Jak wyglądało codzienne życie błogosławionej rodziny Ulmów? Opisuje je Jerzy Ulma, bratanek bł. Józefa. Z tak ciekawymi szczegółami jak kołyska przygotowana dla nienarodzonego dziecka, które rozstrzelali oprawcy…
***
* zdjęcia pochodzą z archiwum prywatnego Jerzego Ulmy
Rozdział I. Korzenie rodziny, dom, wspomnienia ojca
Witam serdecznie wszystkich Czytelników. Znajdujemy się w Markowej, w miejscu, w którym urodził się i wychował bł. Józef Ulma. Obecnym gospodarzem tego domu jest jego bratanek – Jerzy Ulma. Mam nadzieję, iż dzięki Panu będziemy mogli poznać bliżej, nieco „od kuchni” rodzinne dzieje.
Zapraszam wszystkich Czytelników na spotkanie z moją rodziną, z której wywodzą się nowi błogosławieni – pierwsza w historii Kościoła rzymskokatolickiego rodzina w całości wyniesiona na ołtarze, a wśród niej mój nienarodzony kuzyn bądź kuzynka, wyjątkowy bohater przypominający o godności każdego poczętego dziecka.
Mówi się, iż najciekawsze książki to te, które pisze życie, a ta z pewnością do takich należy. Ale napisanie jej też nie jest łatwe, bo trudno w uproszczeniu opowiedzieć czyjeś losy, a co dopiero dzieje kilku pokoleń. Mimo wszystko spróbujmy!
Wujek Józef jako uczeń szkoły w Pilźnie w swoim zeszycie zapisał myśl, którą chciałbym na wstępie przytoczyć, gdyż z perspektywy czasu pokazuje ona jego sposób postrzegania świata, a tym samym funkcjonowania i wartościowania. Napisał: Z „Ody do młodości”, gdzie młodzież ma ruszyć […], bryłę świata na nowe pchnąć tory. Niewątpliwie swoim życiem Wujek i jego najbliżsi „pchnęli bryłę świata” na nowe tory. Pokazali, iż rodzina jako podstawowa komórka społeczeństwa jest w stanie wypełnić główne zadanie wynikające z chrześcijańskiego powołania do osiągnięcia świętości.
Po Świętej Rodzinie z Nazaretu jest to chyba pierwszy przypadek w historii Kościoła rzymskokatolickiego, kiedy to chwałę ołtarzy osiągnęła cała rodzina. Myślę, iż taki bieg sprawy motywuje do głębszego poznania życiorysu Miłosiernych Samarytan z Markowej, jak zwykło się nazywać Ciocię, Wujka i ich Dzieci. Dlatego też zapraszam wszystkich Czytelników do pochylenia się nad dziedzictwem, jakie nam pozostawili. Postaram się je przedstawić poprzez ukazanie nowych zdjęć, dokumentów czy też nieznanych dotąd faktów. adekwatnie większość fotografii przedstawionych w niniejszej publikacji zostało wykonanych przez Wujka na przestrzeni całego jego życia.
Przed kilkoma laty decyzją rodziny postanowiliśmy, aby część pamiątek po naszych błogosławionych krewnych udostępnić na potrzeby nowo powstałego wówczas Muzeum im. Rodziny Ulmów w Markowej. Około 80 procent artefaktów aktualnej ekspozycji w tej placówce to przedmioty niegdyś pieczołowicie przechowywane przez mojego tatę. Wiele pamiątek pozostało jednak jeszcze w domu. Mówię o nich, bo sądzę, iż są one kluczem, który otwiera nam drogę do bliższego poznania klimatu panującego w ich domu. Powiem więcej, dzięki zachowanym źródłom, chociażby takim jak listy pisane przez Józefa, możemy poznać emocje tkwiące w nim samym i towarzyszące jego rodzinie.
Ciekawą pamiątką są zeszyty Wujka ze szkoły z Pilzna czy szkice jego prac. Przebija z nich niezwykła systematyczność, pracowitość, a przy tym prostota, takt i twarde stąpanie po ziemi. Dostrzegamy w nich nie tylko niezwykłą wiedzę przyswajaną z pasją przez młodego Józefa, ale też troskę o szkolne jutro z racji kończących się pieniędzy, które gwarantowały pobyt na stancji, a tym samym dawały możliwość kształcenia się w szkole.
Wzruszające do dziś pozostają rysunki z projektu domu, adekwatnie można by rzec „domu marzeń”, bo myślę, iż tak można go nazwać. Chodzi o projekt domu w Wojsławicach koło Sokala. To tam, na wschodzie, Wujek z Ciocią jeszcze przed wojną zakupili ziemię, gdzie planowali przeprowadzkę i budowę nowego mieszkania. Wojna pokrzyżowała te plany. Na budowę był już zorganizowany materiał – mnóstwo drewna, które Józef planował przewieźć z Markowej. Z części tych desek w 1944 roku szwagier Wujka – Michał Kluz – w swojej stolarni zrobił cztery trumny, w których do 2023 roku, do dnia ekshumacji, spoczywali Ulmowie.
Józef poczynił konkretne przygotowania do budowy nowego domu nie tylko jeżeli chodzi o materiał. Poprosił architekta, by narysował projekt, zaznaczając wszelkie detale, takie jak meble, stołki, szafy, kąt dla dzieci, piękną kuchnię dla żony. Wujek miał wizję, cel, który torował drogę jego pracy. Myślał o wszystkich bardzo realnie. Był prawdziwym mężem i dobrym ojcem.
Najbardziej wzruszającym elementem wystroju nowego domu jest projekt kołyski. Ten rysunek to jednocześnie myśl o głębokim i odpowiedzialnym rodzicielstwie. Nie ukrywam, iż do dziś ten szkic dla mnie osobiście jest jednym z najbardziej wzruszających rodzinnych dokumentów. Przecież ciocia Wiktoria była w stanie błogosławionym. Ta kołyska to więc przede wszystkim myśl o tym najmłodszym, już błogosławionym Dziecku, które też bardzo chciało przyjść na świat i od samego początku było otoczone prawdziwą miłością. Sądzę, iż właśnie ono ma nam i współczesnemu światu bardzo wiele do powiedzenia.
Projekt kołyski dla rodzonego w męczeństwie Dziecka to wyjątkowo wzruszająca pamiątka. Przemawia sama, bez słów. Wizerunki starszych dzieci znamy ze zdjęć wykonanych przez bł. Józefa. Z oczywistych przyczyn nie posiadamy fotografii tego najmłodszego, dlatego tym bardziej projekt tej kołyski stanowi wręcz relikwię.
Fragment książki Jerzego Ulmy, „Błogosławiony Józef Ulma. Opowieść pisana życiem”, wyd. Rafael 2024, ss. 192.