Kłopoty Wąsika i Kamińskiego. Ich obrona sypie się w gruzy

11 godzin temu

Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik, europosłowie PiS, próbują przekonać opinię publiczną, iż wezwanie ich przez prokuraturę do złożenia wyjaśnień w sprawie udziału w pracach Sejmu po prawomocnym wyroku sądu to polityczna represja.

Ich argumenty, pełne patosu i oskarżeń pod adresem Adama Bodnara, Donalda Tuska czy Romana Giertycha, wydają się jednak chwiejne, gdy przyjrzymy się faktom. Twierdzenia tej dwójki nie tylko mijają się z rzeczywistością, ale także podważają fundamenty praworządności, na które sami lubią się powoływać.

Kamiński i Wąsik argumentują, iż ich mandaty poselskie nie wygasły w grudniu 2023 roku, ponieważ procedura wygaszania mandatów nie została formalnie zakończona. Powołują się na Kodeks wyborczy, sugerując, iż marszałek Sejmu, Szymon Hołownia, nie dopełnił obowiązków, a Kancelaria Sejmu traktowała ich jako posłów, wypłacając diety i zapraszając na posiedzenia komisji. To manipulacja faktami. Prawomocny wyrok sądu z 20 grudnia 2023 roku zakazał im pełnienia funkcji publicznych, co automatycznie wykluczało możliwość wykonywania mandatu poselskiego. Fakt, iż Hołownia nie opublikował jeszcze oficjalnego ogłoszenia w Monitorze Polskim, nie zmienia prawnej rzeczywistości – mandaty wygasły z chwilą uprawomocnienia się wyroku. Ich udział w głosowaniach i posiedzeniach był więc niezgodny z prawem, a nie „legalnym działaniem”, jak próbują przedstawiać.

Kolejnym słabym punktem ich narracji jest oskarżenie prokuratury o upolitycznienie. Kamiński nazywa wezwanie „nielegalnym” i „bezprawnym”, odmawiając współpracy, co tylko pogłębia wrażenie, iż unikają odpowiedzialności. Twierdzenie, iż zarzuty dotyczą jednego czynu zamiast dwóch, to żaden „sztuczny wybieg” prokuratury, ale standardowa praktyka prawna, gdy czyny są powiązane. Ich odmowa podpisania dokumentów i składanie oświadczeń o represjach to raczej teatralny gest niż merytoryczna obrona. Co więcej, powoływanie się na PIT-y czy SMS-y z Kancelarii Sejmu jako dowód na legalność ich statusu jest naciągane – te dokumenty mogły być wydane na podstawie błędnych założeń, a nie prawnego statusu.

Wąsik i Kamiński idą dalej, sugerując, iż cała sprawa to zemsta Tuska i Bodnara, a doniesienie Giertycha to polityczna zemsta za ich działalność w CBA. To próba odwrócenia uwagi od sedna sprawy. Fakt, iż Giertych złożył zawiadomienie, nie czyni postępowania automatycznie politycznym – to rola prokuratury, by ocenić jego zasadność. Oskarżanie Bodnara o realizację „scenariusza Tuska” bez dowodów to czysty populizm, który ma wzbudzić emocje, a nie rozwiązać spór. Nie zmienia faktu, iż sami naruszyli prawo, kontynuując pracę poselską mimo wyroku.

Najbardziej kuriozalne jest ich przekonanie, iż Sąd Najwyższy potwierdził ich status posłów. Chociaż Izba Spraw Publicznych i Kontroli Nadzwyczajnej SN 5 stycznia 2024 roku wydała takie orzeczenie, inne izby SN zajęły odmienne stanowisko, co ostatecznie nie podważyło wyroku zakazującego pełnienia funkcji publicznych. Ignorowanie tej złożoności to dowód na ich selektywne podejście do prawa – akceptują tylko te decyzje, które im pasują.

Kamiński i Wąsik nie mają racji. Ich udział w pracach Sejmu po wyroku był nielegalny, a próby przedstawienia tego jako represji to polityczna gra obliczona na zyskanie sympatii wyborców. Zamiast przyjąć odpowiedzialność, wybierają konfrontację, co tylko pogłębia kryzys zaufania do instytucji. Polska zasługuje na polityków, którzy szanują prawo, a nie je naginają dla własnych celów.

Idź do oryginalnego materiału