Choć AI Act, uznawany za pionierską próbę zapanowania nad ryzykiem związanym z technologią, miał uczynić z Unii Europejskiej globalnego lidera w dziedzinie odpowiedzialnej innowacji, dziś stoi w obliczu rosnących nacisków na jego złagodzenie lub choćby częściowe zawieszenie.
Unijny akt o usługach cyfrowych (AI Act) miał zapewnić bezpieczeństwo obywateli UE i ograniczyć ryzyka wynikające z wykorzystania sztucznej inteligencji — w tym manipulacji, nadzoru masowego czy dyskryminacji.
Nowa fala presji politycznej i gospodarczej zmieniła jednak priorytety. Coraz częściej mówi się o konieczności nadrobienia dystansu wobec technologicznych gigantów ze Stanów Zjednoczonych i Chin, a nie o ochronie obywateli.
W tym kontekście pojawiają się głosy, by prawo uprościć, a jego egzekwowanie odroczyć. Komisja Europejska, która jeszcze niedawno prezentowała AI Act jako kamień milowy europejskiego podejścia do cyfryzacji, dziś otwarcie rozważa przesunięcie terminów obowiązywania części przepisów — szczególnie tych dotyczących tzw. „wysokiego ryzyka”.
– jeżeli okaże się, iż standardy i wytyczne nie są gotowe na czas, nie powinniśmy wykluczać opóźnienia niektórych zapisów AI Act – stwierdziła Henna Virkkunen, komisarz odpowiedzialna za cyfrową suwerenność UE, podczas spotkania ministrów w Luksemburgu.
Przemysł naciska, aktywiści ostrzegają
Środowiska biznesowe, w tym amerykańskie lobby technologiczne wspierane przez administrację Donalda Trumpa, od miesięcy apelują o przesunięcie terminów wdrożenia nowych regulacji.
Argumentują, iż firmy nie są gotowe na ich spełnienie bez odpowiednich wytycznych ze strony Komisji. Grupa lobbingowa CCIA napisała wprost, iż „odroczenie jest niezbędne”, by zapewnić branży czas na przygotowania.
Z kolei aktywiści i europarlamentarzyści alarmują, iż może dojść do rozmontowania starannie wypracowanego prawa. – jeżeli nie zaczniemy egzekwować AI Act, na rynku pozostaną systemy, które mogą być niebezpieczne i niesprawdzone. To wstrzymuje adopcję AI wśród europejskich firm – przyznaje Holenderka Kim van Sparrentak z Zielonych, jedna z negocjatorek aktu.
Blue Duangdjai Tiyavorabun, doradczyni polityczna organizacji EDRi zajmującej się prawami cyfrowymi, ostrzega z kolei przed „próbami deregulacji kluczowych zapisów”, które mogą zniweczyć unijną wizję odpowiedzialnej technologii.
Polityczna batalia o przyszłość regulacji
Parlament Europejski zapowiedział, iż we wtorek przesłucha komisarz Virkkunen w sprawie możliwego opóźnienia przepisów. – jeżeli wszystko wyrzucimy do kosza, stracimy lata pracy i ryzykujemy utratę wiarygodności – twierdzi Michael McNamara, liberalny irlandzki europoseł współprzewodniczący grupie monitorującej wdrażanie AI Act.
Obawy dotyczą również „brukselskiego efektu” – idei, iż unijne regulacje stają się de facto standardem globalnym, tak jak było np. z RODO. Przeciągające się negocjacje i możliwe ustępstwa mogą ten efekt osłabić.
Choć Komisja zapewnia, iż przez cały czas jest „w pełni zaangażowana w główne cele AI Act”, to jednocześnie deklaruje, iż „wszystkie opcje są na stole” w ramach przeglądu przepisów cyfrowych zaplanowanego na grudzień.
Z jednej strony Unia chce wspierać rozwój europejskich firm AI, które mogłyby konkurować z gigantami pokroju OpenAI czy Google. Z drugiej – musi pokazać, iż jest zdolna do skutecznej regulacji nowoczesnych technologii.
– To moment, w którym musimy jasno powiedzieć: mamy zasady, które zapewnią bezpieczeństwo systemów AI w Europie. I nie ulegniemy presji z zewnątrz – podkreśla van Sparrentak. Jej zdaniem uleganie apelom amerykańskiej administracji o „zatrzymanie zegara” byłoby poważnym błędem politycznym i symbolicznym.