republiki kpią choćby w PiS. – Wstyd, iż się nie zorientowali, iż to nagranie z YouTube’a Giertycha. Ośmieszyli się, a przecież sprawa miała potencjał – mówi jeden z polityków z