Komisja śledcza ds. Pegasusa nie przesłuchała w piątek byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry. Najpierw policja nie mogła znaleźć polityka. Kiedy okazało się, iż jest w studiu telewizji Republika, funkcjonariusze zatrzymali go i doprowadzili do budynku Sejmu. Posiedzenie komisji zostało jednak zakończone, zanim poseł PiS tam dotarł. Europoseł Nowej Lewicy Robert Biedroń ocenił w programie "Tłit" Wirtualnej Polski, iż był to "niezawiniony błąd komisji". Przekonywał, iż jej członkowie "działają w pewnych emocjach, w pewnym kontekście, w pewnych oczekiwaniach i pod pewną presją". - Nie byłoby dziś tej dyskusji, gdyby ta decyzja była inna, gdyby było po przesłuchaniu Ziobry - oświadczył europoseł. Według niego komisja powinna była poczekać z przesłuchaniem byłego ministra sprawiedliwości, aż zostanie on doprowadzony przez policję. - Komisja powinna być skuteczna. Po to ją wybraliśmy, po to płacimy 200 tys. miesięcznie za jej funkcjonowanie, żeby była skuteczna - podkreślił. Biedroń przekonywał, iż lepiej byłoby gdyby sprawę inwigilacji
Pegasusem badała tylko prokuratura, która ma większe uprawnienia od komisji śledczej. - o ile ona (komisja ds. Pegasusa -red.) nie nabierze jakiejś wagi, o ile chodzi o swoje kompetencje, dostęp do dokumentów, nie będzie bliższej współpracy ze służbami specjalnymi, to uważam, iż powinna się zastanowić nad swoim funkcjonowaniem - powiedział Biedroń. - Być może formuła funkcjonowania komisji śledczych się wyczerpała - ocenił.