Komisja ds. Pegasusa ciągle nie ma dość, chociaż śmieją się z niej prawie wszyscy

1 miesiąc temu

Bez zlecania badań sondażowych, w ciemno można założyć, iż w odpowiedziach na pytanie, jaka forma działalności politycznej skompromitowała się na najbardziej, w czołówce znalazłby się sejmowe komisje śledcze. Politycy wszelkich opcji nie chcą przyjąć do wiadomości, iż po „komisji Rywina” było tylko gorzej, a teraz jest po prostu beznadziejnie. Nie znaczy to jednak, iż nie można przeprowadzić dodatkowej klasyfikacji i jej ramach wyłonić najgorszą komisję śledczą.

Na początku kadencji Sejmu kandydatki były trzy: „komisja wizowa”, „komisja kopertowa”, „komisja Pegasusowa”. Dwie pierwsze zakończyły prace i to ich szczęście, na placu boju pozostali tylko członkowie ds. Pegasusa i to ich nieszczęście, chociaż i tak od początku byli absolutnymi faworytami. Dlaczego tak się stało? Jedną z podpowiedzi jest skład faworyzowanej komisji. Przewodniczącą została Magdalena Sroka z Polski 2050, która wcześniej należała do „Porozumienia Jarosława Gowina” i razem z PiS tworzyła koalicję rządzącą. Pani Sroce pomagają takie wybitne osobowości jak: Witold Zembaczyński, Tomasz Trela i Marcin Bosacki i nie jest to kompletny skład, ale pozostali członkowie na tytuł najbardziej skompromitowanej komisji tak mocno się nie pracowali.

Wszyscy wymienieni mierzyli bardzo wysoko, najpierw mieli „zaorać” prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, ale do tego stopnia im to nie poszło, iż zwolennicy rozliczeń poprzedniej ekipy domagali się dymisji przewodniczącej Magdaleny Sroki. Przesłuchanie Jarosława Kaczyńskiego otworzyło też nowy etap kariery politycznej Witolda Zembaczyńskiego, który dotychczas bronił się przed przezwiskiem „naleśnik”, a po zderzeniu z Kaczyńskim został „członkiem”. Bolesna lekcja najbardziej ambitnych przedstawicieli komisji niczego nie nauczyła i zaczęli się odgrażać przymusowym doprowadzeniem świadków, czego zresztą w jednym przypadku dokonali. Nic sobie też nie robi skład komisji z wyroku TK, który stwierdził, iż działanie komisji jest nierekonstytucyjne czyli bezprawne.

Dlatego też przed oblicze komisji został doprowadzony były szef ABW generał Piotr Pogonowski i znów miało dojść do „orania”, ale doszło do „samozaorania”. Generał bezlitośnie obnażył brak kompetencji i wiedzy prawnej członków komisji, a w mediach ponownie pojawiły się uwagi krytyczne odnoszące się do braku przygotowania. Wreszcie sięgnięto po ostateczną broń, a tą po przesłuchaniu Jarosława Kaczyńskiego jest przesłuchanie Zbigniewa Ziobry. Posłowie Zembaczyński i Trela postanowili zostać głównymi bohaterami tej operacji i brylowali od początku, ale głównie chamstwem oraz barkiem empatii, bo jak wiadomo Zbigniew Ziobro walczy z chorobą nowotworową.

Były minister również ma być siła doprowadzony na komisję śledczą, ale na razie stawił się na komisji dyscyplinarnej w sprawie uchylenie immunitetu. Widać było, iż Zbigniew Ziobro jest w znacznie lepszej formie, niż parę miesięcy temu, gdy był gnębiony wezwaniami, ale to wcale nie jest dobra informacja dla „komisji pegasusowej”. Pierwsze wystąpienie ministra i jego pełnomocnika to powtórka z rozrywki, czy jak kto woli ośmieszenia komisji. Musiałoby dojść do jakiegoś cudu, żeby po przymusowym doprowadzeniu Zbigniewa Ziobry członkowie Zembaczyński i Trela udźwignęli to wyzwanie, a przewodnicząca Sroka przynajmniej w stopniu podstawowym opanowała wiedzę prawną. Po stronie byłego ministra są argumenty prawne, po drugiej stronie jest skompromitowana komisja.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!

Idź do oryginalnego materiału