Kłopoty Kurskiego. O jeden skandal za dużo?

1 dzień temu
Jacek Kurski, były prezes TVP i prominentny polityk PiS, znów znalazł się w centrum skandalu, który rzuca mroczny cień na jego polityczną karierę i metody działania Prawa i Sprawiedliwości.
Ujawnione przez Onet i Radio ZET zarzuty dotyczące nielegalnego finansowania jego kampanii do Parlamentu Europejskiego w 2024 roku to nie tylko kolejny rozdział w burzliwej historii Kurskiego, ale też dowód na cynizm i brak skrupułów w dążeniu do władzy. Prokuratura w Zamościu bada sprawę, a nagrania rozmów, w których Kurski omawia finansowanie kampanii, są miażdżącym świadectwem jego świadomego łamania zasad. Te rewelacje nie są błahostką – to poważny cios w wiarygodność zarówno Kurskiego, jak i całej machiny PiS.
Z ustaleń Onetu wynika, iż Kurski przekroczył limity finansowania kampanii, wydając setki tysięcy złotych z własnej kieszeni, choć prawo ograniczało wpłaty do 63 tys. 630 zł. Co więcej, miał przyjmować środki od przedsiębiorców, takich jak Daniel W., który przekazał 20 tys. zł w gotówce i pokrył wydatki na 60 tys. zł, omijając oficjalne kanały komitetu wyborczego. Najbardziej bulwersujące są nagrania, w których Kurski instruuje swojego syna Zdzisława, by wpłacił 100 tys. zł jako darowiznę, co miało ukryć prawdziwe źródło pieniędzy. „Nie, nie będzie żadnej afery” – uspokajał syna, świadom, iż takie działania naruszają Kodeks wyborczy. Te słowa, nagrane i ujawnione, są niepodważalnym dowodem na manipulacje, które miały zapewnić Kurskiemu polityczny powrót.
W odpowiedzi na zarzuty Kurski, wierny swojej strategii „ofiary systemu”, odrzuca je jako „akt zemsty” i „czarny PR” ze strony „niemieckiego Onetu”. Jego oświadczenie na X to klasyczny przykład pisowskiej retoryki: zamiast zmierzyć się z faktami, Kurski atakuje rząd Donalda Tuska, sugerując, iż śledztwo to polityczna vendetta za przegraną Rafała Trzaskowskiego w wyborach prezydenckich. Oskarża Daniela W. o bycie „kretem” działającym na zlecenie władzy, a choćby insynuuje, iż przedsiębiorca działał pod presją urzędu skarbowego. To narracja rodem z teorii spiskowych, która ma przykryć niewygodną prawdę: Kurski świadomie łamał prawo, by sfinansować swoją kampanię, pełną rozmachu, z billboardami i koncertami disco polo w Wyszkowie.
Zarzuty Onetu mają najważniejsze znaczenie, bo obnażają mechanizmy, które od lat napędzają politykę PiS. Kurski, jako architekt propagandy TVP, przez lata budował wizerunek partii Kaczyńskiego, manipulując opinią publiczną. Teraz, gdy jego własne działania są pod lupą, próbuje odwrócić uwagę, grając kartą „represji wobec opozycji”. Jednak nagrania, w których narzeka na brak wsparcia finansowego od sympatyków PiS i przyznaje, iż wydał „z siedemset” tysięcy złotych, nie pozostawiają wątpliwości. To nie jest przypadek ani pomyłka – to systemowe podejście do omijania prawa, które Kurski stosował z premedytacją.
Skandal z Kurskim to także przestroga dla koalicji rządzącej. Jak słusznie zauważył Szymon Hołownia, brak skutecznej komunikacji i spójności w rządzie daje opozycji, takiej jak PiS, pole do ataku. Kurski, mimo porażki w eurowyborach, pozostaje symbolem tej destrukcyjnej siły, która wykorzystuje każdą słabość rządzących. Jego działania, ujawnione przez Onet, to nie tylko osobista kompromitacja, ale dowód na to, iż PiS nie cofnie się przed niczym, by odzyskać władzę. Koalicja musi działać szybko, by nie pozwolić na „jesień średniowiecza”, o której mówi Hołownia.
Czas na rozliczenie Kurskiego i jemu podobnych. Zarzuty Onetu to nie „czarny PR”, jak chciałby były prezes TVP, ale dowód na patologię w finansowaniu kampanii PiS. Prokuratura w Zamościu ma szansę pokazać, iż nikt nie jest ponad prawem – choćby tak wpływowy gracz jak Kurski. jeżeli koalicja nie wykorzysta tego momentu, by ukrócić takie praktyki, Polska może utonąć w chaosie, który Kurski i PiS tak chętnie podsycają.
Idź do oryginalnego materiału