Kłopoty nominata PiS. Kaczyński uratuje Świrskiego?

1 tydzień temu

Maciej Świrski, dotąd jeden z najbardziej kontrowersyjnych funkcjonariuszy tzw. dobrej zmiany, stanie przed Trybunałem Stanu. Sejm przegłosował wniosek o jego odpowiedzialność konstytucyjną, zarzucając mu łamanie prawa, blokowanie środków publicznych i koncesji oraz paraliżowanie podstawowych obowiązków KRRiT. Sprawa Świrskiego to nie tylko akt oskarżenia wobec jednej osoby — to symboliczny koniec epoki arbitralnej władzy w mediach publicznych.

W piątek Sejm zdecydowaną większością głosów – 237 za, przy 179 przeciw i 16 wstrzymujących się – postanowił postawić Macieja Świrskiego przed Trybunałem Stanu. Decyzja nie zapadła pochopnie, ale była wynikiem gromadzenia zarzutów przez miesiące. Wniosek złożony przez 185 posłów dotyczy nie tyle samej osoby przewodniczącego KRRiT, co fundamentalnych zasad państwa prawa i odpowiedzialności urzędniczej.

Główne zarzuty wobec Świrskiego są poważne i nie mogą zostać rozmyte w języku propagandowych uproszczeń. Dotyczą przede wszystkim:

  • blokowania około 300 milionów złotych z abonamentu dla mediów publicznych,

  • przeciągania lub odmawiania koncesji prywatnym nadawcom, w tym TVN24, Radia ZET i TOK FM,

  • zaniechania prowadzenia badań statystycznych oglądalności stacji telewizyjnych, co stanowi obowiązek KRRiT.

Każdy z tych punktów dotyczy działań lub zaniechań, które godzą w konstytucyjnie zagwarantowany pluralizm mediów i zasadę równego traktowania podmiotów medialnych.

Świrski nie ukrywał swojej orientacji politycznej ani ideologicznej sympatii. Jego działania – formalnie w imię ochrony „narodowego interesu medialnego” – miały wymierne skutki: długotrwałe niepewności koncesyjne, obniżone zaufanie do rynku medialnego, presja ekonomiczna wobec krytycznych nadawców i de facto cenzura administracyjna. Wbrew deklaracjom o obronie demokracji, jego urzędowanie miało często charakter interwencyjno-partyjny.

Jak podkreślili wnioskodawcy, działania Świrskiego nie były przypadkowe: „Pan Maciej Świrski działał z premedytacją, zaniechując konstytucyjnych obowiązków, a jednocześnie wykorzystując swój urząd jako narzędzie dyscyplinowania niepokornych nadawców” – wskazano we wniosku do Trybunału Stanu.

Co istotne, nie chodzi o odmienność światopoglądową czy polityczną szefa KRRiT, ale o konkretne fakty, które przekraczają granice legalności. Przewodniczący Rady, której celem jest „stanie na straży wolności słowa, prawa do informacji oraz interesu publicznego w radiofonii i telewizji”, stał się – w opinii części ekspertów – aktywnym uczestnikiem wojny medialnej, w której instrumenty prawne zastąpiły cenzurę.

Obrona Świrskiego sprowadza się najczęściej do oskarżeń o „polityczny odwet” ze strony nowej większości. Sam przewodniczący, choć nie wypowiedział się szeroko po decyzji Sejmu, wcześniej tłumaczył swoje działania jako „konsekwentne wykonywanie misji mediów narodowych” oraz „ochronę polskiej racji stanu”. Retoryka ta jednak nie przykrywa faktów. Zablokowanie pieniędzy z abonamentu – co oznaczało brak wypłat dla jednostek mediów publicznych – miało wymiar paraliżujący, a nie regulacyjny.

W praktyce doszło do sytuacji, w której szef KRRiT postanowił samodzielnie interpretować zasady konstytucyjne i finansowe, wykraczając poza swoje uprawnienia. To właśnie ten aspekt – nadużycie władzy i zaniechanie obowiązków – może stać się podstawą odpowiedzialności konstytucyjnej.

Decyzja Sejmu nie zapadła w próżni. Wskazuje ona na powrót do rozumienia odpowiedzialności publicznej jako realnej i mierzalnej. Świrski może stać się symbolem końca pewnej epoki – epoki, w której funkcje państwowe traktowano jako bastiony ideologiczne, a nie instytucje zobowiązane do służby publicznej.

Czy Trybunał Stanu orzeknie o winie – to kwestia przyszłości. Ale sam proces pokazuje, iż państwo prawa nie może tolerować sytuacji, w której aparat instytucjonalny działa wbrew zasadom, którym miał służyć.

Wniosek jest prosty: niezależność mediów nie jest luksusem, ale filarem demokracji. Kto ten filar narusza – świadomie i systemowo – musi się liczyć z odpowiedzialnością.

Idź do oryginalnego materiału