Mamy to — po raz kolejny Nowa Lewica ogłasza, iż jest już porozumienie z PSL w sprawie rządowej ustawy o związkach partnerskich, która ostatecznie nie będzie o związkach partnerskich. jeżeli ktoś liczył, który to już raz w ciągu ostatnich miesięcy słyszymy o tym mitycznym porozumieniu, niech da znać.
Co wiemy z medialnych doniesień? W skrócie:
Była ministra równości Katarzyna Kotula i wicemarszałek Włodzimierz Czarzasty potwierdzili w rozmowie z PAP, iż został wypracowany kompromis z PSL, ale szczegóły podadzą dopiero w przyszłym tygodniu,
Nie chodzi o projekt ustawy o związkach partnerskich konsultowany przez organizacje działające na rzecz społeczności LGBT+ i 5645 osób, które użyło naszego formularza, tylko o jeszcze bardziej okrojony projekt o „umowie partnerskiej”,
Lewica zgodziła się na ustępstwa, których od samego początku żądało PSL: nie będzie ceremonii w urzędzie stanu cywilnego, tylko podpisanie umowy u notariusza, a tęczowe rodziny z dziećmi pozostaną bez jakiejkolwiek ochrony prawnej,
Według marszałka Szymona Hołowni projekt jest wstępnie uwzględniony w harmonogramie i mógłby trafić do prac w Sejmie już na kolejnym posiedzeniu, czyli 15-17 października.
Czego nie wiemy?
Co adekwatnie będzie w projekcie: jakie prawa uchroniły się przed „kompromisem”, a co poświęcono,
Czy „porozumienie” oznacza, iż PSL zgadza się jedynie na nazywanie ustawy rządową, czy zobowiązuje się, iż posłowie i posłanki partii zagłosują za jej przyjęciem,
Czy nazwa „umowa partnerska” zostaje, czy PSL wygrał na dokładkę zmianę tej nazwy, o czym niedawno donosiły media — by w żaden sposób nie kojarzyła się ze związkami i miłością;
Czy prezydent Karol Nawrocki podpisze ustawę o „osobie najbliższej”, skoro był gotów o niej rozmawiać, czy jednak uzna, iż miał na myśli coś innego, a ustawa rządu za bardzo chroni nasze rodziny, więc musi ją zawetować.
Powtórzmy jeszcze raz: to jest spełnianie żądań PSL i Kosiniaka-Kamysza, a nie potrzeb osób LGBT+ żyjących w Polsce. Społeczność powiedziała w konsultacjach jasno, iż poprzedni projekt był smutnym minimum. Tymczasem dostajemy degradację związków partnerskich do umowy notarialnej o wspólnym pożyciu, która potencjalnie nie będzie choćby miała wpływu na stan cywilny.
Teoretyczne odrzucenie przez Karola Nawrockiego projektu o związkach nie ma znaczenia, jeżeli prezydent nie ma czego wetować. To nie on blokuje od roku prace nad ustawą, tylko PSL — przy pełnym przyzwoleniu Donalda Tuska, który udaje, iż to nie jest jego sprawa i jedna z głównych obietnic jego rządu. To posłowie PSL, nie Nawrocki, mogą w Sejmie oddać głos przeciwko przyjęciu ustawy albo zupełnie przypadkiem zniknąć na czas głosowania w toalecie.
Nie ma zasady, która nakazywałaby Sejmowi zajmować się wyłącznie jedną ustawą i zabraniała drugiego podejścia. Gdyby Nawrocki odrzucił związki, rząd mógłby zaproponować „Współlokatora+”. Tymczasem PSL, partia z kilkuprocentowym poparciem, dyktuje Tuskowi, co wolno jego rządowi złożyć w Sejmie.
Na poziomie politycznym jest to po prostu kapitulacja. Na poziomie międzynarodowej pozycji Polski, poszanowania praw człowieka i wywiązywania się z obowiązków państwa wobec jego obywateli jest to kompromitacja, która już w 2015 roku byłaby powodem do wstydu. Dziś powinna być powodem do gniewu.
Nie dajcie sobie wmówić, iż mamy świętować ten ogryzek i dziękować za niego rządowi, PSL, Nawrockiemu, Pasławskiej, Kotuli albo Czarzastemu. Możliwość rozwiązania niektórych urzędowych spraw nie wymaże faktu, iż z kompromisowych związków partnerskich, czyli ćwierć-małżeństw drugiej kategorii, pozostała umowa notarialna odarta z wszelkich pozorów godnego traktowania naszych rodzin.