Komentuje, bo nie może decydować. Przemysław Czarnek poza grą

1 dzień temu

Rekonstrukcja rządu ogłoszona przez premiera Donalda Tuska wywołała w przewidywalny sposób falę komentarzy w obozie opozycji.

Jednym z najgłośniejszych głosów był Przemysław Czarnek – były minister edukacji, w tej chwili jeden z bardziej wyrazistych, choć coraz bardziej marginalnych polityków Prawa i Sprawiedliwości. Sposób, w jaki Czarnek postanowił odnieść się do zmian w składzie Rady Ministrów, potwierdza diagnozę: nie ma już nic do zaproponowania poza sarkazmem i jałową publicystyką.

Zgodnie z nowym układem, funkcję ministra sprawiedliwości objął sędzia Waldemar Żurek, a resort zdrowia przypadł Jolancie Sobierańskiej-Grendzie. Zmiany te, choć znaczące, spotkały się z komentarzem Czarnka, który w żadnym momencie nie starał się odnieść do ich merytorycznego uzasadnienia. Zamiast tego, polityk PiS wybrał ton ironii, który od miesięcy dominuje w jego wypowiedziach: „Ministerstwo Kultury to jest akurat to miejsce, z którym mam choćby delikatną nadzieję. Wynika ona z jednej rzeczy – gorszego ministra kultury niż dotychczasowa pani minister nie było”.

To zdanie nie tylko świadczy o politycznym braku klasy, ale również o trwałym odejściu Czarnka od jakiejkolwiek konstruktywnej debaty. Nie padła żadna realna ocena dotychczasowej polityki kulturowej, nie pojawiła się propozycja kierunku reformy. Zamiast tego – żal i pretensja o cofnięcie finansowania dla instytucji takich jak „Muzeum Pamięć i Tożsamość Jana Pawła II” czy „Centrum Prawdy i Pojednania w Chełmie” – inwestycji nacechowanych ideologicznie i stanowiących element szerszej strategii PiS w zakresie polityki historycznej.

Nie mniejszą ironię wzbudziła jego reakcja na powołanie ministra Marka Berka, odpowiedzialnego za koordynację wdrażania polityki rządu. „To kim będzie premier w tym rządzie teraz? To jest dublowanie pozycji” – zapytał Czarnek, wykazując się elementarnym brakiem zrozumienia dla koncepcji zarządzania w złożonym systemie administracyjnym. W państwach demokratycznych podobne stanowiska istnieją w celu sprawnej koordynacji działań międzyresortowych – nie są zagrożeniem dla pozycji szefa rządu. Argument Czarnka świadczy raczej o jego przywiązaniu do wodzowskiego modelu władzy, w którym każda forma decentralizacji lub delegowania odpowiedzialności budzi niepokój.

Szczególnie ostro zaatakował nowego ministra sprawiedliwości, Waldemara Żurka. „Waldemar Żurek gwarantuje nieprzestrzeganie ustaw” – stwierdził Czarnek, nie popierając tej tezy żadnym konkretnym przykładem. „Opowiadał takie bzdury, jeżeli chodzi o wymiar sprawiedliwości, iż gwarantuje tylko powiększenie chaosu i anarchii”. Tego rodzaju język, oparty na insynuacjach i osobistych animozjach, nie spełnia standardów debaty politycznej. Co więcej – trudno o większy paradoks niż krytyka „chaosu” ze strony polityka, który przez ostatnie lata był jednym z głównych współtwórców instytucjonalnego zamieszania w systemie edukacji i prawa.

Warto przypomnieć, iż to Czarnek – jako minister edukacji – odpowiadał za promowanie postaw konfrontacyjnych, ideologizację szkół, marginalizację nauczycieli i chaos związany z podręcznikami. Jego polityka kadrowa oparta była na lojalności, a nie kompetencji. Odwoływanie się więc dziś do „ładu instytucjonalnego” i przestrzegania „systemu prawnego” brzmi z jego ust nie tylko niewiarygodnie, ale wręcz groteskowo.

Niepokojące jest również to, iż Czarnek wciąż operuje językiem permanentnego zagrożenia. „Będzie robił taką awanturę w wymiarze sprawiedliwości, iż to się w głowie nie mieści” – zapowiada, próbując wzbudzić strach przed Żurkiem. Ale to właśnie Czarnek i jego środowisko odpowiadają za stan, w którym sądy w Polsce przestały być przewidywalne, a orzeczenia często stały się politycznym narzędziem. Twierdzenie, iż nowy minister sprawiedliwości wprowadzi anarchię, w sytuacji, w której anarchia już się dokonała – i to za rządów PiS – jest jawnym odwróceniem ról.

Dzisiejsze wypowiedzi Przemysława Czarnka są zapisem frustracji polityka, który utracił wpływ na rzeczywistość, ale nie pogodził się ze swoją marginalizacją. W miejscu propozycji – szyderstwo. W miejsce konkretu – insynuacja. W miejsce wizji – prywata i tęsknota za czasami, kiedy ideologiczna pałka była skutecznym narzędziem władzy.

Ostatecznie, to nie Waldemar Żurek czy Marek Berek, ale sam Przemysław Czarnek jest symbolem „chaosu i anarchii” w polskiej administracji. I to nie na poziomie zapowiedzi – ale skutków.

Idź do oryginalnego materiału